Szukaj na tym blogu

wtorek, 15 stycznia 2019

UMARLI, ZNAJOMI, KOCHANI...


        Ludzie funkcjonujący w przestrzeni publicznej są niewyobrażalnie blisko nas, choć na co dzień zwykle nie zdajemy sobie z tego sprawy. Własne poczucie bezpieczeństwa budujemy na absurdalnym przekonaniu, że pewne osoby są nieśmiertelne, zwłaszcza jeśli towarzyszą nam od wielu lat. Nie tylko rodzice, krewni, przyjaciele, ale i ulubieni aktorzy, muzycy, pisarze, lekarze, politycy, sportowcy... Z niektórymi zetknęliśmy się osobiście, innych znamy jedynie przez ich dzieła z jakiejś przyczyny dla nas ważne. I kiedy nagle tacy ludzie odchodzą, pozostaje bolesna pustka...

        Wielu moich obcych-bliskich jest już po tamtej stronie i zasila liczne grono nieodżałowanych. Andrzej Zaucha, Michael Jackson, David Bowie, Zbigniew Wodecki, Kora Jackowska, Charles Aznavour, Irena Szewińska, Romuald Dębski - wszystkich nie wyliczę. 14 stycznia 2019 roku zupełnie nieoczekiwanie dołączył do nich Prezydent mojego miasta, Paweł Adamowicz, nasz Adams, Budyń, Paweł... Wszyscy moi liczni znajomi różnych opcji, wyznań i pogladów od dwóch dni powtarzają: Nie mogę się pozbierać, o niczym innym nie myślę, nawet nie wiedziałem, że był mi taki bliski, tragedia, strata, żal. 
           
    Tak to już jest, że za życia oceniamy człowieka impulsywnie, według własnych kryteriów, za szczegóły czasem zupełnie nieistotne. Krzywo spojrzał, źle się ubrał, niezręcznie się wyraził, ma inne niż ja poglądy. O Prezydencie też mówiono negatywnie: Chce sprowadzić uchodźców. Nie zbudował piaskownicy na moim podwórku. Nie odremontował jakiejś zrujnowanej kamienicy na Dolnym Mieście. Na Wyspie Spichrzów powstają za wysokie budynki. Po cholerę ta kładka na Ołowiankę, przecież spacery są zdrowe. Forum to szczyt bezguścia! Leciała i krytyka grubszego kalibru, szybko przekuta w nośne hasła: Sprzedał Gdańsk deweloperom. Oszukiwał przy podatkach. Nie umie policzyć własnych mieszkań. Jest winien powodziom (nawet ostatniej cofce zalewającej Pobrzeże) oraz awarii w przepompowni scieków. No cóż, ten stojacy najwyżej zawsze firmuje własną twarzą każdy sukces i porażkę, dotykają go zarzuty i słuszne, i najbardziej absurdalne. Taka praca.

    Kiedy ktoś odchodzi, zwłaszcza nieoczekiwanie i tragicznie, to po krotkiej refleksji dotyczącej kruchości życia nadchodzi czas oceny jego dorobku. Robimy krok do tyłu, uzyskujemy właściwą perspektywę i nagle znika postać aferzysty, złodzieja, oszusta podatkowego, nienasyconego ciułacza, a pojawia się wysoka sylwetka uśmiechniętego mężczyzny widoczna codziennie na ulicach Gdańska. Ilu z was ma prywatne zdjęcia z Prezydentem zrobione ad hoc na ulicy? Ilu gościło Go w mieszkaniach, zakładach pracy, szkołach, domach opieki, harcówkach? Komu dawał ślub? Czy zabrakło Go kiedykolwiek podczas ulicznej kwesty na rzecz WOŚP albo hospicjum? A czy potraficie dać przykład bardziej uczciwej, rzetelnej i merytorycznej kampanii w wyborach samorządowych - bez brudnych gierek i ośmieszania innych kandydatów, bez kiełbasy wyborczej, bez maski? Czy oblewany pomyjami hejtu i pomówień odpłacił komuś tym samym? Czy w walce o wartości demokratyczne kiedykolwiek nawoływał do nienawiści, zemsty, czy dzielił ludzi na lepszych i gorszych? Kto zapamiętał Jego przy każdej okazji powtarzane słowa o demokracji, tolerancji, miłości, empatii?  Ostatnie przedśmiertne przemówienie wypełnia ogromna radość, miłość i poczucie wspólnoty z Gdańskiem i jego mieszkańcami. Taka tragiczna kropka nad i. I to właśnie najbardziej boli.

      Inne kraje są dumne ze swoich legend i symboli, Polska jest mistrzem w obalaniu własnych bohaterów. Z wielkim upodobaniem demaskujemy ich słabości, odkrywamy tajemnice alkowy, ujawniamy potknięcia i błędy, jakbyśmy chcieli przybliżyć do ideału własną nędzną egzystencję. Teraz Polska jest w żałobie dotknięta straszliwą zbrodnią kryminalisty, który odebrał nam Prezydenta u początków jego ostatniej kadencji. Na ulicach palą się znicze, w oknach świeczki, wielotysięczne tłumy uczestniczą w milczących wiecach. Ale już mnożą się teorie spiskowe, z których najpopularniejsza to: Z mafią zadarł i mafia go wykończyła. Chyba wolę wierzyć w niesprawiedliwy i okrutny los nakreślony ręką szaleńca. Nie chcę żyć w świecie obłudy, upadku wartości, wznoszenia i burzenia pomników, odkrywania najciemniejszych stron ludzkiej natury. Już utraciłam wiarę w uczciwość wielu zawodów społecznego zaufania: sędziów, księży, policjantów...

Wiec milczenia w Gdańsku kilka godzin po śmierci Prezydenta.
Dwa miesiące temu w tym właśnie miejscu
z Jego inicjatywy wykonano tradycyjną zbiorową fotografię gdańszczan.

        Jednak w przypadku Prezydenta Adamowicza nie spodziewam się odkrycia jakiegoś trupa w szafie. Wszyscy Jego przyjaciele powtarzają jednym głosem: nie miał drugiej twarzy. Był dokładnie taki, jakim postrzegamy go w pośmiertnych wspomnieniach: uśmiechnięty, zrównoważony, emanujący pozytywną energią i życzliwością dla całego świata, wierzący w demokrację, bezgranicznie ufający ludziom, zakochany w Gdańsku i szczerze zaangażowany w jego sprawy. Nie świecił w oczy chrześcijańskimi wartościami, znęcając się w domu nad żoną czy gwałcąc w zakrystii ministrantów. Nie udawał filantropa, jednocześnie wożąc się maybachami i obwieszając drogocenną biżuterią. Nie głosił miłości do ludzi, chowając się przed nimi w zaciszu gabinetu albo poruszając się po ulicach w obstawie kordonu goryli. Nie krył się ze swoimi poglądami dla politycznej poprawności czy własnej wygody, zawsze odważnie mówił to, co myślał, choć w sposób niezwykle kulturalny i wyważony. A przy tym był jednym z nas, zwykłym człowiekiem, któremu wysokie stanowisko tego człowieczeństwa nie odebrało. Czerpał z prezydentury radość i satysfakcję. Nie z poczucia nieograniczonej władzy, ale dlatego, że jako Prezydent mógł zrobić dla Gdańska i jego mieszkańców tak wiele. Może i przy tej okazji ugrał coś dla siebie. Cóż to jest w proporcji do globalnych osiągnięć? Powtarzam, był tylko człowiekiem. Zresztą kto bez grzechu, niech rzuci kamieniem. Nawet pani z warzywniaka odłoży dla siebie najładniejszą marchewkę. A ty, oskarżycielu publiczny, taki jesteś kryształowy? Nigdy nie kserowałeś w biurze swoich prywatnych materiałów? Nie załatwiłeś pracy komuś z rodziny, wykorzystując własne dojścia? Nie zarobiłeś paru groszy na czarno? Nie uniknąłeś mandatu, bo masz kumpla policjanta? Nie kupiłeś po znajomości szybciej, lepiej, taniej? Ale czy oprócz swoich małych grzeszkow stworzyłeś coś wymiernie dobrego?  Więc zamilcz nad tą trumną...

        Rządząc jednym miastem, Prezydent Adamowicz zrobił więcej dla Polski niż ci z Belwederu. To On północnymi drzwiami wprowadził nasz kraj do Europy. Wpisał Gdańsk na listę najpiękniejszych miast europejskich, uczynił z niego atrakcję turystyczną, napełnił po brzegi miejską kasę, nie żałując jej również dla mieszkańców. Ale przede wszystkim zawsze był z nami, jakby chciał podkreślić, że to bezposrednie relacje międzyludzkie są najważniejsze w dzisiejszym bezdusznym świecie. Dlatego właśnie w świadomości tysięcy gdańszczan już zawsze pozostanie nieodłącznym elementem historii tego miasta - największego pomnika Jego dokonań.

Jednak są ludzie niezastąpieni...

       Cześć Jego Pamięci!


1 komentarz:

  1. Wzruszyłam się czytając to,oddała Pani wszystko to,co tak na prawdę myślę...
    Wprost nie mogę uwierzyć w to,co się stało,w nieprawdopodobny kontrast tamtego dnia ; Impreza zorganizowana w szczytnym celu, tysiące ludzi,którzy zjednoczyli się,by RAZEM pomagać,słowa prezydenta,które na zawsze utkwią mi w pamięci, odliczanie „Światełka do Nieba” i nagle...
    Tak cienka linia pomiędzy ludzką dobrocią,bezinteresownością, a tym,co się wydarzyło,złem,którego nie mogę objąć rozumem.

    OdpowiedzUsuń