Szukaj na tym blogu

środa, 10 kwietnia 2019

EMOCJE PONAD ROZSĄDKIEM, czyli jak społeczeństwo ratowało uczniów pokrzywdzonych przez nauczycieli



         Pierwsza bitwa przegrana. Przy aktywnej pomocy społeczeństwa triumfalnie uśmiechnięta pani minister Zalewska właśnie udowodniła światu, że czynnych nauczycieli mogą zastąpić przy egzaminach wolontariusze: wieloletni emeryci, studenci, rodzice, posłowie, pracownicy kuratoriów oraz ... strażacy czy nawet służba więzienna (!). I na tym w zasadzie można by zakończyć rozważania na temat szansy dogadania się przy stole o jakimkolwiek kształcie... Jakie negocjacje prowadzi się z byle kim? Swoją niezłomną pewność sukcesu deformatorka oświaty oparła na mentalności części Polaków podatnych na spektakularne hasła geniuszy od propagandy. "Nie krzywdźmy naszych dzieci!" - kto pozostanie obojętny na takie wołanie? I ruszyły rzesze sprawiedliwych, żeby ratować uczniów przed obojętnością pazernych i okrutnych pedagogów. Niektórym "wolontariuszom" podobno całkiem szczodrze zapłacono. Było z czego, ostatecznie każdy dzień strajku to oszczędności na nauczycielskich wypłatach. Okazało się ponadto, że coroczne wielogodzinne szkolenia rady pedagogicznej dotyczace procedur egzaminacyjnych o kant d... można potłuc, bo człowiekowi "z ulicy" wystarczyło 15 minut, żeby prawidłowo przeprowadził egzamin rangi państwowej. Chciałoby się rzec - jakie państwo, taka ranga.

      Szczytem hipokryzji były dziś dla mnie wszelkie stwierdzenia typu "Solidaryzuję się, ale..." Jestem zbulwersowana zwłaszcza wypowiedziami nauczycieli, którzy nie przystąpili do strajku, powołując się na misję, ale jednocześnie "solidaryzują się" ze strajkującymi, bo przecież oni walczą o podwyżkę również dla nich. "Ktoś inny zmienia świat za ciebie, nadstawia głowę, podnosi krzyk, a ty z daleka, bo tak lepiej, i w razie czego nie tracisz nic" wyprorokowal kiedyś Lombard.  Naprawdę wam nie wstyd? Przyzwoitość nakazywałaby część własnego wynagrodzenia  przekazać tym, którzy, jak do tej pory, opłacają wspólny interes z własnej kieszeni. Tak robili kiedyś stoczniowcy i to była prawdziwa solidarność, a nie puste słowa.

        Każdy strajk generuje straty materialne i moralne, zarówno dla strajkujących jak i dla reszty społeczeństwa. Na tym polega jego istota. Przeciętny nauczyciel za każdy dzień strajku traci ok. 100 zł, a do tego ma poczucie zmarnowanego czasu i ogromne wyrzuty sumienia, bo dla większości zawód befra to przede wszystkim odpowiedzialność. Ale kiedy ma strajkować? W weekendy? W święta? Podczas wakacji? I czym straszyć rządzących? Że pożali się na Facebooku? Że pomacha plakatem podczas niedzielnej manifestacji pod ministerstwem? Lekarze i pielęgniarki odmawiali pomocy chorym, górnicy zimą zaprzestawali wydobycia węgla, choć mieszkańcom miast groziło zamarźnięcie, włoscy śmieciarze zaniechaniem obowiązków niemal doprowadzili do groźby epidemii, piloci spowodowali paraliż komunikacyjny, rolnicy zastosowali blokady na głównych ulicach. Tylko nauczyciel pozostał przysłowiowym chłopcem do bicia, bo... jego udany protest przesunąłby o ustawowy miesiąc termin idiotycznych egzaminów, które decydują o ukończeniu szkoły niezależnie od tego czy uczeń zdobędzie maximum punktów, czy zero. I ten rząd, który potrafi z dnia na dzień tworzyć dowolne rozporządzenia i zmieniać ustawy z konstytucją na czele, robi narodowy problem z opóźnienia terminu egzaminów? Przeciez to tania propaganda, która ma na celu kolejne dzielenie społeczeństwa, aż mi wstyd, że niektórzy moi znajomi dali się na nią nabrać.

           Nie mam żadnej korzyści z bronienia nauczycieli i popierania ich strajku. Moja emerytura nie urośnie nagle o 1000 zł ani nie dogoni podwyżek prądu, benzyny, czynszu i cholera wie jeszcze czego. Życzę belfrom przede wszystkim solidarności zawodowej, bo bez niej ten strajk nie ma szans.  A społeczeństwu, żeby wreszcie przestało się kierować emocjami oraz własnym krótkofalowym interesem i spojrzało na ten świat rozsądnie i przyszłościowo. Nie chciałabym dożyć czasów, kiedy sfrustrowani nauczyciele rzeczywiście zaczną stosować zasadę "Jaka płaca, taka praca", choć rządzący ewidentnie zmierzają w tym kierunku, bo przecież głupimi łatwiej sterować...

6 komentarzy:

  1. Nie powie mi chyba Pani, że po tysiączłotowej podwyżce nauczyciele, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, zaczną lepiej edukować młodzież? Pozdrawia były uczeń, chyba jeszcze nie propagandysta ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Byłych uczniów to ja mam setki, szkoda że nie wiem, z kim dyskutuję.

      Usuń
    2. Przepraszam bardzo, myślałem, że się wyświetliło. Ksawery z tej strony. Nazwisko zbędne, innych chyba nie było :)

      Usuń
    3. O, jak miło :-) Nieco się różnimy poglądami, ale pryncypia chyba mamy te same. Kto jak kto, ale Ty chyba nie czujesz się kiepsko wyedukowany? A nauczyciele, jak w każdym zawodzie, są lepsi i gorsi, nie można ich jednak traktować jak nisko płatnej służby do opieki nad pańskimi dziećmi. Jesli ten zawód ma się cieszyć szacunkiem, musi być doceniony również materialnie. I oczywiście, że nic się nie zmieni natychmiast, ale od czegoś trzeba zacząć.

      Usuń
    4. Boże broń, czuję się wyedukowany bardzo dobrze. Zdaję sobie też sprawę z tego, że nauczyciele powinni zarabiać więcej, ale budżet nie jest z gumy. Stopniowo płace powinny rosnąć. Poza tym myślę, że gdybym był tegorocznym maturzystą, nie spodobałoby mi się to, iż mogę przez strajk zostać niedopuszczony do "egzaminu dojrzałości".

      Usuń
    5. A sposobałby ci się pomysł rządu, żeby całkowicie pozbawić nauczycieli decyzyjności i dopuścić do matury wszystkich jak leci? To sprawiedliwe? A przyznanie zapomogi na każde dziecko bez kryterium finansowego? Gdyby ograniczyć rozdawnictwo pieniędzy podatników, znalazłyby się środki na niejedne podwyżki. Ten partyjny rząd troszczy się jedynie o swój elektorat, resztę ma w głębokiej pogardzie. Żeby podporządkować sobie nawet związek zawodowy, który jak przysłowiowa dupa do srania służy obronie pracownika, to trzeba mieć tupet i pewność bezkarności. Naprawdę tego nie widzisz?

      Usuń