Szukaj na tym blogu

sobota, 15 listopada 2014

Interstellar

No i w końcu się wybrałam, sama, bo wśród moich znajomych chętnych na filmy science fiction raczej brak. A ja uwielbiam klimaty obcych planet i ludzką myśl pokonującą czas i przestrzeń...


Zachęciło mnie przede wszystkim nazwisko reżysera - Christophera Nolana, który nakręcił m.in. "Incepcję" i "Memento". Obsada, jak dla mnie, średnia - za żadnego z aktorów nie dałabym się żywcem pokroić: "najważniejsze, że jestem przystojny" - Matthew McConaughey, krowiooka (to komplement!) Anne Hathaway, zwyczajny jak kartofel (to nie komplement) Matt Damon, łzawy Michael Caine, sataniczny Wes Bentley, zmiennowłosa (zapamiętałam ją jako ognistą brunetkę) Jessica Chastain, czarnoskóry (autentycznie) David Gyasi...  Takie mam skojarzenia, pewnie na podstawie ich wcieleń w innych filmach, bo ludzi osobiście nie znam. Co nie znaczy, że są kiepskimi odtwórcami ról w "Interstellar", przeciwnie - dali radę, w każdym razie płakali bardzo przekonująco ;-)


Do rzeczy. Przed seansem przeczytałam recenzję jednej mądralińskiej, która uznała film za niegodny jej intelektu. Fizyka na poziomie kosmicznym to nie moja półka, ponadto nie oczekuję od produkcji masowej naukowego wykładu. Zresztą wszystko wyglądało niesłychanie realistycznie. Przyczepiłabym się tylko do jednej sceny: kiedy astrofizyk tłumaczy astronaucie, na czym polega zagięcie czasoprzestrzeni: dwa punkty na dwóch brzegach kartki w linii prostej są daleko od siebie, ale jeśli kartkę złożyć wpół, to się pokryją i odległość między nimi będzie zerowa. Taka łopatologiczna definicja tunelu czasoprzestrzennego jest mi znana od czasów podstawówki, chyba publikował ją "Młody Technik". Rozumiem, że film oglądają półgłówki a nawet ćwierćmózgi, ale byłoby prawdopodobniej, gdyby tę zawiłą kwestię tłumaczył ojciec dziesięcioletniej córce, a nie fachowiec fachowcowi. Taki ZONK...  

Natomiast sporo scen autentycznie wbiło mnie w fotel. Film trwa ok. 3 godziny i o ile pierwsza z nich na tyle się ciągnęła, że zeżarłam cały popcorn, to dwie następne przeleciały jak wicher. Wizja powolnej śmierci Ziemi była niezła, aczkolwiek nieco rozwlekła, ale jak już się zaczęła kosmiczna pustka, tunel przestrzenny, obce planety, względność czasów, katastrofy, czarna dziura, horyzont zdarzeń i czwarty wymiar, to były momenty, że trzymałam się fotela. Efekty wizualne porywające, a jeśli idzie o stopniowanie napięcia - to najlepszy ze znanych mi filmów Nolana. Łaska Boska, że ten popcorn się skończył, bo mogłabym się udławić. 


W warstwie ideologicznej dużo zaskakujących zwrotów akcji niosących całkowicie sprzeczne przesłania, takie do rozważenia przez widza. Co ważniejsze: człowiek czy ludzkość, więź z bliskimi czy przetrwanie gatunku, teraźniejszość czy przyszłość?  Czy to się wyklucza, czy da się pogodzić? Jak się ma człowieczeństwo do ludzkości? Trochę truizmów o miłości, która jest silniejsza niż, no właśnie... 

Szczególne znaczenie ma wielokrotnie, może nawet za często, cytowany w filmie wiersz, który przytaczam niżej. A przytaczam, bo jest pięknym manifestem niepoddawania się upływowi czasu, starości i bezradności. Jednak nie bardzo rozumiem, po co z takim uporem jest powtarzany - przecież rola kreatora nowego świata przypadła... dziecku, genialnemu, upartemu, dociekliwemu, spostrzegawczemu, nieznającemu barier.  Ta informacja nie jest żadnym trailerem, wnioski nasuwają się już po pierwszych scenach. 

Dylan Thomas: Nie wchodź łagodnie do tej dobrej nocy.

Nie wchodź łagodnie do tej dobrej nocy, 
Starość u kresu dnia niech płonie, krwawi; 
Buntuj się, buntuj, gdy światło się mroczy. 

Mędrcy, choć wiedzą, że ciemność w nich wkroczy - 
Bo nie rozszczepią słowami błyskawic - 
Nie wchodzą cicho do tej dobrej nocy. 

Cnotliwi, płacząc kiedy ich otoczy 
Wspomnienie czynów w kruchym wieńcu sławy, 
Niech się buntują, gdy światło się mroczy. 

Szaleni słońce chwytający w locie, 
Wasz śpiew radosny by mu trenem łzawym; 
Nie wchodźcie cicho do tej dobrej nocy. 

Posępnym, którym śmierć oślepia oczy, 
Niech wzrok się w blasku jak meteor pławi; 
Niech się buntują, gdy światło się mroczy. 

Błogosławieństwem i klątwą niech broczy 
Łza twoja, ojcze w niebie niełaskawym. 
Nie wchodź łagodnie do tej dobrej nocy. 
Buntuj się, buntuj, gdy światło się mroczy

Zakończenie, co tu dużo mówić - amerykańskie. Oni zdecydowanie wolą propagować optymistyczną wizję świata i Wszechświata, niż z masochistycznym zadowoleniem nurzać się we wstydliwych wspomnieniach przeszłości. Polacy w tym czasie kręcą "Miasto 44", po raz kolejny ekscytując się narodową tragedią sprzed 70 lat, tym razem ukazaną w zwolnionym tempie z użyciem efektów specjalnych...

Idźcie do kina - gwarantuję trzy godziny dobrej rozrywki tym widzom, którym nie przeszkadzają uproszczenia, patos i  proste przesłania. Proste, to przecież wcale nie znaczy - złe...  

Interstellar - zwiastun