Streszczenie sezonu 10:
Cała seria upływa pod znakiem wyborów prezydenckich oraz nieuczciwej i podstępnej strategii wyborczej sztabu Kozioła. Prezes idzie po urząd jak burza. Najpierw zyskuje uznanie wyborców, ratując dziecko ze sfingowanego pożaru. Potem musi uporać się z działaniami brata - biskupa, który domaga się, aby dla dobra ojczyzny zrezygnował z kandydowania. Odbywając liczne spotkania z elektoratem, na moment traci własną osobowość i zamienia się w politycznego zombie, ale szybko dochodzi do siebie. Wreszcie miażdży kontrkandydata w telewizyjnej debacie, do której zdołał się przygotować metodą przekupstwa i oszustwa. Jednak w ostatniej chwili ogarnia go strach przed tak wielkim wyzwaniem, więc ucieka i ukrywa się na plebanii aż do dnia wyborów. Tam księża mu radzą, jak może zasłużyć na tytuł wielkiego prezydenta. W samą Wigilię wygrywa wybory i podczas pasterki oznajmia zebranym, że dopilnuje rząd i Sejm, aby działały dla dobra obywateli.
Biskup Kozioł przeżywa dylematy moralne związane z posłuszeństwem wobec zwierzchnika a własnym sumieniem. Manifestuje swoje poglądy wobec politycznych gierek brata, składając publiczne oświadczenie w Internecie, a następnie leżąc krzyżem w kościele. Podczas chwili konfrontacji z biskupem Sądeckim księża i Michałowa stają solidarnie po jego stronie.
Kusy wpada w emocjonalny kryzys z powodu wyjazdu żony i córki do USA. Nie chce malować ani nawet komunikować się z Lucy. Próbuje skryć się przed światem w leśnym szałasie. Kiedy wraca do domu, nieoczekiwanie zjawia się matka Kingi i zaczyna go uwodzić, stosując starą zasadę „Do serca przez żołądek”, na szczęście w porę interweniuje jej córka. Z kolei próby wyprowadzenia malarza z depresji przez życzliwe osoby kończą się tym, że to on zaraża je swoim pesymizmem. Mężczyzna całkowicie zmienia poglądy, kiedy ginie mu pies, a cała wieś pomaga w poszukiwaniach. Odnalezienie Hotdoga pomaga mu odkryć najważniejsze wartości życia: przyjaźń i lojalność. Zaczyna malować gorzej, ale bardziej zrozumiale dla ludzi. Cieszy się też każdą chwilą, dopóki żona nie sugeruje, że mogłaby zostać w Stanach jeszcze na cztery lata. Z rozpaczy Kusy chce znowu zacząć pić, ale przyjaciele go pilnują, a Kinga przeprowadza poważną rozmowę z Lucy, w wyniku której w samą Wigilię wraca ona z córką do Wilkowyj i przyrzeka, że już nigdy więcej nie wyjedzie.
Więcławska zostaje wójtem i mimo początkowej paniki, szybko odnajduje się na tym stanowisku, rządząc twardo, ale sprawiedliwie. Stara się realizować wszystkie obietnice wyborcze. Dba też o własne interesy - wraz z Weronką i Jolą zakłada przy swoim sklepie hurtownię alkoholu, załatwiając potrzebne pozwolenia przy pomocy podwładnych oraz znajomych polityków.
Solejukowa kończy studia, uzyskuje licencjat i zaczyna uczyć filozofii w gimnazjum. Okazuje się, że ma wielkie zdolności pedagogiczne, a jej lekcje są ciekawe i pouczające. Inne nauczycielki wyśmiewają jednak prosty ubiór kobiety, uważając, że podważa ona prestiż szkoły. Zupełnie nieświadomie Kazia daje koleżankom nauczkę, pokazując, że stać ją na najmodniejsze i najdroższe ubrania, o jakich one mogłyby tylko pomarzyć.
Pietrek zostaje poważnym przedsiębiorcą, gdyż Więcławski na czas pracy w rządzie przepisał niego swoją firmę. Dzięki temu może pomóc Kindze w remoncie kawiarni artystycznej, którą zakłada ona wraz ze swoim chłopakiem – Kubą. Do interesu podłącza się Klaudia, prowadząc w kawiarni Punkt Pomocy Obywatelskiej. Jej działania skutkują powstaniem ochotniczej straży kobiet, która rozprawia się z miejscowymi damskimi bokserami.
Dorota Wezółowa dostaje propozycję poprowadzenia Domu Samotnej Matki i okazuje się najlepszą kandydatką do tej roli.
SEZON 10
Bohaterowie - jak w poprzednich odcinkach oraz:
Nauczycielka fizyki - postać epizodyczna - odc. 126 (Karolina Joźwiak)
Nauczycielka chemii - postać epizodyczna - odc. 126 (Iza Kała)
Nauczycielka biologii - postać epizodyczna - odc. 126 (Ewa Audykowska)
Redaktor Tomasik - postać epizodyczna - odc. 126 (Adam Bauman)
Prezydent RP - postać epizodyczna - odc. 127 (Mirosław Konarowski)
S10/E118 Kto tu rządzi
- Po wyjeździe żony i córki Kusy wpada w depresję. Leży na sofie, gapiąc się w sufit. Jest zaniedbany i nieogolony. Mówi też, że nie stać go na codzienne telefony do Ameryki. Problem braku kontaktu z rodziną rozwiązuje Kinga, instalując w laptopie darmowy komunikator Skype i próbując nauczyć Jakuba jego obsługi. Mężczyzna, widząc się na ekranie, jest zaskoczony swoim niechlujnym wyglądem.
- Rano Więcławska przybiega na plebanię prosić biskupa o błogosławieństwo jak nie dla siebie, to dla dobra gminy. Mnie się wydaje, że jak ktoś wybory wygrywa, to pierwsze ostrzeżenie jest, że więcej od przeciwnika nagrzeszył i natychmiast do spowiedzi powinien iść, ciężką pokutę odprawić - grzmi kapłan, ale udziela błogosławieństwa.
- Solejukowa zrobiła licencjat z filozofii. Kasia jest z niej bardzo dumna, ale matka prosi, by zachowała to w sekrecie. Radość wielka, ale pochwalić się strach - mówi, wspominając problemy rodziny po wygranej w totolotka.
- Więcławski podwozi żonę do pracy. Krystyna już od tygodnia pełni stanowisko wójta, ale żyje w ciągłym stresie, bo na niczym się nie zna. Tęskni za swoim sklepem i robi mężowi wymówki, że pozwolił jej kandydować. W gabinecie przegląda stertę dokumentów do podpisu i wpada w panikę, bo nic nie rozumie. W końcu wzywa zastępcę i księgową, żądając od nich wyjaśnień. Przy okazji znajduje w szufladzie pół butelki koniaku - pamiątkę po poprzednikach.
- Dzieci Solejukowej przynoszą szampana, żeby uczcić sukces matki. Kazia jest wzruszona, ale nawet przy tak uroczystej okazji nie pozwala najmłodszemu synowi wypić ani kropelki alkoholu. Kieliszek opróżnia Maciej, który pojawia się znienacka i pije zdrowie matki, żałując, że trunku jest tylko "symbolicznie". Na szczęście nie zrozumiał, co tu się świętuje, choć padło słowo: licencjat.
- Pod bacznym okiem Czerepacha Kozioł wypełnia dokumenty potrzebne do kandydowania. Kiedy przychodzi czas na oświadczenie lustracyjne, zaczyna się zastanawiać, czy aby na pewno niczego nie podpisywał. Jako wójt uczestniczył przecież w wielu służbowych spotkaniach zakrapianych alkoholem. Wspomina wojewódzkiego naczelnika wydziału - Sieklickiego, który zawsze częstował go jarzębiakiem, po czym sam się upijał, ale może tylko udawał? Był jeszcze jakiś rudy z powiatu, który wypytywał o nastroje w kolektywie. Panowie nakręcają się nawzajem, w końcu jednak prezes dochodzi do wniosku, że przecież w gminie nie było opozycji, więc jeżeli "coś chlapnął", to na swoich, czyli komuchów, a za to należy mu się medal.
- Michałowa chwali proboszcza, który swoim wyglądem i dostojnym zachowaniem podkreśla rangę Kościoła, budząc szacunek parafian. W tej chwili przybiega ksiądz Maciej, który wygląda jak "kleryk na wagarach" - spocony, umorusany, w brudnej i poszarpanej sutannie, bo razem z dziećmi robił generalne porządki w obejściu babci Więckowej i dawał im przykład własnym zaangażowaniem.
- Po uzyskaniu wyjaśnień od podwładnych Więcławska już spokojnie podpisuje pisma. Jeszcze tylko porządek obrad Rady Gminy. Wywiązuje się dyskusja, czego oczekuje się od wójta. Duda uważa, że podstawą jest znajomość przepisów. Lodzia twierdzi, że właśnie takim myśleniem przegrał wybory. Od przepisów wójt ma ludzi, a sam musi mieć przede wszystkim silny charakter. Gmina nie potrzebuje wójta, który cały czas nos będzie w przepisach trzymał, tylko silnego przywódcy, wodza (...) żeby ludzie czuli, że ktoś sprawuje nad nimi pieczę, że się za nich martwi, a nie, że obywatel musi za wszystko odpowiadać. Krystyna przyznaje jej rację i zapowiada obchód urzędu.
- Maciej przychodzi na ławeczkę i dopytuje się kolegów, co to jest licencjat. W domu wstydził się zapytać, żeby nie wyjść na głupiego przed dziećmi. Hadziuk i Pietrek nie znają takiego słowa, więc kombinują, że Solejukowa prawdopodobnie załatwiła licencję na jakąś działalność, kto wie, czy nie na produkcję samochodów.
- Ksiądz Maciej zaraz po obiedzie wybiera się do babci Więckowej, bo obiecał jej porąbać drewno. Proboszcz nie jest zachwycony taką postawą, ale niespodziewanie wikarego popiera biskup.
- Podczas obiadu Kinga niespodziewanie włącza laptopa i kontaktuje się z Lucy, która jest zaskoczona niechlujnym wyglądem męża. Kusy gwałtownie przerywa połączenie.
- Więcławska wychyla dla kurażu dużą lampkę koniaku i idzie kontrolować pracę urzędników. Widząc tłum interesantów oczekujących pod drzwiami, wpada do pokoju, gdzie urzędniczka zajęta jest akurat robieniem sobie kawy. Krystyna publicznie robi jej szewską awanturę za urządzanie kawiarni w godzinach pracy i grozi zwolnieniem, jeśli taka sytuacja się powtórzy. Ku zdumieniu Dudy klienci urzędu są zachwyceni postawą nowej pani wójt.
- Kinga okazuje Kusemu zrozumienie i próbuje go jakoś wyciągnąć z depresji, ale bezskutecznie. Ma nadzieję, że problemom zaradzi Monika Korczab. Na wieść o przyjeździe agentki Kusy zabiera psa i wychodzi sie przejść.
- Kozioł z ciekawości pyta Czerepacha, komu na niego donosił, bo że donosił, nie ma najmniejszych wątpliwości. Wzburzony Arkadiusz przyznaje w końcu, że owszem, zdarzyło się, ale do urzędu Wojewódzkiego albo do KW ale do UB nigdy (...) normalnie, jak wszyscy do zwierzchnika, a nie do UB. Dla załagodzenia sytuacji prezes mówi, że takie były czasy i on też mu mógł kilka razy "dupę obsmarować" w kadrach. Czerepach uważa, że donoszenie na podwładnego to największe świństwo.
- Kusy dosiada się na ławeczkę, a jego wygląd budzi podejrzenia, że "rzucił abstynencję". Żeby tak na trzeźwo staczać się, to trzeba żelazny charakter mieć - podziwia go Pietrek. Przy okazji Kusy tłumaczy, że licencjat to taki pierwszy tytuł naukowy po trzech latach studiów. Dziwi się, że Solejuk nie jest dumny z osiągnięć żony, ale koledzy wyjaśniają mu powagę sytuacji: (...) teraz jego słowo w domu ważne tyle, co śnieg zeszłoroczny - mówi Pietrek, a Hadziuk dodaje: Un cóś powie nie tak jak ona, a ta mu buch! papier przed oczy i siedź cicho, głupi! Kusy pociesza, że ten licencjat to po prostu szczebel w studiowaniu, dopiero tytuł magistra się liczy, ale taka perspektywa budzi grozę przyjaciół.
- Michałowa uważa, że ksiądz Maciej swoim wyglądem i zachowaniem podważa autorytet Kościoła. Biskup Kozioł powołuje się na przykład św. Franciszka i pyta: Kogo chrześcijanin ma naśladować - świętego czy jakiegoś tam dostojnego biskupa? Postanawia pomóc wikaremu, tylko przedtem idzie się przebrać, bo sutannę trzeba szanować.
- Do biura przychodzi Ola i kładzie kres dyskusji o donoszeniu. Już dawno sprawdziła teczki obu panów w IPN-ie i obaj są czyści jak noworodki.
- Kusy nie ma ochoty na powrót do domu, w obawie przed działalnością Kingi i Moniki. W tej sytuacji Hadziuk proponuje mu nocleg.
- Na widok biskupa po cywilnemu Michałowa za nic nie chce go wypuścić na wieś. Nie pomagają prośby ani upomnienia. Gospodyni ugina się dopiero przed majestatem biskupiego pierścienia.
- Solejuk pędzi do domu ukarać żonę za jej pomysły ze studiowaniem. Rękoczynom zapobiegają synowie, którzy stają murem za matką. Maciej stawia sprawę na ostrzu noża i zakazuje Kazi studiów magisterskich, pod groźbą wyprowadzenia się z domu. Kobieta z żalem mówi, że na UMCS w Lublinie, niestety, nie ma zaocznych magisterskich z filozofii, więc to koniec jej studiowania. Gdyby chciała przenieść się na studia dzienne, musiałaby zamknąć firmę z pierogami, ale mąż przecież rodziny nie wyżywi.
- Mocno podpity Hadziuk przyprowadza do domu Kusego. Celina upewnia się, że Jakub jest trzeźwy i jest zdumiona, ale zaprasza go na kolację.
- Tymczasem Monika i Kinga szukają go po całej wsi. Są przekonane, że był na ławeczce, bo pozostawił butelkę po wodzie. Japycz odważnie wyznaje, że nie powiedzą, gdzie jest Kusy, bo prosił ich o dyskrecję. Agresywna agentka rzuca się na niego z pięściami. Jej zachowanie budzi przerażenie kolegów.
- Z kolei Hadziukowa szuka Kingi i Moniki, żeby im powiedzieć, że Kusy zamierza nocować u niej w domu, do tego z psem, a to normalne nie jest. Agentka jej nie rozpoznaje, bo dla niej wszystkie kobiety z tej wsi tak samo wyglądają.
- Przy koniaczku prezes smętnie podsumowuje swoją przeszłość: Człowiek wtedy działał, angażował się, uczestniczył, myślał, że coś znaczy, a oni w tym IPN-ie (...) ani karteczki. Niby to dobrze, ale jednak trochę przykro.
- Hadziuk widzi przez okno żonę, która prowadzi do domu Kingę i Monikę. Ostrzega Kusego, a ten tylnym wyjściem ucieka do pobliskiego lasu. Celina ostrzega panie, że jak się tam schowa, to i przez tydzień się go nie znajdzie.
- Wikary przyprowadza na plebanię kontuzjowanego biskupa. Podczas rąbania drewna pniak się przewrócił i spadł mu na nogę. Gospodyni jest zadowolona, że nikt już nie będzie oglądał dostojnika w niestosownym stroju.
- Solejuk wraca na ławeczkę, dumny, że wybił żonie z głowy studiowanie. Przecież ostatecznie to on rządzi w chałupie.
S10/E119 Partyzancka dola
- Solejukowa jak zwykle przygotowała na śniadanie stertę kanapek, zapominając, że dzieci rozjechały się do szkół i wrócą dopiero na weekend. Kobieta boleśnie odczuwa pustkę w domu i nagły brak zajęć. Takie są skutki pracoholizmu - stwierdza filozoficznie Maciej.
- Babka odkrywa w lesie szałas, w którym nocował Kusy z Hotdogiem. Wypytuje mężczyznę o przyczynę pobytu w lesie i zaprasza na śniadanie.
- Fabian przynosi rano Klaudii kawę do łóżka, a sam pędzi do pracy. Dziewczyna jest zaniepokojona, że jej życie będzie od teraz nieciekawe i monotonne.
- Solejukowa wyżala się mężowi, że przy dzieciach wiecznie było coś do roboty, a teraz nie ma co robić ani się do kogo odezwać. Maciej zupełnie tego nie rozumie. Ty to jedyny w historii fenomen jesteś, co siódemkę dzieciaków miał i nie zauważył nawet, bo palcem nie kiwnął - wyjaśnia mu Kazia i pakuje kanapki, żeby wziął dla kolegów.
- Hadziuk jest tak oburzony na Celinę za jej wczorajszą zdradę gościa, że nawet śniadania nie chce tknąć i wychodzi z domu.
- Kusy podejrzewa, że babka już powiadomiła "te dwie hetery" i za chwilę po niego przyjdą. Zielarka uważa, że mężczyzna głupio postępuje, ale nie zamierza na niego donosić. Pyta, co się właściwie stało, a Jakub wyznaje, że się rozsypał. Babka go uświadamia, że Lucy rozsypała się szybciej od niego i dlatego wyjechała. Teraz trzeba pozbierać to, co się rozsypało.
- Monika i Kinga zastanawiają się, jak znaleźć Kusego. Szczególnie agentka jest zaniepokojona, bo od malarza zależy jej byt zawodowy i materialny. Obie się też martwią, co powiedzieć Lucy, kiedy ta zadzwoni.
- Za tydzień upłynie termin składania dokumentów, ale Czerepach chce, żeby przez ten czas Kozioł zyskał sympatię wyborców jako zwykły człowiek, a nie kandydat na prezydenta. Teraz pora na burzę mózgów - co zrobić, żeby naród go pokochał.
- Ksiądz Maciej naświetla biskupowi i Michałowej aktualną sytuację polityczną. Obecny rząd ma pełnić obowiązki do momentu nowych wyborów parlamentarnych, w których zapewne wezmą udział członkowie PPU. Być może przedtem wystawią również kandydata we wcześniejszych wyborach prezydenckich. Wikary mówi to żartem, ale raptem wszyscy drętwieją na myśl, że taka opcja jest możliwa, chociaż nieprawdopodobna. Ksiądz Maciej dostaje zatem misję, żeby delikatnie wypytał Czerepacha w kwestii planów politycznych prezesa Kozioła.
- Lucy dzwoni o świcie, bo całą noc miała koszmary senne. Widziała w nich męża szarpiącego się w jakichś krzakach. Kobiety wyjaśniają nieobecność Kusego udziałem w spotkaniu autorskim z fanami jego twórczości.
- Hadziuk jest wściekły na żonę i opowiada Solejukowi, że wybiegł z domu nawet bez śniadania. Na szczęście Maciej przyniósł kanapki, którymi częstuję kolegę.
- Ola uważa, że w promowaniu Kozioła potrzebny jest jeden mocny spektakularny strzał, coś, co ukaże go jako szeryfa. Czerepach sypie propozycjami: ujęcie włamywaczy na gorącym uczynku, udaremnienie napadu, ale asystentka wszystkie odrzuca, jako nieprawdopodobne lub niemożliwe do zrealizowania.
- Amerykanka nie wierzy wyjaśnieniom, więc Kinga w końcu wyznaje jej prawdę - Kusy uciekł do lasu. Lucy radzi, aby skontaktowały się z babką, bo ona najlepiej wie, co dzieje się w lesie.
- Kazia z pewną obawą wyznaje przyjaciółkom, że uzyskała licencjat z filozofii. Więcławska szczerze jej gratuluje, tylko Hadziukowa ma skwaszoną minę. Okazuje się, że zazdrości kobietom kariery - jedna wykształcona, druga została wójtem, tylko ona prosta biznesmenka. Dopiero Solejukowa przekonuje koleżankę, że przecież osiągnęła sukces międzynarodowy, a i firma pierogowa istnieje tylko dzięki jej inwencji. Podbudowana Celina wyznaje, że chciałaby studiować zaocznie filologię polską, bo bardzo lubi czytać.
- Znachorka wyczuwa, że nadchodzą dwie kobiety, więc każe Kusemu się schować.
- Kazia zwierza się Krystynie, że doskwiera jej samotność w domu, więc marzy jej się uczenie filozofii w szkole. Więcławska na razie nie widzi takiej możliwości, bo nie wypada jej nagabywać w tej sprawie wiceministra oświaty.
- Zrozpaczona Klaudia zwierza się matce, że jej życie traci sens, staje się monotonne i bezwartościowe. Chciałaby się dowiedzieć, w którym momencie Halina zamieniła swoje życie w jałową egzystencję.
- Babka nie przyznaje się, że był u niej Kusy. Monika wbrew jej pozwoleniu przeszukuje dom i wpada do piwnicy przez otwartą klapę w podłodze, co kończy się skręceniem kostki. W tym czasie Kusy czai się za węgłem.
- Ławeczka rozważa problem zdrady gościa pod własnym dachem. Hadziuk jest wściekły na żonę i nie chce wracać do domu. Wszyscy go popierają, ale nikt nie jest w stanie udzielić mu gościny, bo ich żony wspierają Celinę. Tadeusz postanawia poszukać pustostanu.
- Zdesperowana Solejukowa zatrzymuje służbowy samochód wiozący dyrektorkę szkoły pełniącą obowiązki wiceministra oświaty i przedstawia jej swoją prośbę. Jednak ona nie daje Kazi nadziei na etat, przynajmniej w tym roku.
- Kinga używa fortelu, sprytnie informując babkę, że obie z Moniką wyjeżdżają, więc dworek będzie przez kilka dni stał pusty, a to gratka dla okolicznych złodziei. Ciekawe, jak Lucy po powrocie zareaguje na gołe ściany. Kusy podejrzewa podstęp, ale postanawia wrócić do domu.
- Po rozmowie z córką Halina jest upokorzona i zrozpaczona. Kiedy przychodzi księgowa, Klaudia również jej wytyka brak wyższych wartości. Cała wasza kultura to telenowela w telewizji i "Pięćdziesiąt twarzy Greya" do poduszki. W tym czasie wchodzi Solejukowa, a Klaudia wskazuje ją jako jedyny w gminie wzór osoby, która nad sobą pracuje.
- Hadziukowa czeka przed szkołą na księdza Macieja, żeby z nim porozmawiać o konflikcie z mężem. Po rozeznaniu sprawy wikary tłumaczy Celinie, że złamała święte prawo gościnności, o którym jest mowa w Starym Testamencie.
- Z braku innych pomysłów Ola szuka bohaterskiej przeszłości przodków Kozioła, ale Czerepach sprowadza ją na ziemię: Sądząc po genach prezesa, to jego przodkowie mogli najwyżej w powstaniu Jakuba Szeli uczestniczyć. Wychodzi z biura przewietrzyć umysł.
- Hadziukowa podchodzi do ławeczki i w pierwszych słowach przyznaje mężowi, że nie powinna była tak postąpić. Jednak zaraz potem urządza mu awanturę, że pijany w sztok przyprowadził do domu gościa, który wpadł na głupi pomysł ukrywania się pod ich dachem. Zapowiada, że taka sytuacja miała miejsce pierwszy i ostatni raz. Kiedy odchodzi, Japycz tłumaczy zdumionym kolegom, że Celina jednak męża przeprosiła.
- Ksiądz Maciej zatrzymuje na drodze Czerepacha i wypytuje go o plany polityczne PPU. Ten daje do zrozumienia, że chodzi im o konkretną władzę w rządzie i nie interesują ich belwederskie marmury.
- Solejukowa tłumaczy Klaudii, że jej myślenie to groch z kapustą, bo wartościami zajmuje się aksjologia, a sztuką estetyka. Ponadto jak człowiek całe życie uczciwie pracuje i dobrze umie robić to, co robi, i obowiązki swoje wobec innych ludzi wypełnia, to każden jeden obiektywista (...) ci powie, że takie życie wartościowe jest bardzo. Proponuje też, by Klaudia, zamiast wyśmiewać matkę, że czyta kiepską literaturę, podsunęła jej jakąś naprawdę dobrą książkę. Wściekła dziewczyna wybiega z biura w poczuciu, że nikt jej nie rozumie, a Lodzia i Halina obiecują Solejukowej dozgonną wdzięczność, co ta natychmiast wykorzystuje, prosząc je o protekcję w sprawie załatwienia jej pracy w szkole.
- Kusy z ukrycia obserwuje dworek i dochodzi do wniosku, że faktycznie nikogo w nim nie ma. Jednak kiedy wchodzi do środka, nagle przed nim pojawia się Monika, a Kinga odcina drogę ucieczki.
- Wikary relacjonuje na plebanii spotkanie z Czerepachem. Biskupowi spada kamień z serca, ale Michałowa radzi jednak zachować czujność.
- Czerepach przychodzi do biura z nowym pomysłem - przechodząc przez mostek prezes zauważy tonące dziecko i uratuje je. Ola uważa, że plan jest genialny, ale Kozioł informuje ich, że woda pod mostkiem sięga najwyżej do pasa, a głębiej nie zamierza ryzykować, bo nie umie pływać.
- Kobiety zmuszają Kusego do rozmowy z Lucy, która martwi się jego nieodpowiedzialnym zachowaniem.
- Czerepach wpada na kolejny genialny pomysł, ale najpierw zamierza wszystko dokładnie przygotować, a dopiero wtedy przedstawić go prezesowi.
- Kiedy Lucy robi mężowi wymówki, że utrudnia jej życie, sprawiając, iż musi się o niego ciągle martwić, do dworku wpada Klaudia. Dziewczyna postanawia wyleczyć Kusego z depresji, bo się na tym zna, gdyż opisywała to zagadnienie w pracy semestralnej. Wreszcie ma misję - uratować wielkiego artystę przed nim samym. Lucy jest przerażona.
S10/E120 Próba ognia
- W rozmowie z Maciejową wikary wyraża wątpliwości, czy wczoraj Czerepach uczciwie opowiedział mu o planach PPU, bo tak naprawdę to były same ogólniki. Gospodyni postanawia osobiście się tym zająć. Zaraz po śniadaniu prosi księży o wolny dzień na załatwienie ważnych spraw osobistych.
- Więcławski pokazuje Czerepachowi resztki starej, zrujnowanej szopy, w dodatku niczyjej, a ten zobowiązuje go do zachowania najściślejszej partyjnej tajemnicy.
- Klaudia bezzwłocznie zabiera się za terapię Kusego, mimo że mężczyzna, twierdzi, iż tylko przechodzi załamanie, bo kiedyś miał depresję i wie, na czym polega różnica. Pani psycholog rozpoczyna seans od odsłonięcia wszystkich okien i wpuszczenia do wnętrza ostrego światła słonecznego.
- Więcławski odwozi Czerepacha do biura, a ten jeszcze raz przypomina mu o tajemnicy partyjnej. Z ukrycia przygląda się im Michałowa. Za chwilę dostrzega, że Arkadiusz wychodzi gdzieś ze swoją asystentką.
- Solejuk znowu przynosi kolegom kanapki i opowiada, że żona ciągle narzeka na brak zajęcia. Wczoraj cały dzień prała, sprzątała, sufit nawet pucowała, podwórka mało nie odkurzyła i nie wypastowała (...) i dalej labidzi. Panowie dochodzą do wniosku, że taka już natura kobiety.
- Halina i Lodzia rozmawiają z Wiesławą Oleś o zatrudnieniu Solejukowej w szkole, jednak ta stanowczo odmawia. Pyta, czy kobiety przyjęłyby ją do pracy w urzędzie, a one potwierdzają, że specyficzny strój Kazi, a zwłaszcza jej klapki i skarpetki odbiegają od powszechnie przyjętego standardu.
- Klaudia usiłuje przywrócić Kusemu radość życia, zwracając jego uwagę na piękno i różnorodność okolicznej przyrody. Terapię przerywa połączenie z Lucy, ale Jakub proponuje żonie, aby posłuchała monologu Klaudii i zobaczyła, co on tu musi znosić. Następnie tłumaczy terapeutce, że ta podziwiana przez nią natura kieruje się tylko instynktem przetrwania, więc on z jej punktu widzenia jest zbędny, bo już przedłużył gatunek.
- Czerepach i Ola oglądają ruiny szopy i opracowują szczegóły planu. Asystentka sceptycznie ocenia stan budynku - to dosłownie parę desek - ale wspólnie dochodzą do wniosku, że w nocy będzie to wyglądać zupełnie inaczej. Spod lasu obserwuje ich Michałowa.
- Solejuk zauważa najmłodszego syna, Jaśka, który nieoczekiwanie przyjechał z Radzynia, bo w internacie jest remont i szybciej ich puścili. Każe mu natychmiast pędzić do domu, żeby pocieszyć stęsknioną matkę.
- W drodze powrotnej Czerepach i Ola spotykają Jasia Solejuka wracającego do domu. Proponują chłopcu zarobek, ma się tylko stawić o godzinie 17.00 pod siedzibą PPU. Michałowa nie przerywa śledzenia polityków.
- Kusy tłumaczy Klaudii istotę szczęścia z punktu widzenia filozofii egzystencjalizmu. Człowiek bywa szczęśliwy tylko chwilami, bo jest śmiertelny i skończony, a świat nieskończony i wieczny. To jest podstawowa sprzeczność nie do pogodzenia. Wszechświat jest nie do ogarnięcia, a człowiek jest nicością, takim ciągłym niedokończonym projektem rozpiętym między przeszłością i przyszłością. Dziewczyna, pełna podziwu dla wiedzy niedoszłego pacjenta, prosi go o jakieś książki na ten temat.
- Czerepach przedstawia wystraszonemu prezesowi szczegółowy scenariusz wydarzeń. Podczas wieczornego spaceru ze współpracownikami ma on dostrzec płonącą szopę, pobiec do niej i uratować życie nocującemu tam pastuszkowi. Jemu samemu, wbrew pozorom, nic nie zagraża, bo chłopiec będzie nie w szopie, a za nią, czego na filmie kręconym przez Olę nie będzie widać. Kozioł jednak boi się wypadku i dopiero stanowcza reakcja Czerepacha i asystentki, którzy grożą mu złożeniem dymisji, skłania go do niechętnej zgody na udział w projekcie.
- Lodzia i Halina z przykrością informują Solejukową, że protekcja się nie udała, bo w szkole nie ma nawet pół etatu. Przy okazji księgowa delikatnie zwraca uwagę na słynne klapki i skarpetki Kazi, ale ta kompletnie nie rozumie, o co chodzi.
- Michałowa zatrzymuje prezesa, który wychodzi z biura, i pyta go wprost, czy będzie kandydował na prezydenta. Wzburzony mężczyzna odpowiada, że raczej nie, bo ma już wszystkiego dosyć.
- Klaudia wraca do domu przygnębiona, ale obładowana książkami od Kusego.
- Na łące trwa próba przed wieczornym spektaklem. Kozioł okazuje się aktorem wybitnie niezdolnym, ale Czerepach pociesza się myślą, że będzie dobrze.
- Michałowa przedstawia księżom swoją interpretację wydarzeń. Brat biskupa z pewnością nie będzie kandydował na prezydenta, a może nawet w ogóle zrezygnuje z polityki, bo szykują z Więcławskim, Czerepachem i Olą jakiś straszny przekręt związany z gruntem i wielkimi pieniędzmi. Gospodyni sprawdziła w urzędzie, że grunt należy do gminy i nikt się nim oficjalnie nie interesuje, ale to słowa Więcławskiej, a przecież jej mąż jest zamieszany w sprawę. Krótko mówiąc - można spać spokojnie, bo to tylko zwykły przekręt a nie polityka. Księża podziwiają spryt i przenikliwość Michałowej, a biskup nie może wyjść z podziwu, że poświęciła ona wolny dzień na załatwianie sprawy jego brata.
- W nocy Czerepach przy pomocy Jasia Solejuka podpala szopę. Prezesowi puszczają nerwy i ucieka, dopiero Ola go zatrzymuje.
- Fabian przygotował uroczystą kolację z winem, ale Klaudii nic nie cieszy, bo jest pod przemożnym wpływem lektury Sartre'a.
- Szopa płonie aż miło. Czerepach dzwoni po straż pożarną i, uprzedzając wypadki, krzyczy, że prezes rzucił się komuś na ratunek, po czym odpala dwie świece dymne. Kiedy gęsty dym spowija okolicę, prezes biegnie w kierunku szopy, a Ola rozpoczyna nagrywanie dramatycznej sceny, wzmacniając jej nastrój ekspresyjnym komentarzem. Po chwili z kłębów dymu wyłania się Kozioł wlokący po ziemi "uratowanego pastuszka". Po wykonaniu zadania pada zemdlony na ziemię.
- Fabian w nocy przychodzi do dworku z pretensjami do Kusego, że dał Klaudii do czytania Sartre'a, przez co jego ukochana wpadła w depresję i czarną rozpacz. Żąda, żeby to natychmiast odkręcić.
- Prezes po wczorajszych wydarzeniach musiał ukoić nerwy alkoholem, a za godzinę konferencja prasowa. Mnie się wydaje, że to nie szkodzi. Bohater ma prawo być zmęczony. A pan prezes na kacu zawsze oszczędny w słowach jest, to może nawet lepiej wyjdzie - tak skromnie i po męsku - dochodzi do wniosku Ola. Tymczasem telewizja pokazuje niemy film z wydarzenia.
- Rano Kusy odwiedza Klaudię pogrążoną w dekadenckim nastroju i ogarniętą poczuciem bezsensu. Mężczyzna tłumaczy jej, że filozof w swoich kolejnych książkach postulował, aby nicość wypełniać działaniem. Sam był aktywny do końca życia, chociaż w międzyczasie oślepł. Działanie jest obowiązkiem wobec własnej wolności - klaruje Kusy i sprawia, że Klaudia zmienia nastawienie do życia.
- Solejukowie oglądają wiadomości i odkrywają, że uratowaną ofiarą pożaru jest ich własny syn. Zaniepokojeni wypytują go o okoliczności wydarzenia, a Jasio tłumaczy, że za 200zł Czerepach wynajął go do propagandowego filmu podnoszącego szanse Kozioła w wyborach. Rodzice są oburzeni: Kazia - że dla polityki narażano jej dziecko, Maciej - że tylko za dwie stówy.
- Pod biurem poselskim kłębi się tłum dziennikarzy, kiedy do środka wdzierają się Solejukowie. Kazia daje upust wściekłości, tłukąc prezesa swoją torebką.
- Na plebanii księża z Michałową oglądają wiadomości. Wszyscy są do głębi poruszeni bohaterską postawą brata biskupa, tylko gospodyni jest nieufna, bo rozpoznaje to miejsce, w którym prawdopodobnie szykuje się przekręt. Pyta też, jak oni się tam wszyscy znaleźli i kto to filmował? Jednak biskup uważa, że bez względu na okoliczności, jego brat uratował z płomieni człowieka, o co nigdy by go nie podejrzewał, zamierza więc mu za to osobiście podziękować.
- Po gorączkowych tłumaczeniach polityków Solejukowa szybko wyciąga wniosek, że to co w telewizji widać, a co naprawdę jest, to dwie różne sprawy są, a Kozioł jest zbyt tchórzliwy, żeby w ogień skakać. Czerepach wciska Solejukowi 2 tys. złotych, żeby zadośćuczynić jego pretensjom o zbyt niskie wynagrodzenie syna, ale Kazia przy okazji widzi szansę na załatwienie swoich interesów, więc pod groźbą wyjawienia prawdy dziennikarzom, składa prezesowi propozycję nie do odrzucenia.
- Odmieniona, pełna zapału Klaudia urządza w urzędzie awanturę, że nie są realizowane postulaty wyborcze dotyczące kultury i pomocy psychologicznej. Fabian jest szczęśliwy, bo ukochana wyrwała się ze szponów depresji, a Więcławska obiecuje popracować nad budżetem gminy.
- Kozioł z miejsca załatwia sprawę, dzwoniąc do dyrektorki i oznajmiając jej, że bezwzględnie popiera pomysł zatrudnienia Solejukowej jako nauczycielki filozofii. Maciej nie zapomina odebrać od Czerepacha należnych synowi pieniędzy.
- Podczas konferencji prasowej dziennikarze są zachwyceni pełną poświęcenia postawą Kozioła, który przywrócił im wiarę w polityków. Obrażenia na jego głowie (powstałe w starciu z torebką Solejukowej), czynią jego bohaterstwo jeszcze bardziej wiarygodnym.
- Solejuk na próżno tłumaczy kolegom, że jego Jasiek jest cały i zdrowy. Zgadza się postawić flaszkę w jego intencji, ale nie chce więcej słyszeć ani słowa o pożarze.
- Po udanej konferencji prasowej politycy popijają w biurze koniak. Otworzyliśmy nowy rozdział w historii marketingu politycznego - stwierdza Ola. Wtem przychodzi biskup, żeby wyrazić bratu uznanie za jego bohaterstwo.
- Wychodząca ze szkoły dyrektorka informuje Solejukową, że zdecydowała się zatrudnić ją na pół etatu. Obrzuca też kobietę krytycznym wzrokiem i każe jej się ogarnąć, ale Kazia zupełnie nie rozumie sugestii.
- Po wyjściu biskupa Ola odkrywa, że nawet bez ich zgłoszenia dołączono prezesa do rankingu kandydatów na prezydenta, a dzisiejsze sondaże dają mu aż 31% szans.
S10/E121 Geny nie kłamią
- Solejukowa starannie przygotowuje się do lekcji filozofii. Nie chce dzieci zanudzić teorią, tylko nauczyć je myślenia. Mąż nie rozumie jej problemów i nazywa Kazię nauczycielką za dychę. Aż ciekawość bierze jakby to było inteligentnego męża mieć - rozmarza się kobieta, ale szybko schodzi na ziemię: Nie ma co marzyć, jest jak jest.
- Biskup chce się wybrać na spacer i uspokaja gospodynię, że pójdzie w sutannie i w towarzystwie proboszcza.
- Klaudia czeka w urzędzie na panią wójt. Oglądając w telewizji kolejną powtórkę z pożaru szopy, nie ma cienia wątpliwości, że film o uratowaniu Jasia Solejuka jest zwykłą propagandą wyborczą. Zna swojego ojca i wie, że nigdy nie naraziłby swojego życia. Tymczasem Więcławska ma problemy z Radą Gminy, której przewodniczącym został radny z Dopiewa, bo miała wobec niego zobowiązania.
- Ola i Czerepach martwią się, że prezes z wywiadu na wywiad coraz bardziej się puszy i coraz więcej mówi, może więc w końcu się zdemaskować. Tymczasem jutro czeka go aż pięć wywiadów. Asystentka każe Arkadiuszowi się poświęcić i napić się z szefem, żeby nazajutrz miał wielkiego kaca, co zagwarantuje, że będzie cedził słowa jak prawdziwy mężczyzna.
- Solejuk martwi się, że jego żona ma zostać nauczycielką, ale koledzy mu zazdroszczą. Wspominają z sentymentem szkolne lata i nauczycielki, w których się kochali.
- Na widok biskupa i proboszcza jakaś młoda dziewczyna zawraca z drogi i ucieka. Ksiądz Robert wyjaśnia, że to Patrycja od Zwinków zza rzeki. Jest w piątym miesiącu ciąży, ojciec dziecka odszedł w siną dal, a ją i rodzinę cała wieś wytyka palcami. Biskup postanawia złożyć Zwinkom wizytę.
- Chociaż jest już po godzinach urzędowania, radny z Dopiewa siedzi w gabinecie Więcławskiej i skrupulatnie przegląda faktury, kwestionując zakup pięciu gumek myszek zamiast pięciu ołówków z gumką, co przyniosłoby oszczędności. Wpada zniecierpliwiona Klaudia, żeby się dowiedzieć, kiedy wreszcie gmina załatwi autokar, który ma zawieźć ludzi do teatru w Lublinie. Więcławska z satysfakcją odsyła ją do radnego.
- Stach Japycz opowiada o młodej i pięknej nauczycielce geografii, w której kochali się wszyscy uczniowie męskiej klasy. Kobieta wpadła przez nich w depresję, gdyż udawali, że nie mają pojęcia, gdzie co jest na mapie, bo wtedy ona wstawała, żeby im to pokazać, a oni mogli ją podziwiać w pełnej krasie. Po roku pracy geografka odeszła z zawodu, a klasę przejął nauczyciel, który z kolei nadziwić się nie mógł ich gruntownej znajomości mapy. Japyczowi została ona do dziś. Wreszcie i Solejukowi rozwiązuje się język. Wspomina swoją nauczycielkę od prac ręcznych i jej spojrzenie znad opuszczonych na nos okularów. Pod wpływem tego spojrzenia kiedyś wbił sobie gwóźdź w rękę. Ano, sam widzisz, Solejuk, jaka potęga w oświacie tkwi - podsumowuje dyskusję Stach.
- Prezes z zadowoleniem ogląda w telewizji kolejną powtórkę swojego bohaterskiego czynu. Halina kpi z męża i również podejrzewa, że w tym wszystkim jest jakiś szwindel.
- Klaudia na próżno próbuje przekonać radnego, że ludziom potrzebna jest kultura, aby mogli się rozwijać, ale przedtem trzeba im tę kulturę przybliżyć. On uważa, że jest demokracja i każdy ma prawo wyboru. Nie pomaga nawet krzyk, bo mężczyzna jest na niego uodporniony, będąc żonaty od czterdziestu lat. Wreszcie Klaudia wpada na szatański pomysł.
- Zaskoczona Zwinkowa przyjmuje w domu biskupa i proboszcza, którzy nie przyszli ganić, tylko wesprzeć rodzinę w potrzebie.
- Pozostawiona sam na sam z radnym Klaudia budzi w nim nadzieję na karierę polityczną, ponieważ zbliżają się wybory parlamentarne. Obiecuje mu swoją protekcję przy załatwieniu dobrego miejsca na liście wyborczej. Zostanie posłem, jeśli będzie przepychał na Radzie Gminy wszystkie jej inicjatywy kulturalne. Radny zgadza się bez zastrzeżeń.
- Rozmarzeni koledzy uświadamiają Solejukowi, jakie to wielkie szczęście mieć za żonę nauczycielkę, a on odkrywa, że Kazia ma nawet podobne okulary.
- Po rozmowie z Klaudią radny z Dopiewa oświadcza Więcławskiej, że należy ze wszystkich sił wspierać kulturę. Kiedy zdumiona pani wójt pyta Klaudię, jak tego dokonała, ta odpowiada: Użyłam genów po tatusiu. Nie lubię sięgać do tej puli, ale to była sytuacja wyższej konieczności.
- Zgodnie z wytycznymi Oli Czerepach przychodzi do prezesa oblać jego sukces polityczny.
- Biskup wyjaśnia Zwinkom, jak powinni się zachowywać w tej przykrej dla nich sytuacji - przede wszystkim wspierać córkę, a potem pokochać jej niczemu niewinne dziecko. Każe im przyjść w niedzielę na sumę, żeby usłyszeli, co ma do powiedzenia ludziom, którzy im dokuczają. (...) takich chrześcijan, co to najchętniej kamieniami albo złym słowem w innych rzucają, to ja w tej parafii serdecznie dosyć mam. I albo ja już całkiem głupi jestem, albo Panu Jezusowi zupełnie o co innego chodziło - mówi na zakończenie. Oświadcza również, że osobiście udzieli uroczystego chrztu nowemu wiernemu parafii.
- Czerepach przekonuje Halinę, że wszystko, co widać na filmie to święta prawda, ale ona jest nadal sceptyczna. Dopiero wersja dźwiękowa filmu, na której słychać rozpaczliwe krzyki Oli, sprawia, że kobieta zaczyna wierzyć, iż jej mąż faktycznie dokonał bohaterskiego czynu, narażając własne życie.
- Proboszcz ma wątpliwości, czy powinno się chrzcić na sumie nieślubne dziecko, bo jeszcze ktoś pomyśli, że biskup pochwala stosunki przedmałżeńskie. Oburzony dostojnik wyjaśnia, że ich nie pochwala, ale jeszcze bardziej nie pochwala potępiania i piętnowania. Rodzi się też problem, jak decyzję biskupa wytłumaczyć Michałowej.
- Do dworku niespodziewanie przyjeżdża Grażyna, matka Kingi. Dowiaduje się, że Lucy z Dorotką wyjechały do Ameryki.
- Wieczorem Solejukowa nadal ślęczy nad konspektami lekcji. Maciej przynosi bukiet kwiatów dla pani profesor.
- Halina wypytuje męża o szczegóły zajścia, a on odgrywa przed nią niezłomnego bohatera, ze wzruszeniem opowiadając o niebezpieczeństwach, jakie na niego czyhały podczas pożaru.
- Przy kolacji biskup informuje Michałową o swojej decyzji dotyczącej chrztu nieślubnego dziecka Patrycji. Gospodyni przyjmuje tę wiadomość z radością i dumą, mówiąc: (...) wydaje mi się, że ten nasz Kościół najświętszy to ciągle protestuje, obraża się i straszy. I dlatego młodzi nie chcą do kościoła chodzić, a i sporo dorosłych także. (...) A jak trafi się taki kapłan co wspiera zamiast krzyczeć, to właśnie takiego kochają i od tego stają się lepsi. Biskup w całości popiera poglądy swojej gospodyni.
- Solejukowi zebrało się na nocne amory, nawet wziął prysznic. No to chodź, żeby ta twoja higiena osobista całkiem nie zmarnowała się - zachęca go żona. Maciej prosi ją, żeby wzięła do sypialni okulary. Ten rekwizyt niewątpliwie dodaje mu animuszu, bo po wszystkim Kazia stwierdza, że dawno nie przeżyła czegoś takiego. Ocenia to jednak na czwórkę z plusem, bo na piątkę mąż musi się jeszcze bardziej postarać, a on natychmiast przystępuje do poprawy oceny.
- Kusy i Kinga zastają w kuchni wystawną kolację przygotowaną przez Grażynę, która oświadcza, że ktoś musi się nimi zająć. Wypytuje też o Lucy i ewentualny rozwód, a Jakub nie jest pewien, jakie plany ma żona wobec ich związku.
- Halina liczy na gorące chwile z mężem, ale ten zmorzony alkoholem zasypia. Kobieta z czułością okrywa swego bohatera kołdrą.
- Rano Grażyna przygotowuje równie wystawne śniadanie. Zamierza odłożyć swoje sprawy i zostać parę dni w Wilkowyjach, żeby odkarmić Kusego i córkę. Zostawia ich przy stole, a sama jedzie do Radzynia zrobić zakupy na obiad. Kinga zastanawia się, jakie są motywy jej działania, bo przecież nie mogła się aż tak zmienić. Tymczasem Kusy po raz pierwszy od dłuższego czasu odczuwa potrzebę malowania.
- Zgodnie z przewidywaniami Oli prezes po wczorajszym piciu nie jest szczególnie rozmowny podczas wywiadów. Nagle przychodzi Klaudia i żąda dla radnego z Dopiewa biorącego miejsca na liście wyborczej, inaczej powie dziennikarzom, że incydent z pożarem to zwykłe oszustwo. Czerepach początkowo oponuje, ale musi się ugiąć przed szantażem, tym bardziej że Klaudia wyjaśnia, do czego potrzebuje "tego kretyna".
- Po upojnej nocy zadowolony Solejuk stawia kolegom wino. Stach domyśla się powodu radości Macieja, a on potwierdza, że z nauczycielką to zupełnie co innego.
- Obładowana zakupami Grażyna wraca do dworku i dowiaduje się, że kryzys twórczy Kusego minął. Dochodzi do wniosku, że mężczyźni to bardzo proste urządzenia są. (...) Zadbać trochę, nakarmić parę razy porządnie i działa. Z dumą oznajmia, że na obiad będzie sandacz w sosie kaparowym, po którym malarz z pewnością stworzy arcydzieło.
- Czerepach ostro karci radnego z Dopiewa, który w międzyczasie próbował pod biurem udzielać wywiadu dziennikarzom. Każe mu wypełnić deklarację członkowską i obiecuje drugie miejsce na Podkarpaciu. Zadowolona Klaudia wychodzi, a Ola snuje plany związane z przyszłą karierą polityczną kobiety, która dziś "załatwiła ich lewą ręką". Arkadiusz jest wniebowzięty, że ma tak inteligentną asystentkę, z którą może porozmawiać o politycznych strategiach.
- Podczas niedzielnej mszy Zwinkowie siedzą w pierwszej ławce obok Michałowej i Japycza. Biskup grzmi z ambony, potępiając zachowanie wiernych, którzy nie tylko nie wspomogli ludzi doświadczonych przez los, a jeszcze ich piętnowali. Pan nasz każe nam bliźniego jak siebie kochać, pomagać mu, wesprzeć, dzielić się, a my zamiast tego piętnujemy, osądzamy, szydzimy. Tacy to z nas chrześcijanie - mówi z goryczą, po czym informuje zebranych, że kiedy dziecko Patrycji się urodzi, on sam je z dumą ochrzci i wszystkich zaprasza na tę uroczystość.
- Pod wpływem kazania biskupa ludzie wychodzą z kościoła lepsi, niż do niego wchodzili. Przede wszystkim zupełnie zmieniają swoje nastawienie do Zwinków - pełni życzliwości podchodzą do nich, przepraszają, ściskają, życzą szczęścia.
S10/E122 Wszystko jest teatrem
- Rano w dworku kolejne luksusowe śniadanie. Kinga przyprowadza Kubę i przedstawia go matce, a ta wita mężczyznę niezwykle ciepło i chwali gust córki.
- Sondaże wskazują kolejny skok poparcia dla Kozioła - 7% do góry, czyli już 38%, a jeszcze nie został nawet zgłoszony jako kandydat na prezydenta. To ma nastąpić właśnie dziś. Elegancko ubrany prezes odrzuca przygotowany tekst przemówienia, gdyż do tej chwili szykował się całe życie i niepotrzebne mu ściągawki. Ola jest zaniepokojona, ale Czerepach nie ma obaw, bo kiedy w nim jego naturalny talent polityczny się budzi, wtedy jest najlepszy.
- Klaudia i Fabian rozwieszają informację dla mieszkańców, że jutro jest darmowy wyjazd do Lublina na spektakl "Mistrz i Małgorzata". Dziewczyna próbuje nakłonić do uczestnictwa w kulturze bywalców ławeczki, ale oni grzecznie acz stanowczo odmawiają.
- Ola i Czerepach obserwują zamyślonego prezesa, który "wchodzi w rolę". Pomaga mu w tym album o Piłsudskim.
- Grażyna przeciera podłogę w holu, kiedy akurat dzwoni Lucy. Kobieta informuje ją, że Kusy maluje, bo wreszcie ma do tego odpowiednie warunki. Mężczyzną trzeba się zająć, a nie myśleć tylko o swojej karierze. Lucy jest oburzona oskarżeniami, ale Grażyna szybko kończy połączenie pod pretekstem sprzątania i gotowania obiadu.
- Stach chętnie pojechałby do teatru, bo zna powieść Bułhakowa i ciekawy jest jej adaptacji, ale słuch mu szwankuje. Czyli, jak o teatr chodzi, to, za przeproszeniem, tylko pantomima mi została - stwierdza ze smutkiem.
- Podczas konferencji prasowej Paweł Kozioł wygłasza krótkie i dosadne przemówienie. Drodzy Rodacy! Nie planowałem tego kroku, bo ja ręki po zaszczyty wyciągać nie lubię. I wcale nie mówię, że ja na tym stanowisku najlepszy będę, bo sam wiem, że nie. Dlatego do ostatniej chwili czekałem - niech się zgłosi dobry kandydat, to sam go z całej siły poprę, dla dobra naszej kochanej ojczyzny. Ale sami widzicie - nikt się taki nie zgłosił. Albo niepoważne jakieś kandydatury, albo te same zgrane twarze, co zawsze. A nasza ojczyzna czekać nie może. Wiadomo, ilu rodakom się ciężko żyje, ile rzeczy trzeba naprawić i to zaraz, naprawdę, a nie na niby i na święty nigdy. Dlatego musiałem się zgodzić, że trzeba wziąć ten ciężar na własne barki, i jestem, za waszym przyzwoleniem, gotów. Zgłaszam swoją kandydaturę na urząd Prezydenta Rzeczpospolitej.
- Violetka jest bardzo chętna na wyjazd do teatru. Posterunkowy Wojtek też chciałby pojechać, ale Klaudia wybija mu ten pomysł z głowy, żeby ludzie nie myśleli, że jadą pod nadzorem policjanta. Dodatkowo Violetka straszy go swoim nieprzewidywalnym i bardzo zazdrosnym mężem.
- Przerażona i zbulwersowana Michałowa informuje biskupa Kozioła o nieoczekiwanej decyzji jego brata.
- Ola i Czerepach odbierają liczne telefony od dziennikarzy. Kilkakrotnie dzwoni również biskup Kozioł, ale prezes nie odbiera. Arkadiusz wietrzy problemy, bo co innego rozdział Kościoła od państwa, a co innego konflikt między bliźniakami. Prezes postanawia osobiście załatwić tę sprawę.
- Michałowa i biskup są w czarnej rozpaczy i kombinują, jak zaradzić nieszczęściu i wstydowi. Wizja prezydenta Kozioła witającego np. Baracka Obamę jest ponad ich wyobrażenie. Biskup Kozioł postanawia zasięgnąć rady swego mentora, biskupa Sądeckiego.
- Kusy próbuje połączyć się z żoną, ale ona nie odbiera, co go niepokoi. Kinga lekceważy problem i nazywa go "starym dziadkiem". No sorry, za łagodny charakter to my jej nie kochamy - broni dziewczyny Kuba.
- Hadziuk się zastanawia, po co w ogóle istnieje teatr. Pietrek uważa, że dla rozrywki. Solejuk ma uraz do teatru, bo kiedy raz w życiu był tam ze szkołą, to niesprawiedliwie posądzono go o plucie przez rurkę plasteliną w aktora i wyprowadzono za ucho z widowni. Stach próbuje wyjaśnić, że teatr to kultura, czyli przeciwieństwo chamstwa, ale jako człowiek ugodowy w porę przerywa niebezpieczną dyskusję.
- Prezes z Czerepachem składają wizytę w kurii i oznajmiają biskupowi Sądeckiemu, że Kozioł stara się o urząd Prezydenta RP, co ten początkowo bierze za żart. Panowie chcą zapewnienia, że Kościół zachowa w tej kwestii neutralność sensu stricto, bo zasadniczo jest neutralny, tyle że ta neutralność różne odcienie może mieć - negatywne bądź pozytywne. Biskup Sądecki daje słowo, że kuria nie będzie się wtrącać, ale nie wierzy, że naród wybierze takiego prezydenta.
- Kusy i Kinga bezskutecznie próbują połączyć się z Lucy, w końcu po trzech godzinach kobieta ukazuje się na monitorze. Krótko informuje o zarzutach Grażyny i rozłącza się, udając, że jest bardzo zajęta. Tymczasem Grażyna wraca obładowana zakupami i zapowiada ekstra obiad.
- Na schodach kurii biskup Piotr Kozioł spotka brata i wyzywa go od podstępnych węży i podłych gadów. To, że bliźniaka widzisz, wcale nie znaczy, że w lustro patrzysz - odcina się Paweł. Awanturze zapobiega biskup Sądecki, wyjaśniając: Każdy, nawet najmniej godny kandydat ma prawo zgłosić się. Niezbyt mądre to prawo, ale takie jest. Wydaje też polecenie, że biskup Kozioł musi zachować neutralność wobec brata, bo jest częścią kurii.
- Kusy i Kuba zachwycają się obiadem Grażyny, tylko Kinga jest podejrzliwa i wypytuje matkę, co zaszło podczas rozmowy z Lucy.
- Biskup Sądecki uspokaja zdenerwowanego biskupa Kozioła, że nikt nie jest odpowiedzialny za rodzinę. On sam ma siostrzeńca lewaka i anarchistę, który może też kiedyś wystartuje w wyborach. Dostojnik pociesza się myślą, że naród nie jest głupi, i każe podwładnemu zaufać opatrzności bożej.
- Późnym wieczorem Klaudia rozwiesza ostatnie informacje o darmowym wyjeździe do Lublina. Martwi się jednak, że nikt nie skorzysta z oferty.
- Michałowa jest oburzona decyzją biskupa Sądeckiego i namawia biskupa Kozioła do buntu, ale jego obowiązuje obediencja, czyli nakaz bezwzględnego posłuszeństwa wobec przełożonych.
- W biurze poselskim trwają przygotowania do pierwszego wywiadu z kandydatem na prezydenta, tymczasem flagi w tle są nierówne: unijna jest mniejsza niż państwowa. Po zastanowieniu Kozioł uznaje, że tak właśnie będzie bardzo dobrze.
- Ubrana w czerwoną bluzkę Grażyna maluje się przed lustrem, bo zaraz będzie szykować obiad. Kinga przygląda się jej podejrzliwie.
- Pierwsze pytanie dziennikarki dotyczy właśnie flag, które są chyba niedobrane. Tymczasem prezes tłumaczy, że wielkość flag jest dokładnym odbiciem jego stanowiska, bo Unia jest ważna, ale Polska jeszcze ważniejsza. Te flagi we wszystkich serwisach będą dzisiaj pokazywać - cieszy się Czerepach.
- Michałowa zakazuje biskupowi oglądania wiadomości, bo jak nie można reagować, to i lepiej nie patrzeć. Zdesperowany duchowny wybiera się zatem na spacer.
- Kolejne pytanie dziennikarki dotyczy tradycyjnych wyjazdowych spotkań z wyborcami w Polsce - czy będzie uruchomiony "kozłobus". Prezes odpowiada, że zna wszystkie problemy Polaków od podszewki, a pieniądze, zamiast na wycieczki krajoznawcze, wydał na ekspertów. Przedstawia w kilku punktach program naprawy najważniejszych dziedzin, a kiedy dziennikarka zarzuca, że te sprawy nie leżą w kompetencjach prezydenta, proponuje, by naród w wyborach parlamentarnych zagłosował na PPU, wtedy dostanie w pakiecie prezydenta i nowy rząd, który zrealizuje wszystkie jego postulaty.
- Kinga zwierza się Kusemu ze swoich podejrzeń co do matki. Nie wierzy, że mogła się aż tak zmienić. Przypomina, że kiedyś zostawiła ją w dworku jak walizkę. Jest pewna, że kobieta coś kombinuje.
- Przed biurem poselskim biskup trafia na tłum dziennikarzy, którzy rzucają się na niego z pytaniami dotyczącymi startu brata w wyborach prezydenckich. Duchowny ucieka w popłochu, odmawiając jakichkolwiek komentarzy.
- Kinga łączy się z Lucy i wypytuje o przebieg rozmowy z Grażyną, przekonując ją, że kobieta wcale nie jest taka idealna, jaką teraz udaje. Przerywa połączenie, widząc elegancką matkę z siatkami pełnymi zakupów, bo nagle zaczyna jasno rozumieć jej plan.
- Witebski dostaje od prezesa propozycję napisania programu reform. Ma on być oparty o opracowania dokonane przez wiceministrów i zrozumiały dla przeciętnego wyborcy. Pisarz początkowo się wykręca, ale kapituluje, dowiedziawszy się o kwocie wynagrodzenia (plus 50% za ekspres).
- Kinga robi matce awanturę, zarzucając jej wprost, że zastawia sidła na faceta z pięknym dworkiem. Uważa, że to wielkie świństwo wobec ludzi, których ona traktuje jak rodzinę.
- Nadjeżdża autokar do Lublina, ale ludzi nie widać, bo jeszcze 40 minut do odjazdu. Klaudia jest przekonana, że wieś robi jej na złość. Jednak o czasie na przystanek przychodzi tłum ludzi. Dla Klaudii i Fabiana brakuje miejsca i nie mogą jechać. Dziewczyna traktuje to jako uznanie dla swoich działań.
- Odgłosy kłótni Kingi z matką słychać przed dworkiem. Kusy i Kuba przezornie schodzą z drogi rozzłoszczonym kobietom, kryjąc się na ganku kanciapy.
- Biskup Kozioł jest coraz bardziej zdenerwowany. Michałowa parzy jemu i sobie uspokajające ziółka od babki, dopiero potem pozwala włączyć telewizor.
- Z bezpiecznej przystani panowie obserwują dalszy przebieg awantury. Kuba jest ciekawy, ale Kusy go hamuje: Lepiej poczekać godzinę za długo, niż wyrwać się o minutę za wcześnie. Wreszcie matka i córka wychodzą z dworku, obie wzburzone, wymachujące rękami. Grażyna pakuje walizkę do bagażnika i odjeżdża. Kusy radzi Kubie, aby poszedł wspierać Kingę, a sam zamierza jeszcze posiedzieć na ganku.
- Doktor Wezół zostaje wezwany na plebanię, gdyż biskup i Michałowa zasłabli po obejrzeniu wiadomości. Gospodyni zarzuca lekarzowi, że też jest z bandy PPU, ale on tłumaczy bezradnie, że żona mu kazała.
- Wieczorem Klaudia z Fabianem niecierpliwie czekają na powrót autokaru. Ludzie wysiadają z siatkami pełnymi zakupów, bo obok teatru było duże centrum handlowe. Na spektaklu była tylko Violetka, która zachwycona opowiada o swoich wrażeniach i chciałaby pojechać jeszcze raz. Klaudia jest załamana.
- Wezół ordynuje pacjentom kroplówkę i sugeruje nawet pobyt w szpitalu, ale w efekcie postanawia tylko zamówić więcej kroplówek, bo powodów do zdenerwowania będzie przybywać.
- Kinga informuje Lucy, że Grażyna nagle wyjechała i na pewno prędko nie przyjedzie. Lucy w lot rozumie, jaką ma wspaniałą przyjaciółkę. Kiedy pyta, jaka była reakcja Kusego, Kinga stwierdza krótko: Jak to facet - nic nie kuma.
- Biskup Kozioł bardzo przeżywa start brata w wyborach prezydenckich. Stracił apetyt i chęć do życia. Michałowa radzi odsunąć go od wszelkich źródeł informacji, żeby nie pogłębiać stresu.
- Halina słyszy w radio, że jej mąż jest najpoważniejszym kandydatem na prezydenta i dopiero teraz zaczyna rozumieć powagę sytuacji.
- Więcławska przekazuje Kindze pustostan z przeznaczeniem na klubokawiarnię. Gmina nie będzie pobierać czynszu, ale lokal trzeba wyremontować na własny koszt, spełniając przy tym wymogi sanepidu. Woda, kanalizacja, łazienka - to absolutna konieczność, ale i spory wydatek, jednak pani wójt stoi na stanowisku, że: Jak chcecie biznes mieć i zarabiać, to musicie skądś tę kasę na remont wytrzasnąć.
- Czerepach utwierdza przerażoną Halinę w przekonaniu, że ma ona poważne szanse zostać prezydentową. Tysiące kobiet nerkę by oddały za taki zaszczyt, albo nawet obie - mówi.
- Pietrek zastanawia się nad finansową przyszłością swojej rodziny. Dzieci rosną i wydatki są coraz większe. Moja rada taka jest: dopóki ci kobita łba nie suszy, nie przejmuj się. Jak zacznie, będziesz się martwił, a tera normalnie każdą chwilą spokoju ciesz się - doradza życzliwie Hadziuk.
- Do Lodzi też zaczyna powoli docierać, że wkrótce może zostać "pełną premierową".
- Więcławski wyjaśnia żonie, że nie może się podjąć remontu lokalu, bo na okres sprawowania urzędu wiceministra zawiesił działalność swojej firmy budowlanej. Oboje martwią się przy okazji o kondycję biznesu, gdyż przez ten czas stracą wielu klientów. Warto by było powierzyć firmę komuś zaufanemu. W tym momencie z urzędu wybiegają zaaferowane Lodzia i Halina, tłumacząc szefowej, że mają do załatwienia sprawy wagi państwowej.
- Kinga i Kuba odwiedzają Dudę w biurze, chcąc się poradzić w sprawie klubokawiarni. Klaudia, sfrustrowana nieudaną wycieczką do teatru, przekonuje ich, że w tym społeczeństwie nic nie da się zrobić dla podniesienia kultury.
- Więcławski spotyka Witebskiego, który właśnie idzie zrobić próbę fokusową dla napisanego przez siebie programu reform, czyli sprawdzić, czy normalni ludzie coś z tego kumają. Pytany o Pietrka, który w czasie jego nieobecności zarządzał radiem, Tomasz zachwala jego bezwzględną uczciwość.
- Lodzia i Halina idą do biura poselskiego i urządzają mężom wielką awanturę, bo nie zostały przez nich uprzedzone, że walka o najwyższe stanowiska w kraju to nie gra, tylko działanie całkowicie na serio. Wychodząc, porywają ze sobą zaskoczoną Olę, bo teraz one potrzebują asystentki.
- Więcławski zatrzymuje auto nieopodal ławeczki i w zadumie przygląda się Pietrkowi, budząc niepokój bywalców, którzy myślą, że chce ich powołać na świadków w jakiejś aferze korupcyjnej.
- Biskup Kozioł nie ma apetytu nawet na swój ulubiony barszcz z uszkami. Michałowa wpada na pomysł, jak go ratować. Nakazuje księżom zaraz po obiedzie jechać do kurii i na kolanach błagać biskupa Sądeckiego, żeby cofnął swoją decyzję o neutralności, bo inaczej jego podwładny dostanie zawału.
- Witebski przeprowadza w restauracji badania fokusowe, w których uczestniczą Violetka, Francesca i policjant Wojtek. Czyta im swoje teksty dotyczące propozycji zmian w przetargach i oświacie, ale słuchacze najwyraźniej nie ogarniają całości, a przy tym się nudzą.
- W końcu Więcławski decyduje się podejść do Pietrka i zaprosić go na rozmowę o biznesie.
- Lodzia i Halina żądają, aby Ola dała im wskazówki, czego się wymaga od żon przyszłych głów państwa. Asystentka zaczyna od przeglądu ich szaf.
- Witebski pokazuje Czerepachowi swój tekst i ze smutkiem stwierdza, że dla zwykłych ludzi jest on zbyt trudny. Arkadiusz jest zdziwiony, bo według niego wszystko wyłożono jasno i zrozumiale. Dopiero prezes wyjaśnia im fenomen myślenia zwykłych ludzi, których tak naprawdę nie obchodzą sprawy dotyczące dobra ogółu. Wprawdzie niektórych obchodzą, ale tych niektórych (...) jest za mało, żeby nas wybrali.
- Młodzi przychodzą do Kusego po radę w sprawie klubu, a on im uświadamia, że w Wilkowyjach nie mają co liczyć na kokosy. Jednak widzi pewną szansę, bo wieś zawsze była bardziej uspołeczniona niż miasto.
- Ubrania Haliny absolutnie nie pasują do wizerunku prezydentowej, więc Lodzia zdaje sobie sprawę, że i jej szafa nie spełni oczekiwań. Ola sadza obie panie do komputera, żeby pooglądały zdjęcia poprzednich pierwszych dam i wyciągnęły wnioski. Jutro zabierze je na zakupy do Warszawy, a resztę ubrań zamówi się u najlepszych krawców. Lodzia proponuje telewizyjnego stylistę, ale asystentka wyjaśnia: Pani nie ma w operze śpiewać, tylko godnie reprezentować kraj i męża, a to wymaga zupełnie innego kostiumu.
- Więcławski prowadzi Pietrka do pustostanu i prosi, żeby zrobił kosztorys remontu pomieszczenia pod klubokawiarnię, a jeśli mu się to uda, dostanie propozycję pracy. Ten przystępuje do działania, obliczając wszystko "w głowie".
- Prezes skraca tekst Witebskiego, przystosowując go do możliwości percepcyjnych zwykłych obywateli. Program staje się zbiorem ogólników typu: Szkoły przestaną dzieci głupot uczyć, tylko pomogą im radzić sobie w życiu. Przetargi będziemy robić z głową, żeby nie było przekrętów i żeby grosz publiczny się nie marnował. Tomasz jest zbulwersowany, że te demagogiczne hasła to niby wynik badań najlepszych specjalistów. Jednak prezes mówi, że zawsze po każdym haśle nastąpi informacja: Wiemy jak to zrobić, bo nam najwybitniejsi eksperci poradzili. To "jak" to już ludzi w ogóle nie obchodzi i nie chcą tego słuchać, bo musieliby zacząć myśleć - wtrąca się Czerepach. A naród myśleć nie lubi, dlatego władze wybiera, żeby to całe myślenie mieć z głowy - konkluduje Kozioł. Witebskiemu, przerażonemu wizją bezmyślnego społeczeństwa, Arkadiusz przytacza przykład z "Braci Karamazow" i dodaje: Można powiedzieć, że prezes intuicyjnie doszedł do tego samego, co Dostojewski, tylko że znalazł dla tej wiedzy praktyczne zastosowanie.
- Oglądając zdjęcia w Internecie, panie pod kierownictwem Oli uczą się eleganckiego stylu ubierania.
- Wypełniając prośbę Michałowej, księża na klęczkach błagają biskupa Sądeckiego, żeby pozwolił biskupowi Koziołowi jakoś zareagować na poczynania swego bliźniaka. Zgodnie z przewidywaniami zostają przez rozgniewanego dostojnika wywaleni za drzwi.
- Pietrek szacuje koszt remontu budynku na 9,5 tys. złotych. Jest to zgodne z obliczeniami Więcławskiego, który w tej sytuacji proponuje mężczyźnie przejęcie swojej firmy.
- Kusy jak z rękawa sypie pomysłami na działalność klubokawiarni z wykorzystaniem specyfiki wsi. Proponuje zamawianie ciast u różnych gospodyń, żeby nakłonić je do rywalizacji, albo zorganizowanie turnieju brydżowego czy pokazywanie na dużym ekranie transmisji sportowych. W końcu idzie malować, bo denerwują go zewnętrzne objawy uczuć okazywane przez obie pary, a artysta jak nieszczęśliwy, najbardziej płodny.
- Konsultacje z Olą trwają do późnego wieczora. Na koniec pokazuje ona Lodzi i Halinie zdjęcia willi premiera oraz pałacu prezydenckiego, gdzie będą mieszkały po wyborach. Kiedy mężowie wracają do domu, panie żądają od nich złotych kart kredytowych na jutrzejsze zakupy, a asystentka pociesza, że może uda się wrzucić sprawunki w koszty kampanii wyborczej.
- Księża opowiadają Michałowej o fiasku swojej misji. Gospodyni postanawia wziąć sprawy w swoje ręce i kategorycznie nakazuje wikaremu, żeby jutro rano zawiózł ją do kurii.
- Pietrek wraca na ławeczkę i opowiada kolegom o propozycji Więcławskiego. Ma czasowo przejąć jego firmę, a jeśli wykaże się wynikami, w przyszłości zostanie wspólnikiem. Postanawia jednak to przemyśleć, bo warunkiem współpracy jest całkowity zakaz picia z małym wyjątkiem dla sobotnich wieczorów.
- Kuba podziwia obrazy Kusego, które ten namalował podczas bezsennej nocy.
- Kozioł i Czerepach proponują Witebskiemu nagranie spotów wyborczych w jego studiu. Mimo oporów Tomasza przystępują do działania. Prezes przed kamerą punkt po punkcie wygłasza demagogiczne hasła, kończąc każde stwierdzeniem: Wiemy jak to zrobić. Zniesmaczony Witebski konstatuje: Ja tam za bardzo religijny nie jestem, ale z tego to się chyba jednak pójdę wyspowiadać.
- Zdesperowana Michałowa przemocą wdziera się do gabinetu biskupa Sądeckiego, co go zresztą nie dziwi. Przedstawia mu tragiczne położenie biskupa Kozioła i odwołuje się do rozumu i doświadczenia dostojnika, wierząc, że pomoże on zaradzić jego problemom. Nie zamierza wyjść, dopóki tak się nie stanie. Bo ja eminencję szanuję, bardzo szanuję, ale biskupa Kozioła to kocham jak syna - mówi ze łzami w oczach.
- Jedyny Stach Japycz nie widzi nic dziwnego w fakcie, że firmę trzeba prowadzić na trzeźwo. Uważa też, że większości ludzi wystarcza spożywanie alkoholu raz w tygodniu, a na protesty kolegów odpowiada: Ale trzeba (...) prawdzie w oczy spojrzeć i powiedzieć, że my tu na ławeczce jesteśmy ponad statystykę trunkowi. Przypomina też wszystkim, że Pietrek ma małe dzieci i jego obowiązkiem jest o nie zadbać, po czym namawia go gorąco, aby z pocałowaniem ręki przyjął propozycję Więcławskiego.
- Ola nie da rady wrócić do biura, bo jest wykończona sześciogodzinnymi zakupami odzieżowymi. Jednak widok Lodzi i Haliny w nowej odsłonie dodaje jej sił, zabiera się więc za szkolenie pań z protokołu dyplomatycznego.
- Więcławska z żalem informuje Kingę, że jej mąż nie może pomóc w remoncie, bo zawiesił firmę. Obiecuje jednak znaleźć taniego hydraulika i dołożyć trochę pieniędzy z funduszu gminy. Przychodzi Pietrek i mówi o swojej umowie z Więcławskim - od teraz to on jest szefem firmy budowlanej. Kinga prosi go o pomoc w remoncie, a on obiecuje darmową robociznę w ramach budowania własnej marki.
- Ola zapoznaje panie z tajnikami protokołu dyplomatycznego, którego zawiłości tak je przerażają. że gotowe są rozejść się z własnymi mężami.
- Biskup Sądecki dzwoni na plebanię i oświadcza, że jako kapłan i biskup Kozioł musi być neutralny, ale jako brat nie musi, bo żaden biskup nad więzami krwi władzy nie ma. Piotr Kozioł postanawia zatem wypowiedzieć się prywatnie na temat poczynań Pawła Kozioła.
S10/E124 Wet za wet
- Na plebanii trwa burza mózgów, gdzie biskup Kozioł może zamieścić prywatne oświadczenie w sprawie swojego brata. Wikary podsuwa Internet jako najbardziej popularne źródło informacji dla ludzi w każdym wieku - nawet Barack Obama i Hilary Clinton korzystali z niego podczas swoich kampanii wyborczych. Czego to człowiek dożył - ja przez Internet - dziwi się biskup.
- Kozioł i Czerepach nie dostają wsparcia od własnych żon. Halina od rana robi mężowi wymówki, że zachciało mu się zostać prezydentem bez jej zgody, a tymczasem ona za nic nie chce być prezydentową. Czerepach ma jeszcze gorzej - Lodzia wbija mu nóż w plecy, bo chce się z nim rozwieść akurat podczas kampanii wyborczej.
- Solejukowa ma tremę przed swoją pierwszą lekcją, bo zdaje sobie sprawę, jak wielka odpowiedzialność za przyszłe losy dzieci na niej ciąży. Nauczyciele Solejuka, Hadziuka i Pietrka aż tak się widać nie przejmowali, i dlatego znajdują oni przyjemność tylko w piciu piwa na ławeczce. I taki to paradoks jest, że wałkoniom najprzyjemniej na tym świecie - stwierdza rozgoryczona.
- Kozioł i Czerepach przekonują żony, że po wygranych wyborach będą miały wspaniałe życie pobawione codziennych obowiązków domowych: prania. sprzątania, gotowania itp. Ponadto każda dostanie asystenta, który podpowie, jak się zachować w danej sytuacji. Na koniec będą mogły wydać książkę o swoich losach. Zaintrygowane panie obiecują się zastanowić.
- Francesca i Wezółowa obserwują przechodzącego Kusego i dochodzą do wniosku, że bez żony się stacza. Obawiają się, że mężczyzna znowu popadnie w alkoholizm. Postanawiają otoczyć go opieką. Kując żelazo póki gorące, zapraszają słomianego wdowca - Dorota na obiad, Francesca na kolację.
- Dyrektorka przedstawia gronu Solejukową, która będzie uczyła filozofii na fakultetach. Nauczycielki są porażone widokiem jej stroju i po cichu wyśmiewają kobietę, tylko Marek Karat z szacunkiem wita nową koleżankę i życzliwie z nią rozmawia. Prędko też się orientuje, że ma do czynienia z osobą bardzo inteligentną i mądrą, więc liczy na dalsze ciekawe rozmowy. Kiedy rozlega się dzwonek, okazuje się, że Kazia przyszła do pracy znacznie wcześniej, bo nie mogła wysiedzieć w domu.
- Pietrek wystroił się w swoim pojęciu elegancko, bo jedzie z Więcławskim do urzędu załatwić przekazanie firmy. Na jego widok szef oznajmia, że przedtem muszą odwiedzić kilka sklepów. Koledzy sądzą, że będą oni kupować flaszkę i bombonierkę dla urzędników, Stach nawet nie próbuje wyprowadzić ich z błędu.
- Więcławska namawia Lodzię i Halinę, aby po wyborach nie porzucały swojej pracy, a do Warszawy jeździły tylko w weekendy. Przecież gdyby kobieta została prezydentem, to jej mąż na pewno nie siedziałby bezczynnie w Belwederze.
- Biskup prosi Witebskiego o możliwość skorzystania z jego studia, by publicznie wypowiedzieć się na temat poczynań swego brata. Gotów jest nawet za to zapłacić z własnej kieszeni, ale pisarz z pewnych powodów z przyjemnością chce mu pomóc za darmo.
- Zdenerwowana Jola decyduje się poczekać na powrót męża na ławeczce. Zauważa, że Weronka zamyka sklep na godzinę, bo jedzie po towar. Martwi się, że przez to traci klientów, ale Solejuk ją uspokaja: Nie traci. Zawsze uprzedza, to wtedy na zapas bierzemy.
- Piotr Kozioł wygłasza przed kamerą płomienny apel do brata, aby ten wycofał swoją kandydaturę na prezydenta, bo się nie nadaje na to zaszczytne stanowisko. Nasz kochany kraj, tyle razy tak boleśnie w historii doświadczany, jak kania dżdżu potrzebuje u władzy ludzi mądrych, doświadczonych i uczciwych, nie cwaniaków, którzy pijarowskimi sztuczkami wyborców otumanią, żeby dorwać się do władzy dla własnych korzyści i ambicji. (...) Tu chodzi o Polskę, naszą ojczyznę, a nią nie wolno się bawić.
- Lucy rozmawia z Kingą, która akurat wpadła z Kubą do dworku coś przekąsić, bo cały czas pracują przy remoncie klubu. Dowiaduje się, że Kusy poszedł na obiad do Wezółów i jest zdziwiona, bo doktorostwo nigdy przedtem ich do siebie nie zapraszali.
- Solejukowa prowadzi swoją pierwszą lekcję hospitowana przez dyrektorkę. Tłumaczy uczniom, że chce ich nauczyć logicznego myślenia, żeby nie wierzyli we wszystko, co usłyszą w telewizji, a nawet w szkole. Wyjaśnia, że nikt nie ma monopolu na rację, i nawet dyrektorka może się mylić. Ta, acz niechętnie, potwierdza, ale zaznacza, że zdarza jej się to bardzo rzadko.
- U Wezółów trwają przygotowania do obiadu. Dorota stanowczo żąda od męża, aby pomógł jej zmobilizować Kusego i pozytywnie nastawić go do życia. Mieczysław nie ma innego wyjścia.
- W biurze poselskim prezes, Czerepach i Ola zaniepokojeni oglądają oświadczenie Piotra Kozioła. Arkadiusz jest bliski zawału, bo uważa, że ich polityczne kariery legły w gruzach. Jednak prezes postanawia odpłacić bratu pięknym za nadobne.
- Kusy przychodzi na obiad, przynosząc gospodarzom kwiaty i wino.
- Solejukowa w ramach pracy domowej każe uczniom znaleźć przykłady głupoty: w telewizji, w Internecie czy w szkole. Wzburzona dyrektorka każe jej natychmiast po lekcji stawić się w gabinecie.
- Rozwścieczony prezes wraz ze swoją ekipą wdziera się do studia Witebskiego.
- Wyciąganie Kusego z depresji przybiera nieoczekiwany obrót. Po obiedzie zaczyna on smutny wywód o przemijaniu życia, młodości, uczuć, chęci, marzeń. Wszystko, co piękne, dawno minęło i nie wróci. Mówią, że czas wszystko leczy, ale czego nie mówią, to tego, że wszystko zabija - wzdycha nostalgicznie. Wezół dochodzi do wniosku, że przy Kusym czuje się optymistą, a Wezółowa z płaczem ucieka od stołu.
- Jola namawia Weronkę, żeby założyć przy sklepie magazyn, wtedy dostawcy będą sami przywozić jej towar.
- Dyrektorka tłumaczy Solejukowej, że szkoła opiera się na autorytecie i uczeń ma słuchać nauczyciela, a nie wymyślać, co on głupiego robi. Ja dwadzieścia parę lat pracuję w oświacie i wiem, że jeżeli nauczyciel nie ma autorytetu, to szkoła się rozpada - mówi. Niestety, ona nie ma możliwości zatrudniania samych orłów. Zabrania więc Kazi szukania głupot w szkole, ale przy okazji chwali też jej nauczycielskie zdolności: Ma pani ten dar, że jak pani mówi, to oni panią słuchają, a często to się nie zdarza.
- Prezes kończy swoje wystąpienie, wprawiając w osłupienie wszystkich obecnych w studiu. Okazał się tak przekonujący, że nawet Czerepach przez chwilę mu uwierzył.
- Jola i Weronka namawiają Więcławską, żeby na zapleczu sklepu otworzyć hurtownię, bo to bardzo opłacalny interes. Krystyna akceptuje ten pomysł, w związku z tym panie decydują się założyć spółkę, bo na swoim człowiek zawsze lepiej pracuje.
- Halina i Lodzia planują, jak przekonać mężów, żeby nie musiały towarzyszyć im w politycznej karierze. Mają też nadzieję, że będą mogły zachować swoje eleganckie stroje.
- Ławeczka w ponurym nastroju, bo sklep znowu zamknięty. Nagle podjeżdża samochód Więcławskiego i wysiada Pietrek, zupełnie odmieniony przez eleganckie biznesowe ubranie. Jedynie Stach dostrzega zmianę na lepsze. Kiedy nadchodzą Jola z Weronką, Patryk z radością informuje żonę, że ma firmę, a Jola mówi, że ona też.
- Kinga i Kuba są kompletnie wykończeni ciężką pracą przy remoncie klubokawiarni. Proponują, żeby Kusy pomógł im przy malowaniu ścian, ale on wieczorem wybiera się na kolację do Witebskich.
- Czerepach informuje dziennikarza, że prezes nie będzie komentował wystąpienia brata, bowiem odniósł się do niego w swoim oświadczeniu. Upewnia się też, że telewizja wyemituje oba nagrania. Kozioł jest tak zadowolony z sukcesu, że bez protestu zezwala Lodzi i Halinie, by nie przenosiły się do Warszawy, tylko pozostały w Wilkowyjach na swoich stanowiskach w urzędzie.
- Kiedy Lucy znowu dzwoni, Kinga mówi, że tym razem Kusy poszedł na kolację do Witebskich. Kobieta jest niezadowolona i gwałtownie przerywa połączenie.
- Na plebanii księża z Michałową czekają na "Wiadomości", bo proboszcz miał sygnał z kurii, że wystąpienie biskupa ukaże się w telewizji.
- Podczas kolacji u Witebskich rodzi się dyskusja, kto jest prawdziwym artystą. Kusy uważa, że ani on, ani Witebski. Artysta to jest ktoś, kto prawdziwą sztukę uprawia, horyzonty przekracza, nowe przestrzenie otwiera, o świecie mówi coś takiego, czego nikt wcześniej nie powiedział. Gombrowicz (...), Bruno Schulz (...). Tomasz jest bardzo przejęty jego słowami, natomiast Francesca zupełnie nie rozumie ich problemów.
- Na plebanii wszyscy z zadowoleniem oglądają piękne wystąpienie biskupa. Miny im rzedną, kiedy za chwilę pojawia się na ekranie prezes i odnosząc się do słów brata, sugeruje, że przeciwnicy polityczni tak się go boją, iż zmusili nawet jego rodzinę do zdrady. Zgadza się, że nie jest dobrym kandydatem na prezydenta, ale rywale są jeszcze gorsi, bo rozkradają Polskę, więc mimo zagrożenia, musi wziąć na siebie ten ciężki obowiązek.
- Ola nie może wyjść z podziwu, że prezes jednym genialnym ruchem przekształcił się ze złoczyńcy w ofiarę. Nikt go teraz nie będzie pytać o kwalifikacje, tylko współczuć, że został skrzywdzony. Polityka nie ma nic wspólnego ze zdrowym rozsądkiem (...) to są emocje, czyste emocje - wyjaśnia Czerepach. Halina nabiera coraz większej pewności, że jej mąż zwycięży w wyborach.
- Biskup Kozioł postanawia wydać kolejne oświadczenie, w którym z całą mocą i bez ogródek przedstawi całą prawdę o swoim bracie. Jednak w tym momencie dzwoni biskup Sądecki.
- Pod wpływem słów Kusego Witebski wlewa w siebie kolejną butelkę wina i dochodzi do wniosku, że jego twórczość to "galanteria pisarska", bo dotychczas zbyt liczył się ze zdaniem swoich czytelników, więc uprawiał chałturę. Francesca, zła, że gość doprowadził jej męża do załamania, wyprasza Kusego z domu.
- Biskup Sądecki stanowczo zabrania Koziołowi dalszych publicznych wypowiedzi na temat brata.
S10/E125 Polityczny zombie
- Według Czerepacha prezes musi kuć żelazo społecznego współczucia póki gorące, więc dzisiaj ma osiem spotkań z wyborcami. Towarzyszy mu tylko Ola. Przezorna Halina wzywa asystentkę do kuchni i ostrzega ją przed skutkami ewentualnego romansu z jej mężem.
- Francesca i Dorota dzielą się wrażeniami po wczorajszym spotkaniu z Kusym. Gdyby wiedziały, czym to się skończy, w życiu by go nie zapraszały. Tomasz jest od wczoraj w depresji, a Mieczysław doszedł do wniosku, że był do tej pory zbyt wielkim optymistą.
- Remont lokalu idzie pełną parą. Kusy maluje ściany, a Pietrek się śmieje, że tu pracują sami artyści i mogą za swoje dzieło zażądać "zaiksów". Jemu nie opłaca się współpraca z ZAiKS-em, bo za rzadko puszczają jego utwory w radio, a za ostatnią piosenkę dostał tylko 1,17 zł, dlatego musiał poszukać innej pracy. To nie je kraj dla artystów - podsumowuje.
- Czerepach tłumaczy Halinie ideę wyborczych spotkań Kozioła, którym towarzyszyć będą wszystkie telewizje. Trzeba wzmocnić w społecznym odbiorze wizerunek pokrzywdzonego bohatera, który poświęca się dla dobra ogółu (...) Nie chodzi o spotkania, ważny jest medialny przekaz. Dlatego też prezes oznajmi, że rezygnuje z osobistej ochrony, bo ma zaufanie do rodaków. Nikt przecież nie wie, że nigdy jej nie miał. Kiedy Halina ostrzega, że obaj z jej mężem tak się załgają, że zapomną, na jakim świecie żyją, Czerepach oświadcza cynicznie: My dobrze wiemy, na jakim świecie żyjemy i właśnie dlatego czasem musimy trochę pomóc prawdzie.
- Weronka o Jola przygotowują miejsce pod hurtownię, wynosząc do samochodu wszystkie śmieci z zaplecza, a Hadziuk się wścieka, że sklep zamknięty. Jola proponuje, aby z kolegami pomogli w sprzątaniu, to będzie szybciej.
- Michałowa otwarcie namawia biskupa Kozioła do niesubordynacji wobec kurii, gdyż oprócz gniewu zwierzchnika nie będą mu za to grozić jakieś poważne konsekwencje. Ksiądz stanowczo odmawia.
- Ławeczka solidarnie pomaga w porządkach, ale kiedy zjawia się Więcławska, Hadziuk ma pretensje, że sklep jest ciągle zamknięty. Krystyna lekceważy jego zarzuty, bo martwi się, że na zapleczu jest jednak za mało miejsca na hurtownię. Japycz mówi, że oni byliby zainteresowani hurtownią alkoholu ze względu na niższe ceny, co nasuwa Krystynie pewien pomysł.
- Podczas przygotowań do obiadu Kusy odkrywa nieobecność Hotdoga.
- Więcławska proponuje wspólniczkom otwarcie hurtowni profilowanej - alkoholowej. Najbliższa jest w Radzyniu, więc okolica będzie kupować u nich. Wprawdzie potrzeba na to wielu zezwoleń, ale przecież w Wilkowyjach mieszka pół rządu, a w gminie pracuje żona wicepremiera. Jola martwi się, że będzie handlować alkoholem, kiedy jej mąż akurat zaczął abstynencję, ale Więcławska mówi: Najwyższa pora odkuć się na tym, na co on majątek wydał.
- Słuchając przemówienia Kozioła w radio Lodzia odnosi wrażenie, że to zupełnie inny człowiek niż ten, którego dobrze zna, a jego słowa powodują u niej silny zawrót głowy. Kiedy Więcławska prosi o załatwienie dla Joli pozwoleń na hurtownię, Halina i Lodzia ochoczo deklarują pomoc przy udziale swoich mężów. Księgowa zaczyna się zastanawiać, czy to nie jest korupcja polityczna.
- Kusy zaniepokojony nieobecnością psa, przerywa jedzenie obiadu i idzie go szukać, a Kinga i Kuba mu towarzyszą.
- Na lekcji filozofii uczniowie przedstawiają przykłady głupoty. Jednym z nich jest oszustwo wyborcze kandydata na prezydenta, który deklaruje reformę służby zdrowia, a przecież to nie jego kompetencje. Solejukowa podkreśla różnicę między głupotą a łgarstwem.
- Koledzy cieszą się, że wkrótce uzyskają dostęp do tańszego alkoholu, bo, jak przypuszcza Stach: nasze spożycie w zasadzie pod hurt się kwalifikuje. Na propozycję, by Pietrek załatwił zniżkę u żony, Hadziuk stwierdza, że to niemożliwe, bo taki świeżo na abstynencję nawrócony to żadnej życzliwości dla ludzi nie ma. W tym momencie nadchodzą Kusy, Kinga i Kuba szukający psa. Panowie włączają się w poszukiwania, bo Hotdog to jakby ich kolega z ławeczki, a kolegów się nie zostawia.
- Michałowa, zła na biskupa Sądeckiego, wypytuje księdza Macieja, o co chodzi z tą obediencją. Wikary wyjaśnia, że każdy ksiądz przy święceniach składa ślub posłuszeństwa wobec biskupa i jego następców. Chodzi tu o pokorę, która, wg św. Tomasza, jest szczególnie miła Panu Bogu. Z kolei, wg św. Augustyna, nic nie jest tak dobre dla duszy jak posłuszeństwo. Tylko w drastycznych przypadkach, jeśli zwierzchnik narusza prawa boże, można go nie posłuchać, ale biskup Sądecki tego nie zrobił.
- Jola męczy się z wypełnianiem kwitów, które jeszcze dziś musi złożyć w urzędzie. Pietrek nie może jej pomóc, bo spieszy się do pierwszego klienta. Jednak kiedy Francesca przybiega z wieścią, że wszyscy szukają Hotdoga, oboje rzucają swoje sprawy i przyłączają się do poszukiwań.
- Drugą część lekcji Solejukowa chce poświęcić cennej wartości, jaką jest przyjaźń. Tymczasem przychodzi Marek Karat z prośbą, aby wzięła za niego zastępstwo na kolejnej lekcji, bo chce wraz z innymi szukać Hotdoga. Solejukowa dostrzega okazję pokazania uczniom, czym jest prawdziwa przyjaźń.
- Ksiądz Maciej tłumaczy Michałowej, że zachodnia kultura zbudowana jest na prawach i wolności jednostki. Świadome posłuszeństwo to wyrzeczenie się tej wolności w imię jeszcze wyższego dobra. Nie moje "ja" jest najważniejsze, tylko Bóg. (...) Bo kiedy we mnie tego "ja" jest mniej, to dla Pana Boga miejsca więcej. Słuchający go biskup Kozioł przyznaje rację zwierzchnikowi i zamierza użyć wobec brata potężnej siły, której tamten nie docenia - modlitwy.
- Tyraliera mieszkańców Wilkowyj przeszukuje okolicę. Dołącza do nich Solejukowa z całą klasą. Za chwilę też dołączy Marek Karat ze swoimi uczniami.
- Kiedy Michałowa z wikarym wchodzą do kościoła, widzą biskupa leżącego krzyżem przed ołtarzem.
- Kusy obwinia siebie za zniknięcie psa, bo był zajęty własnymi problemami i w ogóle się nim nie zajmował.
- Weronka tłumaczy się przed Więcławską, że Jola zamiast wypełniać ważne terminowe papiery, pobiegła z mężem szukać jakiegoś psa. Czy z tak nieodpowiedzialną osoba można wchodzić w spółkę? Tymczasem pani wójt bierze stronę Pietrków i mówi: Tylko z takimi ludźmi warto spółki zakładać, co najpierw o drugim pomyślą, a dopiero potem o sobie.
- Po powrocie do domu prezes dziwnie się zachowuje. Najpierw wita własną żonę uściskiem ręki i prosi ją o głos, a następnie zaczyna przemawiać do fontanny. Ola mówi, że po szóstym spotkaniu "się zawiesił" i stracił kontakt z rzeczywistością.
- Hadziuk rzuca puszkę po piwie w krzaki, co natychmiast zauważa czujna Francesca. Przyzwoity człowiek swoje śmieci z lasu zabiera ze sobą - tłumaczy Stach, przyznając rację strażniczce.
- Wezwany na pomoc doktor Wezół jest bezradny, bo nigdy jeszcze nie spotkał się z takim przypadkiem. Prezes siedzi sztucznie uśmiechnięty i wygłasza wyłącznie hasła wyborcze. Doktor sugeruje, że osobowość polityczna Kozioła wyparła jego osobowość prywatną. Postanawia dać mu zastrzyk, po którym zaśnie na 12 godzin, a w tym czasie organizm może sam się upora z chorobą.
- Idąc po wyrzuconą puszkę, Hadziuk słyszy cichy skowyt psa. Okazuje się, że Hotdog wpadł we wnyki zastawione przez kłusowników. Pies jest ranny i osłabiony. Konieczna jest wizyta u weterynarza, ale ten dzisiaj przyjmuje w Dopiewie. Na szczęście pod przychodnią spotykają Wezóła i proszą go o pomoc. Doktor jest zaskoczony, ale w końcu stwierdza, ze pacjent to pacjent.
- Halina rozpacza nad śpiącym mężem, który nawet przez sen wygłasza hasła wyborcze. Stwierdza, że mimo silnej psychiki po prostu przedawkował.
- Francesca wypytuje ławeczkę, kto zastawił wnyki w lesie. Podejrzewa Solejuka, ale Hadziuk, Pietrek i Japycz stanowczo zaprzeczają. Uważają, że kłusowanie to straszne świństwo, więc gdyby to robił, to by się z nim nie kolegowali. Nie wydają jednak sprawców, choć uważają, że należy im się kara.
- Wezół opatruje Hotdoga i po swojemu pociesza Kusego, że chyba nic poważnego się nie stało, ale pewności nie ma. Chce jeszcze dać psu kroplówkę wzmacniającą, choć nie ma pojęcia, jak założyć mu wenflon.
- Myćko i Wargacz degustują w leśnej szopie swój bimber, kiedy w drzwiach staje czwórka z ławeczki i bez chwili namysłu wymierza kłusownikom dotkliwą karę.
- Czerepach odwiedza prezesa i wysłuchawszy relacji Oli i Haliny, jest przerażony jego stanem.
- W domu rodzina otacza Hotdoga najserdeczniejszą opieką. Dostaje miejsce na sofie, a Kusy zamierza dyżurować przy nim przez całą noc.
- Kiedy wieczorem Wezół opuszcza przychodnię, pod bramę podjeżdża policyjny samochód na sygnale. To Francesca i Wojtek przywożą ciężko pobitych Myćkę i Wargacza, którzy twierdzą, że się potknęli o schodek.
- Czerepach swoim zwyczajem desperuje, że bez Kozioła ich wszystkie plany polityczne wezmą w łeb, nie będzie Belwederu, Sejmu, Brukseli. Nasza partia to jest konstrukcja zbudowana na jednym człowieku, na prezesie. Jak jego nie ma, to nas też nie ma. Tymczasem zrobił się z niego polityczny zombi. Postanawia zostać na noc przy człowieku, od którego zależy całe jego życie.
- Dopiero późnym wieczorem biskup kończy modły i wraca na plebanię połamany i zesztywniały. Jednak jutro od rana chce je kontynuować i będzie to robił aż do skutku.
- Rano Hotdog czuje się dużo lepiej, radośnie budzi Kusego, liżąc go po twarzy.
- Załamany Czerepach wypija rano szóstą filiżankę kawy, gdy do salonu nagle wchodzi prezes. Jest zaskoczony obecnością Arkadiusza i Oli, ale zachowuje się zupełnie normalnie, tylko nie może zrozumieć, czemu wszyscy witają go z takim entuzjazmem.
- Kusy z Hotdogiem dziękują ławeczce za pomoc. Koledzy nadal nie chcą wyjawić, kto zastawił sidła, ale pokazując swoje obtłuczone pięści, informują, że sprawa została solidnie załatwiona.
- Porannej modlitwie biskupa towarzyszy spora grupa osób, które dowiedziały się o niej z niewiadomych źródeł. Ksiądz Maciej ma obawy, że to się może przerodzić w jakiś kult, a gospodyni tylko tajemniczo się uśmiecha.
S10/E126 Edukacyjne dylematy
- Ze względu na skromny, niemodny ubiór koleżanki z pracy traktują Solejukową nieuprzejmie i lekceważąco, a nawet otwarcie ją wyśmiewają.
- Hotdog ma się już całkiem dobrze. Kusy wraca do malowania, bo obiecał to psu.
- Kozioł z niedowierzaniem wysłuchuje relacji o swoim wczorajszym zachowaniu, którego w ogóle nie pamięta. Zastanawia się, czy nie wziąć krótkiego urlopu. Nagle dzwoni senator Nowicki - szef sztabu urzędującego prezydenta. Okazuje się, że chcą debaty prezesa i prezydenta z pominięciem pozostałych kandydatów, którzy się nie liczą w wyborach.
- Ksiądz Maciej i Marek Karat dopytują się o Kazię, która dziś ma pierwszą lekcję. Nauczycielki mówią, że nie nadaje się ona do pokoju nauczycielskiego, bo przynosi szkole wstyd swoim strojem i zachowaniem. Wikary i historyk nie podzielają ich punktu widzenia.
- Tomasz nie ma czasu zająć się własnym dzieckiem, bo próbuje tworzyć prawdziwą literaturę. Robi żonie awanturę i wychodzi z domu, gdzie nie ma warunków do pracy.
- Kozioł boi się debaty, bo ma świadomość własnej niewiedzy. Może się zgodzić i przegrać, albo odmówić i stracić twarz. Tymczasem zamieszczono już ogłoszenie w Internecie i wszystkie media za chwilę podejmą temat.
- Michałowa nie chce się przyznać, że to ona powiadomiła ludzi o modlitwach biskupa. Ksiądz Robert stanowczo zaprasza ją na rozmowę.
- Witebski przychodzi z laptopem do restauracji, zamawia dwie setki i piwo, po czym przystępuje do pisania.
- Proboszcz ostrzega Michałową, że robienie sprawy publicznej z prywatnych modłów biskupa Kozioła może przynieść same kłopoty i zakazuje jej rozmów z kimkolwiek na ten temat. Gospodyni jest przeciwnego zdania i dzwoni do telewizji, przekazać dziennikarzom sensacyjną wiadomość.
- Kozioł i Czerepach zaczynają żałować swoich politycznych decyzji. Mogli spokojnie pełnić obowiązki posła i wicepremiera. Ola zagrzewa ich do boju. Czerepach nie jest gotowy, bo szukanie haków na rywala szykował dopiero na drugą turę. Pada pomysł, żeby debata odbyła się ze wszystkimi kandydatami, bo wtedy będą łatwiejsze pytania.
- Dyrektorka wzywa Kazię do swojego gabinetu i i zaczyna rozmowę od poinformowania jej, że środowisko nauczycielskie jest bardzo konserwatywne. Solejukowej trudno uwierzyć w taką opinię o ludziach, którzy pracują z młodzieżą i muszą ciągle przekazywać nową wiedzę. Dyrektorka sprowadza ją na ziemię. Programy nauczania tak łatwo się nie zmieniają, a każdy normalny nauczyciel cieszy się z tego , że nie musi się niczego nowego uczyć. Środowisko nauczycielskie w Wilkowyjach jest drobnomieszczańskie, więc nie akceptuje wśród siebie ludzi, którzy się wyróżniają np. strojem. Skromne, niemodne i niedobrane ubranie Solejukowej obniża prestiż zawodu, a przy dzisiejszych płacach wiele tego prestiżu nie zostało. Przez Kazię jej koleżanki czują się mniej ważne. Dyrektorka stanowczo nakazuje Kazi zmienić styl ubierania.
- Francesca odszukuje męża w restauracji i robi mu awanturę. Jak facet gada o wolności, zawsze chodzi o bar - krzyczy i każe mu wracać do domu. Zdenerwowana krzyczy po włosku, więc nikt jej nie rozumie.
- Przybyła do Wilkowyj Monika jest zaniepokojona, że Kusy maluje bez przejmowania się sztuką. Kiedy jeszcze się dowiaduje, że we wsi powstaje kawiarnia artystyczna, uznaje wszystkich mieszkańców za pomylonych.
- Solejukowa wpada do domu i każe Mariankowi natychmiast zawieźć się do Lublina, bo musi zdążyć z powrotem na ósmą lekcję.
- Pani wojt podziwia nowy kostium Haliny, w którym mogłaby śmiało pójść na raut do ambasady. Uświadamia kobietę, że jako żona prezydenta zawsze będzie na świeczniku, choćby pozostała w Wilkowyjach. Każde jej potknięcie może grozić międzynarodowym skandalem, a obserwatorzy będą wszędzie, bo teraz każdy kto ma komórkę, to dziennikarz.
- Michałowa udaje, że posłuchała przestróg wikarego, gdy wpada jedna z parafianek z wieścią, że przyjechała telewizja.
- Przerażona Halina dzwoni do magistra Polakowskiego i każe mu natychmiast przyjść do urzędu.
- Monika ogląda nowe dzieło Kusego. Według niej jest niezłe, ale na kolana nie rzuca. Nagle wpada Francesca i krzyczy, że jej mąż chce porzucić rodzinę dla sztuki. Żąda, aby Kusy natychmiast z nim porozmawiał, bo to on jest za wszystko odpowiedzialny.
- Księża zabraniają ekipie telewizyjnej wejścia do kościoła, ale operator wdziera się bocznymi drzwiami i filmuje leżącego krzyżem biskupa.
- Ola dostrzega pod kościołem znajomego redaktora i namawia go na rozmowę w obopólnym interesie. Razem idą do restauracji Violetki.
- Zdyszany Ryszard przybiega do urzędu przekonany, że Halina po prostu się za nim stęskniła. W teczce przynosi wino i kwiaty. Tymczasem kobieta prosi kochanka, aby na czas kadencji jej męża jako prezydenta, wstrzymali się od wszelkich kontaktów. Muszą się zatem rozstać az na pięć lat.
- Pietrek kupuje w sklepie zgrzewki wody, szykując się do pierwszego zlecenia. Delikatnie sugeruje kolegom, że mogliby u niego pracować, ale oni mają co innego do roboty. Jak kto woli na dupie siedzenie zamiast zarobić, przymusu nie ma - oświadcza Pietrek a Stach przyznaje mu rację, wkrótce jednak musi przepraszać Hadziuka i Solejuka, którzy poczuli się urażeni.
- Ola daje do zrozumienia dziennikarzowi, że nie ma on szans na awans w partii, której doradza, bo tam wszystkie stanowiska są obsadzone. Gdyby zdecydował się współpracować z PPU, czeka go wielka kariera - może zostać rzecznikiem prasowym prezydenta albo europosłem.
- Marianek odwozi matkę do szkoły.
- Kuba pyta Monikę o najnowsze obrazy Kusego, które, jego zdaniem, są "fajniejsze" niż poprzednie. Agentka wyśmiewa prostacki gust chłopaka, ale uważa, że choć dzieła są gorsze artystycznie, to łatwiej się sprzedadzą.
- Solejukowa wchodzi do pokoju nauczycielskiego i po raz kolejny wprawia koleżanki w osłupienie swoim wyglądem. Jest starannie uczesana i umalowana, ma na nogach piękne szpilki, w ręku czerwoną torbę, ale największe wrażenie robi jej błękitny kostium, w którym zresztą świetnie się prezentuje - marki Prada jakaś czy Gabbana (...) bo tego Chanela to rozmiaru nie było. Wszystko markowe, eleganckie i na pewno bardzo drogie. Oburzone nauczycielki biegną na skargę do dyrektorki.
- Redaktor zastanawia się, czy przyjąć propozycję Oli. W tym czasie Francesca przyprowadza Kusego, żeby porozmawiał z jej mężem. Tomek jest w amoku tworzenia i napisał już 15 stron.
- Kinga opowiada Lucy, że Kusemu przeszła depresja, maluje i jest zadowolony. Nie ma go w domu, bo poszedł gdzieś z Francescą. Monika wyjaśnia, że chodzi o Witebskiego, który "się wściekł". Lucy zaczyna podejrzewać, że jej mąż ma romans z piękną Włoszką.
- Ledwie Solejukowa zaczyna lekcję, do klasy wchodzi dyrektorka i prosi ją do gabinetu.
- Redaktor jest już właściwie przekonany, obawia się tylko, że za dużo ludzi widziało go z Olą. Kobieta sugeruje, aby publicznie i głośno oburzył się jej propozycją.
- W gabinecie czekają zdenerwowane nauczycielki, ale Solejukowa kompletnie nie rozumie ich pretensji - przecież co do joty spełniła wymagania. Pojechałam do Lublina do najlepszego sklepu, ubrałam się jak na ingres biskupa i dalej źle? (...) Utarg za pierogi za dwa miesiące wydałam. Dyrektorka wyjaśnia, że nawet jej ministerialne dochody nie wystarczyłaby na takie ubrania, więc co muszą czuć nauczycielki? Radzi Solejukowej, aby w tanim sklepie zakupiła stroje pasujące do nauczycielskiej pensji.
- Nagle dziennikarz wybucha świętym oburzeniem, zarzucając Oli, że proponuje mu wstrętne i nieetyczne rzeczy. Wychodzi z restauracji, a asystentka z uśmiechem prosi Violetkę o rachunek. Tymczasem Kusy próbuje przekonać Tomka, że nie warto porzucać rodziny dla sztuki.
- Ola opowiada, czego dziś dokonała. Okazuje się, że brat redaktora pracuje w sztabie wyborczym prezydenta, a on sam jest tam po cichu głównym konsultantem medialnym, więc będzie znał pytania przygotowane na debatę i przekaże je Koziołowi. Chce za to dostać pewne miejsce w Parlamencie Europejskim. Drobiazg, może dostać nawet drugie dla żony - stwierdza lekceważąco Czerepach. Redaktor dziś po zmroku pojawi się w biurze poselskim, żeby uzgodnić warunki umowy.
- Kusy czyta tekst Tomasza i mówi, że na pewno jest niezły, ale nie aż tak, żeby poświęcić dla niego Franceskę.
- W nocy Ola wprowadza do biura redaktora Tomasika, który, zdaniem Kozioła, wygląda jak szpieg z Krainy Deszczowców ze względu na kamuflaż.
- Witebski wraca do domu i błaga żonę o przebaczenie za swoją głupotę. Z własnej woli idzie zaopiekować się dzieckiem.
- Tomasik żąda miejsca w zarządzie PPU, bo musi z czegoś żyć, zanim wyjedzie do Brukseli. W zamian dodatkowo podpowie, jakich pytań najbardziej boi się konkurencja. Kozioł daje mu swoje słowo, ale też ostrzega, że jeśli redaktor ich oszuka, to nie pomoże mu nawet ruska mafia.
- Biskup Sądecki ogląda w telewizji relację dziennikarską z protestu biskupa Kozioła przeciw startowi jego brata w wyborach prezydenckich.
S10/E127 Dominator
- Remont klubokawiarni zakończony, ale na wyposażenie zostało zaledwie parę złotych, a potrzeba co najmniej 10 tysięcy. Kusy obiecuje, że po najbliższym wernisażu zysk ze sprzedaży dwóch obrazów przeznaczy na ten cel. Budzi to niebotyczne zdumienie Kuby, który nie przypuszczał, że "bohomazy" Kusego osiągają takie zawrotne ceny.
- Na konferencji prasowej Czerepach informuje dziennikarzy, że prezes jest gotowy do debaty, choćby miała nastąpić jutro.
- Jola, Weronka i Pietrek wnoszą towar do świeżo otwartej hurtowni alkoholu. Cena hurtowa Mamrota jest bardzo atrakcyjna, bo wynosi 3,70 zł, ale trzeba zakupić co najmniej dwie skrzynki.
- Przeciwnicy łapią Czerepacha za słowo i informują, że debata, tak jak chciał, odbędzie się jutro. Ola natychmiast dzwoni do redaktora Tomasika.
- Klaudia przychodzi do dworku pełna nowych pomysłów. Wreszcie rusza Punkt Pomocy Obywatelskiej i potrzebna każda para rąk. Przyda się Kinga jako studentka prawa, Kuba jako magister socjologii i Kusy jako ... człowiek z doświadczeniem. Klientów będą przyjmować po godz. 15.00 w gabinecie Fabiana.
- Koledzy obliczają, że mieliby ponad 100 zł miesięcznych oszczędności, gdyby mogli kupować wino o całą złotówkę taniej. Odłożyłby człowiek, albo zainwestował, dorobił się z czasem, a przez tych cholernych pośredników to nic - stwierdza Hadziuk z goryczą i dodaje, że gdyby, jak proponuje Solejuk, kupować bezpośrednio od producenta, to by mercedesami jeździli.
- Kusy proponuje, żeby połączyć poradnię z klubokawiarnią. Kuba i Kinga akceptują ten pomysł, bo miejsce zyska nowy sens, a przy okazji będzie więcej klientów. Klaudia dowiaduje się, że póki co brakuje środków na wyposażenie klubu.
- Na plebanię przyjeżdża bez zapowiedzi biskup Sądecki i idzie bezpośrednio do kościoła pełnego ludzi, gdzie każe leżącemu krzyżem Koziołowi natychmiast zaprzestać tej ostentacji.
- Świadomość, że alkohol może być tańszy, odbiera kolegom apetyt. Jak człowiek o tym wyzysku pomyśli, to aż się nie chce po następną flaszkę iść - mówi przygnębiony Hadziuk. Ale trzeba się będzie przemóc - wspiera go Solejuk. Stach szybko oblicza, że na zakup dwóch skrzynek wina po cenach hurtowych potrzebują 88,80 zł, czyli po 29,60 zł na głowę. Decydują się zrobić zrzutkę.
- W biurze poselskim wszyscy w napięciu czekają na wiadomość od redaktora. Prezes zaczyna podejrzewać, że to spisek, w który zamieszana jest Ola. Wtedy przychodzi do niej sms: Za pół godziny, tam gdzie wtedy, tylko z drugiej strony.
- Biskup Sądecki żąda, aby go pozostawiono samego z Koziołem, ale Michałowa się nie zgadza, a po chwili namysłu solidarnie dołączają do niej proboszcz i wikary.
- Ola z Czerepachem czekają w umówionym miejscu, gdy nagle z piskiem opon mija ich czarny samochód, z którego wypada zwinięta w kulkę kartka papieru, na której jest lista oczekiwanych pytań.
- Hadziukowi do potrzebnej kwoty brakuje 7,60 zł, a Solejukowi aż 23 zł, więc Stach musi za nich założyć.
- Sądecki robi wyrzuty, że biskup pomocniczy lekceważy polecenia biskupa diecezjalnego. Kozioł tłumaczy się, że jego modlitwy mają charakter prywatny. Dowiaduje się ze zdumieniem, że zwierzchnik dowiedział się o nich z telewizji. W tym momencie Michałowa przyznaje się, że to ona zawiadomiła media, bo nie zgadza się z zakazami eminencji.
- Czym się różni Rada Europy od Rady Europejskiej i od Rady Unii Europejskiej, kto jest Sekretarzem Generalnym Komitetu Regionów Unii Europejskiej oraz jaki jest budżet Ministerstwa Obrony Narodowej i ilu mamy żołnierzy sił lotniczych? - takie pytania zadadzą prezesowi na jutrzejszej debacie. Kozioł jest przerażony, bo nie zna odpowiedzi i nie wie, gdzie ich szukać. Okazuje się, że wszystkie informacje można w kilka minut znaleźć w Internecie, a jego zadaniem będzie tylko wykucie ich na blachę.
- Michalowa bardzo żałuje tego, co zrobiła, gotowa jest nawet na ciężką pokutę. Z kolei ksiądz Maciej nie może zrozumieć, dlaczego biskup Sądecki nazywa modlitwę Kozioła manifestacją, przecież nie robił tego pod biurem poselskim ani pod domem brata, tylko w kościele parafialnym. Jego odważne wystąpienie niezbyt podoba się eminencji, ale gospodyni jest dumna z wikarego i oświadcza, że chciałaby mieć takiego syna. Dostojnik prosi o chwilę samotności, aby wszystko przemyśleć.
- Koledzy dokonali zakupu hurtowego i cieszą się widokiem dwóch skrzynek wina. Nagle ze wszystkich stron zaczynają się schodzić amatorzy taniego trunku. Stach po raz pierwszy w życiu czuje się w Wilkowyjach niepewnie.
- Kiedy prezes przygotowuje się do jutrzejszej debaty, do biura wpada Klaudia i żąda od ojca dziesięciu tysięcy złotych na Punkt Pomocy Obywatelskiej. Z pewnością taką kwotę ma przy sobie. Ten rad nierad wyjmuje z kieszeni pliki banknotów i oddaje córce.
- Tłum mężczyzn pod wodzą Myćki i Wargacza żąda od bywalców ławeczki podzielenia się winem, inaczej może to się dla nich źle skończyć. Nie pomagają tłumaczenia, że to zapas, który ma im starczyć na tydzień. Wobec powagi sytuacji koledzy muszą skapitulować. W jednej chwili wszystkie butelki zostają rozgrabione.
- Klaudia przelicza pieniądze i okazuje się, że ojciec miał przy sobie tylko 7400 zł. Zdenerwowany jej pretensjami Kozioł, pyta, czy może chce jeszcze jego nerkę albo wątrobę. Wątroby tatusia to by nawet samobójca nie chciał - kpi Klaudia i w rozliczeniu zabiera z biura ekspres do kawy, wprawiając asystentkę w osłupienie swoją bezczelnością.
- Wieczorem Pietrek przyjeżdża pod sklep, żeby przechować hurtowy zakup przyjaciół, i zastaje apokaliptyczny obraz: na placu leżą pijani amatorzy alkoholu, a smutni kumple siedzą przy pustych skrzynkach.
- Po dzisiejszych przeżyciach biskup Sądecki czuje się słaby i zmęczony. Michałowa proponuje mu nocleg na plebanii, a on niespodziewanie się zgadza.
- Kusy siedzi samotnie na ganku i zwierza się Hotdogowi ze swojej dojmującej tęsknoty za Lucy.
- Rano koledzy chcą kupić trzy flaszki wina, ale Weronka odmawia sprzedaży, bo przecież wczoraj zakupili aż dwie skrzynki. W dodatku wpada Francesca z pretensjami, że wszędzie walają się butelki, więc muszą je posprzątać, bo fakty świadczą przeciwko nim, jak stwierdza Japycz.
- Biskup Sądecki się nie wyspał, bo całą noc myślał o sprawie Kozioła, a poza tym przeszkadzała mu cisza.
- Dzięki kreatywności Klaudii klub został wyposażony i jutro może nastąpić jego otwarcie. Kuba sugeruje, żeby dziewczyna zajęła się zawodowo pozyskiwaniem funduszy, ale ona czuje się stworzona do wyższych celów. Tymczasem sprawnie dowodzi wnoszeniem krzeseł, a Kusemu zleca namalowanie szyldu.
- Obaj biskupi zastanawiają się nad zaistniałą sytuacją. Sądecki dopuszcza, że może nie do końca miał rację, a Kozioł wyznaje, że gdyby podświadomie nie chciał manifestacji, to leżałby krzyżem w swoim pokoju.
- Załamani bywalcy ławeczki siedzą przed sklepem pozbawieni możliwości kupna ulubionego trunku. Pietrek spieszy im na ratunek.
- Tuż przed debatą prezes dopada redaktora Tomasika i daje mu słowo polskiego chłopa, że jeżeli pytania okażą się fałszywe, to go udusi i utopi w gnojówce, choćby miał za to siedzieć do końca życia.
- Biskup Sądecki zbiera się do odjazdu, wydając ostatnie dyspozycje, gdy Michałowa przynosi wieść, że za chwilę w telewizji odbędzie się sensacyjna debata między aktualnym prezydentem a "bratem niewydarzonym księdza biskupa", Pawłem Koziołem.
- Debata się rozpoczyna. Zgodnie z wcześniejszymi ustaleniami tylko jej uczestnicy mogą sobie nawzajem zadawać pytania. Pierwszy zaczyna prezydent i, ku wielkiej uldze sztabu Kozioła, pyta o Radę Europejską, Radę Europy, Radę Unii Europejskiej i nazwisko Sekretarza Generalnego Komitetu Regionów Unii Europejskiej. Prezes wykazuje się szeroką wiedzą na ten temat, jednocześnie kpiąc z kontrkandydata, że zadaje mu tak proste pytania, widocznie niewiele więcej dowiedział się o Unii przez lata swojej prezydentury. Sam odwdzięcza się pytaniem, ilu polskich urzędników na średnim i na dyrektorskim szczeblu jest w Unii Europejskiej, a ilu ma Hiszpania? Prezydent udziela pokrętnej odpowiedzi, że mamy ich za mało, więc Kozioł odpowiada za niego: Polaków jest ok. 70 a Hiszpanów 800 i ta rażąca dysproporcja jest dowodem na to, że polskie sprawy w Unii traktowane są marginalnie.
- Księża oglądają debatę z rosnącym przerażeniem, konstatując, że Kozioł nie tyle wygrywa, ile miażdży przeciwnika.
- Pietrek kupuje spragnionym kolegom wino, ale dziwi się, że sam jeszcze niedawno był taki, jak oni. Hadziuk czuje się obrażony i stwierdza: Z abstynenta zawsze gadzina wyjdzie.
- Pytanie o budżet MON i liczbę żołnierzy sił lotniczych także nie zaskakuje prezesa, który udziela szczegółowych odpowiedzi, twierdząc, że wie to każde dziecko. Przy okazji demaskuje prezydenta, który nigdy nie odbył służby wojskowej, a stoi na czele polskiej armii. On sam odsłużył dwa lata w piechocie i wojsko zna od środka, nie tylko z teorii. Na zakończenie apeluje do rodaków, że jeśli chcą zmian na lepsze, to mają na niego głosować.
- Zachwycona wystąpieniem prezesa Ola nazywa go dominatorem.
- Po obejrzeniu debaty biskup Sądecki podrywa się od stołu i każe biskupowi Koziołowi iść ze sobą. W kościele obaj kładą się krzyżem przed ołtarzem na gołych deskach. Jak takich dwóch biskupów się modli, to musi pomóc - mówi z nadzieją Maciejowa.
- Po wygranej debacie sondaże wskazują 46-procentowe poparcie dla prezesa i tym samym wysuwa się na czoło kandydatów z sześcioma punktami przewagi nad obecnym prezydentem. Jeszcze tylko 5% i niepotrzebna będzie druga tura wyborów. Czerepach jest wniebowzięty, ale w oczach Kozioła pojawia się lęk.
- Po nieudanej inwestycji koledzy z ławeczki mają problemy finansowe, a Solejuk kombinuje, jakby się wymigać od spłaty pożyczki, którą zaciągnął u Stacha. Nagle przez głośnik słychać Kingę zapowiadającą otwarcie kawiarni artystycznej i Klaudię reklamującą Punkt Pomocy Obywatelskiej. Ucieszony Solejuk namawia kolegów, żeby tam pójść, bo jak otwarcie to darmowe drinki albo przynajmniej promocja.
- Biskup Kozioł postanawia sprawy brata powierzyć opatrzności bożej, a sam zająć się problemami parafian. Wikary proponuje, aby założyć dom dla samotnych matek w trudnej sytuacji.
- Lucy nie może spać, więc dzwoni do Kusego w ważnej sprawie. Dostała propozycję pracy za ogromne pieniądze, tylko że kontrakt trzeba zawrzeć na cztery lata, dlatego prosi męża o radę. On jest wstrząśnięty perspektywą tak długiej rozłąki, ale nie chce podejmować decyzji za żonę, co Lucy odbiera jako wyraz obojętności, więc się rozłącza. Zrozpaczony mężczyzna ciska laptopem o ziemię, a potem demoluje salon, przekonany, że jego związek się właśnie skończył.
- Hadziuk, Solejuk i Japycz pojawiają się w kawiarni jako pierwsi klienci. Kiedy jednak się okazuje, że to lokal bezalkoholowy, otwarcie wyrażają swoje oburzenie i wychodzą.
- Ksiądz Maciej mówi, że w Dopiewie jest odpowiedni budynek po dawnym przedszkolu, jednak proboszcz i biskup widzą same przeszkody, bo to ruina, więc nakłady na remont będą ogromne, nie mówiąc o późniejszych kosztach prowadzenia takiej instytucji. Kiedy Michałowa dowiaduje się o pomyśle wikarego, popiera go całym sercem.
- Do kawiarni przychodzi kolejna klientka, ale chce skorzystać z porady, więc Klaudia zaprasza ją do stolika. Kobieta każe jej przysiąc, że nikomu nie powie o jej problemie.
- Ola ma załatwić duży wywiad z prezesem, a kiedy zastanawia się nad wyborem gazety, Czerepach ją poucza, że tylko brukowce są opiniotwórcze. Tymczasem prezes jest coraz bardziej przerażony rozwojem wypadków i pyta Arkadiusza, czy naprawdę może zostać prezydentem, a ten odpowiada: Na początku myślałem, że tylko trochę zamieszamy i zbudujemy poparcie przed parlamentarnymi, ale teraz wygląda na to, że ty naprawdę możesz zostać prezydentem.
- Michałowa przekonuje księży, że budynek w Dopiewie nie jest żadną ruderą, bo stoi pusty zaledwie od trzech lat, wystarczy go tylko odmalować. Do obsługi wystarczą dwie osoby - dyrektor i stróż-emeryt, a resztę zrobią same mieszkanki. Z pozostałymi kosztami też nie powinno być problemu - część pokryje gmina, a resztę zbierze się na tacę w kościele. Gospodyni podejrzewa jednak, że niechęć księży ma zupełnie inne podłoże.
- Kusy wychodzi z domu. Chce być sam, więc każe Hotdogowi zastać przy dworku.
- Żeby knajpę bezalkoholowa otwierać to (...) jakby traktor bez kół robić albo samolot bez skrzydeł - dziwią się koledzy z ławeczki. Stach przypuszcza, że to może dla chorych po zawale. Knajpa dla chorych to apteka się nazywa - wyprowadza go z błędu Solejuk. W końcu wspólnie dochodzą do wniosku, że to na pewno lokal za dopłaty unijne - żeby nie pić, tak jak do łąki dopłacali, żeby nie kosić.
- Michałowa bez owijania w bawełnę stwierdza, że księża są po prostu sceptycznie nastawieni do nieślubnych dzieci. Kościół każdego życia poczętego tak samo broni, ale już urodzonego to nie każdego tak samo, zwłaszcza jak nieślubne. Zwraca uwagę, że w ich powiecie nie ma domu dla samotnych matek, a potrzebujących jest wiele. Kiedy biskup się broni, że Kościół nie może we wszystkim wyręczać państwa, gospodyni ripostuje: Ale to nie państwo antykoncepcji zabrania, więc trzeba ponosić konsekwencje swoich poczynań. Księża są bezradni wobec jej argumentacji.
- Kinga z nadzieją wita następną klientkę, ale okazuje się, że ona też przyszła do Klaudii po poradę.
- Kozioł zwierza się Halinie ze swoich lęków związanych z wielkim prawdopodobieństwem wygrania wyborów, ale ona nie zamierza go wspierać, bo przecież ostrzegała. Dobija męża stwierdzeniem, że z pewnością przyniesie wstyd całej Polsce, bo nie zna języków, nie umie się zachować, a do tego lubi wypić.
- Kolegom nie zostało pieniędzy nawet na jedno piwo, Przypominają sobie, że dziś jest sobota, więc powinien do nich dołączyć Pietrek. Chyba całkiem się wykoleił i w ogóle pić przestał - podejrzewa Solejuk. Tymczasem Pietrek cichcem przemyka się do sklepu.
- Klaudia obiecuje klientce, że zrobi wszystko, aby udzielić jej pomocy. Po jej wyjściu zwierza się Kindze i Kubie, że kobieta jest bita przez męża, ale nie chce nikogo zawiadamiać, tylko chronić swoje dzieci przed przemocą. Tymczasem na kanapie czeka już kolejna klientka z problemami.
- Kusy przychodzi do restauracji i siada przy stoliku. Na jego widok Violetka natychmiast dzwoni do Franceski, bo doświadczenie jej mówi, że on ma w oczach pół litra bez zakąski.
- Proboszcz ostrzega, że prowadzenie domu samotnej matki to wielka odpowiedzialność. Jednak Michałowa jest optymistką i zapowiada, że po obiedzie zaprowadzi wikarego w jedno miejsce, bo wpadła na pewien pomysł.
- Koledzy desperują, że aż do poniedziałku nie będzie pieniędzy na alkohol. Przy okazji poruszają temat kredytu we frankach szwajcarskich, którego fenomenu nikt nie rozumie, bo ludzie spłacają, a raty im rosną. Nagle jak spod ziemi pojawia się Pietrek, niosąc cztery wina.
- W końcu Violetka musi podejść do stolika Kusego, ale kiedy ten zamawia pół litra, za nic nie chce go obsłużyć i mówi, ze prędzej jej ręka uschnie.
- Czerepach szuka prezesa i w końcu znajduje go spacerującego po wsi. Próbuje go podtrzymać na duchu, żeby się nie załamał przed końcem kampanii. Przypomina mu, że świetnie radził sobie jako senator, poseł a nawet wójt, i to przez kilka kadencji, chociaż wtedy też nic nie wiedział. Kompetencje to nie jest prezesa najmocniejszy atut - wyjaśnia. Jednak Kozioł panicznie boi się ośmieszenia, bo gdy będzie cały czas pod obserwacją, ludzie szybko zauważą jego braki. Wszystkiego nie zauważą, bo to zbyt rozległa dziedzina jest - pociesza go Arkadiusz. Prezes dostrzega niezamierzoną ironię, ale nagle nabiera werwy i każe natychmiast ściągnąć do biura dyrektorkę i Solejukową.
- Violetka tłumaczy swoją odmowę obsługi Kusego sumieniem, a on wyśmiewa zastosowanie klauzuli sumienia w knajpie. Kiedy przychodzi Francesca, żąda od niej, aby ukarała Violetkę mandatem. Włoszka wpada na lepszy pomysł - wyłącza bezpieczniki i każe właścicielce wyprosić konsumentów z lokalu z powodu awarii prądu. Kiedy oburzony Kusy wychodzi, obie idą za nim, żeby uniemożliwić mu zakup alkoholu w innym miejscu.
- Po tygodniu abstynencji Pietrek z ogromną przyjemnością pije Mamrota. Twierdzi, że brak alkoholu wywołał u niego ogromne zmęczenie, dopiero Stach mu sugeruje, że wpływ na to mogła mieć też ciężka praca.
- Prezes się niecierpliwi, że wezwane kobiety jeszcze się nie stawiły, choć minęło już 15 minut. Żeby go uspokoić, Czerepach informuje, że prezydenta w Polsce można usunąć tylko wyrokiem Trybunału Stanu na wniosek Zgromadzenia Narodowego, co jest praktycznie niewykonalne,
- W kawiarni utworzyła się już cała kolejka pań potrzebujących porady życiowej, więc nawet Kinga jest zaangażowana. W końcu jednak zjawiają się dwie prawdziwe klientki, które przyszły po prostu na kawę i ciastko.
- Tuż przed zamknięciem gabinetu do Wezóła przychodzi Michałowa z księdzem Maciejem. Żywot lekarza to jednak niekończące się pasmo niespodzianek - stwierdza zaskoczony lekarz.
- Kusy próbuje kupić wódkę w sklepie, ale Violetka i Francesca nie odstępują go na krok. Włoszka używa podobnego fortelu i mówi, że sklep jest zamknięty, co skłania ławeczkę do natychmiastowego zaopatrzenia się na zapas na koszt Pietrka.
- Doktor wyraża zgodę na objęcie opieką medyczną domu dla samotnych matek, ale Michałowa chciałaby jeszcze, aby jego żona została dyrektorką tej instytucji, więc prosi, aby ją do tego delikatnie namówił.
- Weronka jest gotowa sprzedać alkohol Kusemu, ale Francesca szantażuje ją wizją codziennej kontroli każdorazowo zakończonej mandatem. Pietrek kupuje wino, ale kiedy Kusy prosi o pół litra, sklepowa wymyśla, że nie ma drobnych, żeby wydać mu resztę.
- Olesiowa i Solejukowa po pół godzinie stawiają się w biurze poselskim. Dyrektorka pokornie przeprasza za spóźnienie, ale Solejukowa nie daje sobie w kaszę dmuchać. Okazuje się, że obie panie mają w ciągu dwóch miesięcy skutecznie nauczyć prezesa wiedzy o społeczeństwie i angielskiego. Dyrektorka pokornie podporządkowuje się rozkazom, natomiast Solejukowa się wykręca, twierdząc, że potrzebuje na to co najmniej roku. Prezes przypomina, że załatwił jej pracę w gimnazjum. - A mam przypomnieć, za co? - odcina się Kazia. Kozioł nakazuje, aby lekcje zacząć niezwłocznie - pierwsza będzie w niedzielę o 9.00.
- Doktor z przekonaniem twierdzi, że dobrze zna swoją żonę i wie, że takie stanowisko będzie uwłaczać jej godności, więc nie chce denerwować Doroty niestosowną propozycją. Jednak Michałowa upiera się przy swoim, bo uważa, że mężczyzna kobiety nigdy nie pozna do końca ani nie zrozumie, choćby nie wiem ile lat po ślubie był. W końcu Wezół obiecuje, że porozmawia z żoną, choć z pewnością drogo za to zapłaci.
- Zdesperowany Kusy prosi bywalców ławeczki, aby poczęstowali go Mamrotem. Jednak znowu interweniuje Francesca, ostrzegając, że jeśli któryś poda flaszkę abstynentowi, to skończy się legalne picie na ławeczce, bo codziennie będzie kontrola i mandat. Violetka dodaje, że nigdy ich nie obsłuży w swojej restauracji. W tej sytuacji panowie odmawiają artyście koleżeńskiej przysługi.
- Przy obiedzie doktor zdobywa się na odwagę i mówi żonie, że księża na plebanii mają kłopot, bo chcą założyć dom samotnej matki, a nie mogą znaleźć osoby, która by go poprowadziła. Przyszli nawet do niego po radę, ale nie umiał im pomóc. Zgodnie z przewidywaniami Wezóła Dorota robi mu wymówki i zdenerwowana odchodzi od stołu.
- Violetka i Francesca odprowadzają Kusego do dworku i relacjonują Kindze całe zajście. Wściekła dziewczyna rzuca się z pięściami na opiekuna, a on wyjaśnia, co było powodem jego załamania. Mówi również, że już mu przeszło i nie będzie więcej pić.
- Kiedy Michałowa kończy pracę, przed plebanią czeka na nią doktorowa. Wyznaje, że nie mogą z mężem mieć dzieci i pyta nieśmiało, czy nadawałaby się na dyrektorkę domu dla samotnych matek. Gospodyni od początku wiedziała, że lepszej kandydatury nie znajdzie się w całej diecezji.
- W nocy Kinga łączy się z Lucy i przeprowadza z nią bardzo poważną rozmowę.
S10/E129 Ochotnicza straż kobiet
- Na pierwszą lekcję przychodzą na wszelki wypadek dwie nauczycielki, gdyż prezes nie sprecyzował od czego zacznie naukę. Na pierwszy ogień idzie Solejukowa, a dyrektorka pokornie czeka w kolejce. Kazia na wstępie negocjuje warunki finansowe, bo nie ma zamiaru poświęcać się za darmo.
- Dorota Wezółowa nie marnuje czasu i od samego rana załatwia biega wokół spraw związanych z domem samotnej matki. Wpada na plebanię w czasie niedzielnego śniadania i zdaje księżom sprawozdanie.
- Solejukowa chce, aby Kozioł opanował podstawowe wyrazy: ołówek, okno, biurko. Prezes powtarza za nią: a pencil, a window, a desk, ale kiedy sam ma nazwać przedmioty, natychmiast się gubi.
- Po rozmowie z kolejną kobietą bezkarnie tłuczoną przez męża, Klaudia czuje się wściekła i bezradna. Wie, że policja tu nic nie pomoże, bo zaraz po jej wyjściu chłop się zemści na żonie, a ona ze strachu przysięgnie, że ma siniaki, bo ze schodów spadła. Idzie się przejść, żeby uspokoić nerwy.
- Dorota była już o świcie u Więcławskiej, która przyrzekła, że jak tylko założą fundację, to gmina przekaże jej budynek za darmo. Pietrek, u którego była po drodze z Radzynia, zrobi remont po kosztach, które wezmą na siebie Wezółowie. Księżom, zadziwionym jej poranną aktywnością, tłumaczy: Szósta rano to jest najlepsza pora na załatwianie spraw - wszyscy są w domu - . No, nie przypadkiem policja też tak uważa - dodaje wikary. W Radzyniu doktorowa była umówić na poniedziałek notariusza, żeby przygotował papiery dla fundacji. Potrzebne są środki finansowe, więc przypomina księżom, żeby dziś na wszystkich mszach ogłosili zbiórkę w parafii. Kiedy się dowiaduje, że decyzję o zbiórce w całej diecezji może wydać tylko biskup Sądecki, natychmiast wyrusza do kurii.
- Solejukowa traci cierpliwość, bo po wielu powtórkach Kozioł nadal nie jest w stanie zapamiętać trzech wyrazów i z uporem nazywa ołówek "a window". Ten ma pretensje, że mu się myli, bo wszystkie słowa zaczynają się na "e". Wyjaśnienie, że "e" to rodzajnik nieokreślony stawiany przed spółgłoską, dobija prezesa. Z okrzykiem "A ja to pieprzę!" gwałtownie opuszcza biuro.
- Na plebanię wpada bojowo nastawiona Klaudia i pyta, czy księża zamierzają wreszcie coś zrobić z przemocą w rodzinach.
- Koledzy z ławeczki nie mają szans zakupić wina na zeszyt, na szczęście zjawia się Pietrek z grubym plikiem banknotów. Sam dziś nie może pić, ale rozumie ich potrzeby.
- Klaudia mówi, że w ciągu dwóch dni zgłosiły się do niej aż cztery maltretowane kobiety. Zarzuca księżom bezczynność, ale oni też niewiele mogą zrobić w tej sprawie oprócz pociechy i wsparcia. Kiedy oburzona Michałowa mówi: Po prawdzie to chciałoby się tych bandytów domowych za fraki wziąć, lać i patrzyć, czy równo puchną - Klaudia naraz doznaje olśnienia i stwierdza, że gospodyni jest niezwykle mądrą kobietą.
- Zadumany prezes spaceruje po lesie, aż spotyka go babka. Mężczyzna wyznaje, że prawdopodobnie zostanie prezydentem i bardzo się boi kompromitacji. Prosi ją, aby spowodowała, żeby przestał się denerwować i w końcu uwierzył w siebie. Jest gotów sowicie ją wynagrodzić, ale znachorka mówi: Za pieniądze wszystkiego nie kupisz. Jednak postanawia mu pomóc.
- Klaudia wpada do restauracji i prosi Violetkę o pomoc w bardzo ważnej sprawie. Policjant Wojtek zostaje pilnować lokalu.
- Kiedy do biura przychodzi Czerepach, panie relacjonują mu przebieg wydarzeń. Arkadiusz jest zaniepokojony i próbuje połączyć się z prezesem.
- W restauracji znienacka pojawia się Stasiek Kotecki. Podejrzliwie wypytuje Wojtka o jego obecność w lokalu, po czym informuje, że jest mężem Violetki.
- Prezes nie odbiera żadnej komórki, a ma ich trzy: prywatną, służbową i taką na kartę, do której numer ma tylko Czerepach. W domu też go nie ma, a Halina nie ma pojęcia, gdzie mąż przebywa.
- Babka przy pomocy pióra i świeżego jajka odprawia swoje czary nad głową prezesa.
- Stasiek drąży temat, zwracając uwagę Wojtkowi, że jak się w lokalu kawkę popija, to się zaniedbuje obowiązki służbowe. Przychodzi Czerepach szukający Kozioła. Kotecki nalewa mu "brendawki", bo nie jest tu służbowo, tylko na feriach zimowych.
- Księża omawiają silne charaktery doktorowej i Klaudii, serdecznie współczując ich partnerom. Można powiedzieć, że są między nami tacy świeccy męczennicy. Na ołtarze ich nie wyniosą, ale co się nacierpią - oznajmia biskup. Nagle dzwoni telefon - to biskup Sądecki.
- Stasiek upewnia się, że prezes zaginął i zauważa, że podczas jego służby nigdy taka sytuacja nie miała miejsca. Jak właściwy człowiek posterunkiem dowodzi, to atmosfera prewencji wytwarza się i pewne przestępstwa się nie zdarzają - stwierdza z pełnym przekonaniem. Czerepach rozkazuje obu policjantom natychmiast szukać zaginionego kandydata na prezydenta. Wzywa też do biura wszystkich członków PPU z Wilkowyj.
- Okazuje się, że doktorowa dotarła do biskupa Sądeckiego, nie dała się wyrzucić i wymogła na nim zarządzenie zbiórki pieniędzy w całej diecezji.
- Babka rozbija jajko, którym leczyła prezesa, a z wnętrza wypływa czarna maź. Świeże jajko zamieniło się w zbuka. To pierwszy taki przypadek w wieloletniej praktyce znachorki. Niezadowolony Kozioł rezygnuje z dalszej kuracji.
- Czerepach informuje partyjny aktyw, że kilka godzin temu prezes opuścił wzburzony biuro, bo jego psychika nie wytrzymała z powodu kumulacji stresu przedwyborczego. Nakazuje dyskretne poszukiwania, żeby wiadomość o zaginięciu nie dostała się do mediów.
- Policjanci w pierwszym rzędzie udają się do domu Kozioła. Przerażona Halina jest przekonana, że przyszli go aresztować, więc zaczyna się tłumaczyć, że mąż robił szwindle z Czerepachem, a ona jest niewinna i żąda adwokata.
- Klaudia zorganizowała w kawiarni zebranie, w którym uczestniczą Kinga, Violetka, Jola i Franceska. Wyjaśnia dziewczynom, na czym polega problem i czego od nich oczekuje. Gmina Wilkowyje to będzie strefa wolna od przemocy domowej - oświadcza z mocą. Wszystkie potwierdzają swój udział w przedsięwzięciu, tylko Francesca jako strażniczka nie może bić, ale za to może pilnować, żeby nie pouciekali.
- Wojtek podziwia zdolności operacyjne swojego poprzednika, a ten mówi, że podszkolił swoje umiejętności w szkole policyjnej i pociesza posterunkowego, że jak zasłuży, to może i jego kiedyś tam przyjmą.
- Więcławski z Olesiową prowadzą poszukiwania w lesie, choć mężczyzna uważa, że robią z siebie idiotów. Jest polecenie, nawet najgłupsze trzeba wykonać. Wie pan, ja tyle lat w oświacie, no to przyzwyczajona jestem - wyjaśnia spokojnie dyrektorka. Nie zauważają prezesa ukrytego za drzewem.
- Pietrek zbiera się do odejścia, a koledzy sugerują, że wypiliby jeszcze chociaż jedną flaszkę na trzech. W tym czasie przychodzi Klaudia i wręcza im ulotki o treści: Koniec przemocy domowej w Wilkowyjach!!!! Każdy domowy chuligan, który bije żonę i dzieci, zostanie boleśnie i surowo ukarany! Bez litości! Ochotnica Straż Kobiet. Stach popiera inicjatywę, ale Solejuk uważa, że to jest wtrącanie się do rodziny. Koledzy jak jeden mąż występują przeciwko damskim bokserom, bo sami nigdy na kobietę nie podnieśliby ręki. Z tej okazji Pietrek stawia wino Hadziukowi i Japyczowi, a Solejuka z premedytacją pomija, twierdząc, że musi on być trzeźwy, jak go kobiety dopadną.
- Lodzia pociesza Arkadiusza, że prezes na pewno wkrótce się znajdzie. Nagle w drzwiach staje Halina z walizką. Uciekła z domu przed aresztowaniem. Jest wściekła na męża, kiedy okazuje się, że tylko zaginął.
- Tymczasem prezes dociera do dworku i prosi Kusego o gościnę.
- Lodzia parzy ziółka od babki na uspokojenie i nagle wpada na pomysł, że to właśnie zielarka może pomóc w poszukiwaniach prezesa. Arkadiusz jest sceptycznie nastawiony do guseł, ale daje się przekonać.
- Wieczorem Straż Kobiet zaczyna swoją pierwszą akcję. Dziewczyny wkładają czarne kominiarki, a Klaudia rozdaje im kije bejsbolowe. Jedynie Violetka ma różową kominiarkę i własny kij - też różowy. Rozwiewa wątpliwości organizatorki, pytając: O co ci chodzi Klaudia, co myślisz, że różowym mniej boli? Uzbrojone ochotniczki wchodzą na podwórko pierwszej klientki Klaudii. Mają szczęście, bo trafia im się dubel - mąż kobiety akurat pije z kumplem, takim samym draniem jak on. Wkrótce obaj wychodzą z domu.
- Prezesowi nie wystarczy kawa, rozgląda się za czymś mocniejszym, ale Kusy nie ma w domu alkoholu. Kiedy Jędruś z Wezółem przychodzą go szukać, wymyka się z dworku przez okno. Kusy odpiera atak podejrzliwego prokuratora, a Wezół tłumaczy zachowanie kuzyna żony jego genami oraz profesją.
- Kobiety bezlitośnie okładają kijami damskich bokserów, ostrzegając ich, żeby już nigdy nie ośmielili się tknąć swoich żon. Przed nimi sporo roboty, bo muszą odwiedzić jeszcze trzy adresy.
- Czerepachowie proszą babkę o pomoc w poszukiwaniach prezesa. Ta początkowo odmawia, ale przekonują ją słowa Lodzi, że Kozioł może sobie coś zrobić.
- Kozioł przychodzi do Wezółów i udaje, że ma ważny interes do pana domu. W końcu wydusza z siebie, że chciałby pożyczyć butelkę koniaku. Dorota wykorzystuje okazję i wymusza na spragnionym prezesie dotację na dom samotnej matki w wysokości 15 tys. zł miesięcznie.
- Dym z ogniska podpowiada babce, że Kozioł idzie przez las do dworku. Czerepach chce jej zapłacić za informację, ale zielarka nie bierze pieniędzy, bo nie wie czy robi Koziołowi przysługę, czy krzywdę.
- Ledwo zadowolony prezes zdążył wychylić lampkę koniaku, do drzwi dworku zaczyna się dobijać Czerepach. Na jego widok Kozioł ponownie ucieka.
- Biskup z wikarym oglądają wieczorem serial o księdzu-detektywie, gdy ktoś zaczyna się dobijać do drzwi plebanii. Wchodzi zdyszany prezes, żądając azylu kościelnego.
- Nadchodzi dzień wyborów. Dyskretne poszukiwania prezesa trwają nadal. Wersja oficjalna głosi, że oddaje się on refleksjom po spotkaniach z rodakami w czasie kampanii wyborczej. Do Czerepacha zgłasza się Wezółowa, która przed chwilą głosowała na Kozioła, a teraz czeka na obiecaną tydzień temu pierwszą ratę comiesięcznej dotacji na Dom Samotnej Matki.
- Zaginiony prezes od tygodnia korzysta z azylu na plebanii i z nerwów wypija wszystkie tutejsze zapasy alkoholu. Nie spieszy mu się do domu. Żona to nie rodzina. Obcy człowiek w domu, można powiedzieć. Brat, to rodzina najbliższa - mówi wyraźnie wzruszony.
- Wprawdzie Stasiek jest na urlopie, ale Czerepach ustawia go na czatach pod domem Wezółów. Gdyby pojawił się prezes, ma zadzwonić, a jeśli doktorowa wyjdzie - śledzić ją. Tymczasem doktorowa umawia się telefonicznie na spotkanie z Koziołem.
- Kinga z przykrością zawiadamia Kusego, że jest zaproszona na Wigilię do rodziców Kuby. Ten udaje, że wszystko jest w porządku, a nawet obiecuje pożyczyć jej samochód.
- Doktor zastaje pod domem czającego się policjanta i dochodzi do wniosku, że przyszedł on do niego z "brzydką chorobą", bo wstydzi się zgłosić do przychodni. Stasiek jest oburzony tymi podejrzeniami.
- Hadziukowa żąda od męża, żeby zabił karpie zakupione przez nią w Radzyniu. Mąż stanowczo odmawia, a koledzy go popierają, uświadamiając Celinie, jak tragiczne są losy tych ryb przed świętami, i że męczyć żywe stworzenia to grzech. Kobieta zleca więc Tadeuszowi wypuszczenie karpi na wolność.
- W końcu Wezółowa wychodzi z domu, a zmarznięty policjant skrada się za nią. Doktorowa idzie prosto na plebanię, gdzie odbiera od prezesa pisemne zobowiązanie, że będzie co miesiąc wpłacał 20 tys. zł na Dom Samotnej Matki, a następnie wręcza mu butelkę koniaku.
- Kusy odbiera telefony od Franceski i innych znajomych, którzy zapraszają go na jutrzejszą Wigilię. Wymawia się, kłamiąc, że będzie miał gości.
- Aktyw partyjny w osobach Czerepacha, Jędrusia, dyrektorki, Więcławskiego, Polakowskiego i Wezóła zamyka się w biurze prezesa w obawie przed "dziennikarską szarańczą", która nie może się dowiedzieć, że Kozioł zaginął. Przy zasłoniętych żaluzjach oglądają "Wieczór wyborczy". Niebawem okazuje się, że według sondaży Paweł Kozioł i obecny prezydent uzyskali po 48,5% głosów, co wróży jednemu z nich zwycięstwo w I turze wyborów. Wyniki mają być ogłoszone jutro.
- Prezes także ogląda telewizję. Jest przerażony i bezradny wobec możliwości wygranej. Ksiądz Maciej radzi mu, aby w tej sytuacji po prostu przysłużył się Polsce, jako część tej siły, co wiecznie zła pragnąc, wiecznie dobro czyni. Bo skoro nie chce być wybrany na następną kadencję, to nie musi "modlić się do sondaży", tylko ma okazję zrobić kilka dobrych rzeczy dla ojczyzny, zwłaszcza że prawdopodobnie będzie miał po swojej stronie partię rządzącą. Księża zaczynają burzę mózgów, żeby podpowiedzieć Pawłowi różne możliwości, np. pomoc dla matek w postaci dodatku do emerytury za każde dziecko, pełne dożywianie w szkołach dzieci z ubogich rodzin, praca dla młodych, rozstrzyganie ważnych spraw na drodze referendum lokalnego itp. Biskup wpada na pomysł, żeby ogłosić "Kodeks życia publicznego", bo już naprawdę wszyscy dość mają, jak ci politycy kłamią, fałszywie obiecują, potwarze rzucają i wstrętne insynuacje. (...) Czarno na białym przypomnieć co jest przyzwoite, a co świństwo.(...) że pomawiać i insynuować nie wolno, obrażać nie wolno, oszukiwać nie wolno, bo to, psiakrew, grzech. (...) Teraz te miernoty, co obsiadły politykę, wmawiają nam, że inaczej się nie da. Musieliby dyskutować, co i jak zrobić, a oni tego nie potrafią, więc wolą wyzywać innych i obrażać. Gdyby to się zmieniło, do polityki wreszcie przyszliby ludzie przyzwoici, którzy dziś boją się "tego magla". Erudyta ksiądz Maciej rozwiewa również wątpliwości Kozioła związane z Unią Europejską. Wyjaśnia, że wspólnotę europejską wymyślili katolicy, żeby zapobiec wojnom w Europie. Jeden z głównych twórców, Robert Schuman, jest nawet kandydatem do wyniesienia na ołtarze. Natomiast flaga Unii wzięła się z Apokalipsy św. Jana: Niewiasta obleczona w słońce, księżyc pod jej stopami, a na głowie jej korona z gwiazd dwunastu. Ksiądz ma też osobistą prośbę do ewentualnego prezydenta - żeby zajął się on kulturą, do tej pory traktowaną po macoszemu, bo naród, którego kultura karleje, ginie. Biskup dodaje, że nikt nie będzie pamiętał bratu jego gaf, jeśli przejdzie on do historii jako prezydent - odnowiciel.
- Koledzy z ławeczki wypuszczają karpie do jeziora, a przy okazji Hadziuk wpada w przerębel.
- Pod siedzibą partii kłębi się już tłum dziennikarzy. Czerepach zostaje zmuszony przez kolegów partyjnych do złożenia oświadczenia. Ogłasza więc, że prezes jest zbyt poważnym człowiekiem, żeby komentować wyniki sondaży i obecnie zajmuje się analizą wniosków ze spotkań z wyborcami.
- Nazajutrz Kinga i Kuba składają Kusemu świąteczne życzenia i odjeżdżają.
- Na plebanii księża ubierają choinkę. Prezes niespodziewanie żegna się ze wszystkimi i wychodzi, biorąc ze sobą wczorajszą listę postulatów. Omija dziennikarzy stojących przed wejściem i niepostrzeżenie przekrada się do własnego domu, pokonując płot i wchodząc na balkon po drabinie.
- Lodzia informuje męża, że na Wigilię pójdą do Haliny, która będzie spędzać ją samotnie, ale jego interesuje tylko wynik wyborów, którego ogłoszenie zostaje odroczone do godz. 17.30 ze względu na awarię systemu komputerowego. Na szczęście wczorajsze nieporadne działania Staśka naprowadzają go na trop prezesa, jednak na plebanii dowiaduje się tylko, że Kozioł był, ale wyszedł.
- Kiedy wieczorem Czerepachowie przychodzą do Haliny, w telewizji akurat podają komunikat, że ogłoszenie wyników wyborów przesunięto o kolejne dwie godziny. Nagle, jakby nigdy nic, przy wigilijnym stole pojawia się prezes. Ze stoickim spokojem znosi wymówki żony i sekretarza, a w końcu wyjaśnia, że tworzył program dla Polski.
- Kusemu coraz bardziej doskwiera samotność, w końcu postanawia utopić ją w alkoholu. Hotdog jak zawsze protestuje, głośno szczekając, a Jakub jest o krok od uderzenia psa. Kiedy to sobie uświadamia, wychodzi na dwór i tłucze butelkę z wódką. W tym samym czasie widzi światła swego samochodu. To Kinga z Kuba przywieźli Lucy i Dorotkę. Kobieta obiecuje, że już nigdy więcej nie opuści męża. Szczęśliwy Kusy przeprasza rodzinę, że nie jest przygotowany do Wigilii, ale nagle przyjaciele zaczynają przynosić samotnemu mężczyźnie wigilijne potrawy: Solejukowa barszcz, pierogi i rybę w galarecie, Michałowa kutię i opłatek, Hadziukowa kulebiak, Więcławska kompot z młodych malin i śledziki w trzech smakach. a Francesca spaghetti. Wszyscy, oprócz Michałowej, sa zaskoczeni obecnością Lucy i bardzo się cieszą z jej powrotu. Nawet mała Dorotka włącza się w przygotowania i przystraja zamiokulkasa w bombki i łańcuchy, zamieniając go w świąteczną choinkę.
- Koziołowie i Czerepachowie w napięciu czekają na komunikat komisji wyborczej. W momencie ogłoszenia, że wybory zostały rozstrzygnięte w I turze wynikiem 50,7%, nagle gaśnie światło. Za chwilę jednak prezes odbiera telefon od brata i informuje: Psiakrew, zostałem prezydentem.
- Przy wigilijnym stole Lucy wyznaje, że jej wyjazd był najgłupszą rzeczą, jaką kiedykolwiek zrobiła. Zauważa również, że od jej przyjazdu Kusy przestał utykać.
- W kościele odbywa się pasterka, w której uczestniczy również para prezydencka. Biskup Kozioł wygłasza pięknie przemówienie skierowane do brata, który przyjął zaproszenie na mszę, chociaż jest ateistą, bo w ten sposób okazał szacunek wszystkim parafianom. Wzajemny szacunek (...) to jedyna podstawa, na której każda wspólnota może żyć i się rozwijać. Każdemu wolno inaczej myśleć, inaczej czuć, ale dopóki innych myśli i uczucia szanuje. A jeśli tego nie robi, ani mówić publicznie, ani być słuchanym nie jest godny. (...) Bo całkiem Polacy się nie pogodzą, tutaj chyba Pan Bóg musiałby osobiście interweniować. Spory być muszą, ale co innego jak z szacunkiem do innego człowieka się toczą, a co innego, jak z nikczemną nienawiścią. Pawle, jeśli tobie się uda wzajemny szacunek w życiu publicznym przywrócić i naprawdę wszystkich obywateli jednakowo reprezentować, a nie tylko popleczników, żeby Polacy znów jak jeden naród się poczuli, to będziesz wielkim prezydentem. Krótkie wystąpienie prezydenta Kozioła ogranicza się do stwierdzenia, że nie zależy mu na utrzymaniu władzy, więc po gospodarsku dopilnuje rząd i Sejm, aby zajęli się prawdziwymi problemami obywateli. Ludzie nagradzają jego słowa owacją na stojąco.
- Ostatnie spotkanie na ławeczce przebiega w świątecznej atmosferze. Panowie wspominają najważniejsze wydarzenia ostatnich lat, zarówno te osobiste, jak i związane z wejściem Polski do UE. Za przyjaźń wypijmy, bo to jedna z najpiękniejszych rzeczy na świecie - proponuje Japycz i na pożegnanie zwraca się z apelem do wszystkich: Na miłość boską, ludzie, lubcie się trochę bardziej.