- To jutro będzie rybka? - zapytała z nadzieją mama. - Przecież Wielki Piątek, to trzeba pościć.
Mama uwielbia ryby pod każdą postacią, a ta religijna okazja jak nigdy daje jej pewność, że rybka wyląduje na talerzu. Ba, może nawet z dokładką, przecież to takie pyszne.
Tak, będzie rybka, oczywiście. Ostatecznie kościelny zakaz dotyczy wyłącznie mięsa. Dlatego prozaicznego kurczaka zastąpi śledzik z cebulką w oliwie ziołowej i do tego ziemniaczki pieczone ze skórką. Jedna z ulubionych potraw naszego domu. A na kolację może sałatka ryżowa z łososiem albo filet z morszczuka ze szpinakiem i serkiem mascarpone? To akurat ja lubię, więc niby czemu nie...
Czwarte przykazanie kościelne mówi: "Zachowywać nakazane posty i wstrzemięźliwość od pokarmów mięsnych a w okresach pokuty powstrzymywać się od udziału w zabawach." Idea odmawiania sobie posiłków mięsnych podczas postu w niejednym katolickim domu doprowadziła do podobnych absurdów. Zanikła prawdziwa istota poszczenia, czyli odmówienia sobie własnych niewątpliwych przyjemności fizycznych w imię spraw wyższych, duchowych. Rzucić palenie, zrezygnować z porannej kawki i słodyczy, odstawić gry komputerowe, wyłączyć telewizor itp. Nie będę podpowiadać, każdy sam doskonale wie, co dla niego byłoby rodzajem umartwienia.
Tymczasem zakaz spożywania wszelkiej chabaniny daje spore pole do kulinarnych nadużyć, boć przecież o ile do potraw mięsnych zaliczyć można rosołek na grzbiecie kurczaka i najtańszą pasztetową, o tyle nie są nimi np. kawior Almas (25000 dolarów/kg), białe trufle (100000 dolarów/kg.) czy melon Yubari (ok. 20000 dolarów/szt.) Przesada? Jasne, ale świadoma, po to, by uzmysłowić bezsens takich zobowiązań. Bo to przez nie religijna babina z emeryturką 800 zł będzie się mocno wyginać przy postnym jadłospisie, jako że wszystko jest droższe i mniej sycące od taniego mięsa. Z kolei na przykład dla mojej mamy post pod znakiem ryby będzie, paradoksalnie, czasem kulinarnych rozkoszy.
Zresztą co tu dużo gadać. Znalazłam w Internecie Przepisy kulinarne na Wielki Post - ślinka leci od samego czytania. Wszystko bezmięsne, ale za to m. in. ananasy, orzechy, majonez, drożdżówki - mniam! A tak Bogiem a prawdą, czy w dzisiejszych czasach mięso rzeczywiście jest jakimś szczególnym rarytasem, a wyrzeczenie się go - niezwykłym poświęceniem? I czego mają się wyrzec wegetarianie - marchewki?
Tymczasem zakaz spożywania wszelkiej chabaniny daje spore pole do kulinarnych nadużyć, boć przecież o ile do potraw mięsnych zaliczyć można rosołek na grzbiecie kurczaka i najtańszą pasztetową, o tyle nie są nimi np. kawior Almas (25000 dolarów/kg), białe trufle (100000 dolarów/kg.) czy melon Yubari (ok. 20000 dolarów/szt.) Przesada? Jasne, ale świadoma, po to, by uzmysłowić bezsens takich zobowiązań. Bo to przez nie religijna babina z emeryturką 800 zł będzie się mocno wyginać przy postnym jadłospisie, jako że wszystko jest droższe i mniej sycące od taniego mięsa. Z kolei na przykład dla mojej mamy post pod znakiem ryby będzie, paradoksalnie, czasem kulinarnych rozkoszy.
Zresztą co tu dużo gadać. Znalazłam w Internecie Przepisy kulinarne na Wielki Post - ślinka leci od samego czytania. Wszystko bezmięsne, ale za to m. in. ananasy, orzechy, majonez, drożdżówki - mniam! A tak Bogiem a prawdą, czy w dzisiejszych czasach mięso rzeczywiście jest jakimś szczególnym rarytasem, a wyrzeczenie się go - niezwykłym poświęceniem? I czego mają się wyrzec wegetarianie - marchewki?
A teraz o poszczeniu na poważnie. Wspomnienie z odległego dzieciństwa nasuwa mi obraz Świąt Wielkanocnych i mojej prababci, zgrzybiałej staruszki, którą pamiętam jak przez mgłę. Przez kilkadziesiąt lat, do końca życia zachowywała ścisły post o chlebie i wodzie właśnie podczas Wielkanocy, przy suto zastawionym stole. Najpierw na intencję powrotu synów z wojny, a potem w podzięce, że tak się stało. Nigdy nie złamała swojego postanowienia podjętego nie tylko z własnej woli, ale i z głębi własnej wiary, nadziei i miłości. To było autentyczne wyrzeczenie. Pamiętam też Boże Narodzenie i jedną z licznych ciotek, która przez cały pierwszy dzień świąt skubała kromkę czarnego chleba i popijała ją wodą, ignorując wszechobecne przysmaki. Robiła to od urodzenia swojej córki, najpierw na intencję jej wyzdrowienia, a potem już do końca swojego życia, żeby choroba nie wróciła. Takie zachowania, mimo zawartej w nich pewnej dozy kuglarstwa, zabobonu i magii, budzą mój szacunek i podziw...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz