Szukaj na tym blogu

niedziela, 15 września 2013

Jesienne skarby mojej spiżarni


    Wbrew zasuszonym trollicom, które wyśmiewają kulinarne ciągoty bliźnich, chcę się Wam pochwalić zasobami mojej tegorocznej jesiennej spiżarni. Nie robiłam jabłek czy borówek, bo zostały mi jeszcze z zeszłego roku. Na przetworzone ogórki też nie mam ochoty, bo zauważyłam, że ostatnio nie zużywam ich zbyt dużo. Zdjęcia będę zamieszczać w kolejności ich robienia, bo np. żurek jeszcze się kisi, a dynia i papryka nie staniały na tyle, żeby je kupować w ilościach hurtowych. Szczegółowe przepisy zamieszczę wtedy, gdy poprosicie o nie w komentarzach. Zresztą tyle ich w Internecie, że ten blog należy potraktować raczej jako sugestię.

1) Grzyby suszone, marynowane i mrożone - nie używam ich zbyt dużo, ale lubię mieć na okoliczność :-) Szczególnie świąteczny bigos wymaga tego dodatku. A grzybki w occie utylizuje moja pierwsza synowa, która je uwielbia, więc muszą być, żeby nie wiem co.


2) Syrop malinowy i maliny mrożone. W tym roku maliny "chodziły" po 9 zł/kg, dlatego się opłacało. A kiedy przeczytałam, z czego się składa syrop malinowy osławionego "Hortexu", przestałam mieć jakiekolwiek wątpliwości. Przestudiujcie uważnie metki tych syropów po kilka złotych. Zgroza! A te ekologiczne, bez sztucznych dodatków, kosztują 17-30 zł za półlitrową butelkę. No to nieźle zaoszczędziłam. Kilka kilogramów malin zamroziłam, żeby w środku zimy poczuć zapach i smak lata.


3) Suszone pomidory w oleju wg przepisu Danci - to prawdziwy rarytas. Szybciej je zużywam niż wytwarzam. Szczerze polecam wielbicielom sałatek warzywnych. W zestawieniu z sałatą lodową, czosnkiem marynowanym i jakimś białkiem np. fetą albo wędzonym kurczakiem tworzą niepowtarzalną całość. Z odrzutów wychodzi dodatkowo sok/koncentrat na zupę. A wonny olej można wykorzystać do wszystkiego.



4) Pigwówka. Nawet trudno to nazwać nalewką, ponieważ wystarczy wytworzyć sok (surowy!)  i połączyć w dowolnych proporcjach z wódką lub spirytusem. Ja jestem zwolenniczką wersji hardcorowej, czyli 48-45%. To się pije "dla zdrowotności", bo zawartość witaminy C jest oszałamiająca, o czym świadczy kompletny brak kaca po niebacznym przedawkowaniu. A smak i zapach... 


5) Przecier z dyni i dynia w occie. Przecier niezbędny na wspaniałą zimową zupę z dodatkiem czosnku i imbiru. Rozgrzewającą, pożywną a jednocześnie lekkostrawną i przepyszną. A dynia marynowana jest naprawdę świetnym wizualnie i smakowo dodatkiem do mięsa. Zimą dyni ze świecą szukać, bo nie jest tak trwała jak kabaczek. Trzeba teraz wykorzystać fakt, że jest dostępna. Cenę większego okazu można negocjować. Ja kupiłam dwie 7-kilowe sztuki po 2 zł/kg, ale można trafić jeszcze taniej. Na przecier nadaje się też dynia pokrojona - to nam oszczędzi sporo pracy, bo obrobić samodzielnie okaz wielkości piłki lekarskiej to wyzwanie dla Pudziana. Jeszcze mnie ręka boli. Pozostaje kwestia pestek, które warto wysuszyć i uprażyć. Na surowo w większej ilości są toksyczne, niegdyś używano ich jako skuteczny środek na tasiemca!

6) Gruszki w syropie. Przysmak mojego dzieciństwa. Zamiast ciasta, do popołudniowej herbatki. Gruszki muszą być twarde, takie nie do ugryzienia. Najpierw robi się gęsty syrop z cukru (wody minimalnie!), potem praży w nim połówki gruszek, aż puszczą sok, zrobią się bursztynowe i lekko sflaczeją. Nie ma obawy, że się rozgotują. Do słoika warto wrzucić goździk dla zapachu. Mocna gorzka herbata i pachnąca gruszka polana złocistym syropem to zestaw skutecznie zwalczający listopadową depresję.  W tym roku zrobiłam wersję light (mniej cukru - taki zawiesisty kompot), no i oczywiście te właściwe.

7) Żurek. Wyprodukowany z nadmiaru zakwasu żytniego, na którym piekę chleb. Najpierw kiszę go w glinianym garnku a potem stoi sobie w chłodnym miejscu w butelkach i jest rozdawany jako prezent ulubionym gościom. Im dłużej stoi, tym mniej go potrzeba na tradycyjną zupę kuchni polskiej. 


8) Papryka Ireny. Kolorowa papryka wg przepisu niezapomnianej koleżanki. Delikatna, słodkawa, jędrna.   Na imprezach rozchwytywana w pierwszej kolejności. Jeśli jej nie zrobię, będę skończona towarzysko. Sekret tkwi w słodko-kwaśnej zalewie, bardziej slodkiej niż kwaśnej (proporcje: 1,5 l wody, 300 ml cukru, 2 łyżeczki soli, 2 ząbki czosnku) oraz dodatkach wkladanych bezpośrednio do słoika: pieprz ziarnisty, ziele angielskie, listek laurowy, gorczyca, łyżka oleju. Paprykę zalewa się gorącą zalewą i gotuje słoiki 10 minut.



9) Grzybek kefirowy zwany tybetańskim, bo tam podobno powstał. Wygląda jak pokruszony kalafior. Trzymam go w mleku pasteryzowanym albo w zamrażalniku. W ciągu kilkunastu godzin przerabia mleko na zdrowy, pozbawiony chemii kefir. Co dwa tygodnie podwaja swoją objętość, więc można się nim dzielić. A tu coś mądrego na temat grzybka.   I jeszcze zasady hodowli grzybka. Polecam :-)



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz