Szukaj na tym blogu

piątek, 4 października 2013

Matylda












       Od jakiegoś czasu chodziła za mną potrzeba posiadania osobistego kota. Niemal wszyscy moi przyjaciele mają w domu jakiegoś futrzaka (albo i kilka!) i zawsze zazdrościłam im ocierania, mruczenia i całej tej gamy objawów kociego zainteresowania. 
      Do decyzji dojrzewałam powoli, bo jednak taki zwierzak w domu to nie tylko sama przyjemność, ale i obowiązki, wydatki, a przede wszystkim spora odpowiedzialność. Bez większego zaangażowania zaczęłam przeglądać ogłoszenia internetowe. Kiedy tylko na portalu tablica.pl ujrzałam jej pyzatą futrzastą mordeczkę i rysi błysk w oku, wiedziałam, że ta kocica musi być moja. Dorosła, łagodna, pieszczocha, puszysta (prawie 7 kilogramów żywej wagi!). Zewnętrznie coś pośredniego między Garfieldem a zatuczonym kocurem z ostatniej części "Shreka". Przez kilka dni oglądałam jej zdjęcia, aż wreszcie chwyciłam za telefon. I tak dokonałam kociej adopcji. 
    Matylda zaakceptowała mój dom natychmiast i bez żadnych zastrzeżeń. Obeszła wszystkie kąty, wypróbowała każdą kanapę i fotel, zajrzała do kuchni, łazienki i wc. Uprzejmie przywitała sąsiadów, którzy złożyli wizytę na okoliczność jej przybycia. Z apetytem zjadła kolację, bezbłędnie skorzystała z kuwety. Przed snem wypieściła się ze mną, wymruczała, po czym położyła się w nogach łóżka i grzecznie spała do rana. Póki co nie sprawia najmniejszych kłopotów. Bada terytorium i sprawdza, na co jej pozwolę. Przechadzając się po półkach, tak zręcznie manewruje grubą dupcią, że żaden bibelot nawet nie drgnie. Uwielbia leżeć na parapecie, grzejąc się w promieniach słońca. Przychodzi na wezwanie jak pies i jak pies biegnie do drzwi, kiedy usłyszy dzwonek. Nie jest namolna i upierdliwa, choć wyraźnie szuka towarzystwa człowieka. Muszę się powstrzymywać, żeby jej bez przerwy nie głaskać, taką ma mięciutką sierść. Prawdopodobnie ma też wbudowany czujnik ruchu, bo wystarczy wyciągnąć rękę, żeby uruchomić ekstatyczne mruczenie. Teraz leży koło mnie i odpoczywa po intensywnych zabiegach higienicznych, które wykonuje raz na godzinę. A jest co czyścić, jej futro jest niewiarygodnie gęste i grube.
      Większość doby przesypia. Najbardziej aktywna jest wczesnym rankiem i wieczorem, ale po godz. 22.00, głośnym miauczeniem zagania mnie do sypialni. Uspokaja się dopiero, kiedy tam wejdę i usiądę na tapczanie. Wtedy zajmuje pozycję "w nogach" i zaczyna mruczeć swoje kocie kołysanki. Chyba będę musiała zmienić dla niej godziny swojego snu. 
     Matylda to kotka ufna i zrównoważona. Ostatnie lata ukształtowały pozytywnie jej charakter. Miała szczęście, choć nie od razu. Trafiła na ulicę, ale umiała tak efektywnie zadbać o własne potrzeby, że podbiła serca wolontariuszy, którzy zabrali kociczkę do domu tymczasowego. Zaadoptowali ją ludzie, którzy po pewnym czasie zdecydowali się wyjechać za granicę, więc oddali ją z powrotem. To są niewątpliwe plusy adopcji. Niechciany zwierzak trafia  znów w ręce wolontariuszy, nie na głód i poniewierkę. 
      Wielu ludzi, zwłaszcza w okresie urlopowym, bezlitośnie wyrzuca zwierzęta z domu, bo tak szybciej, taniej i wygodniej. Kiedy mieszkałam na wsi, wielokrotnie widziałam, jak z eleganckiego samochodu  "wypadał" ogłupiały kot lub pies, a właściciel z piskiem opon odjeżdżał w dal, zostawiając zrozpaczone zwierzę w obcym nieprzyjaznym środowisku. Ile takich wyrzutków wtedy wykarmiłam...
      Ludzkie prawo kochać zwierzaki albo obchodzić je bokiem, a nawet ich w ogóle nie tolerować, ale nikomu nie wolno żywych istot sprowadzać do roli zużytych sprzętów czy zepsutych zabawek. Z obserwacji i doświadczenia szczerze odradzam jakiekolwiek bliższe związki z ludźmi okrutnymi dla zwierząt. To albo psychopaci, albo egocentrycy zapatrzeni tylko we własny pępek. Jeśli są w stanie tak bezwzględnie potraktować bezbronne stworzenia, nie łudźcie się, że więcej skrupułów będą mieli dla bliźnich. Każdą zażyłość, nawet rodzinną, oprą jedynie o swój biznes i wygodę, a gdy nadejdzie stosowna okazja, to przyjaciela, brata czy współmałżonka usuną ze swego życia bez śladu jakiejkolwiek empatii czy wyrzutów sumienia, równie bezdusznie i bezmyślnie,  jak kiedyś kota... 

3 komentarze:

  1. Uwielbiam koty! Miałam kotkę x lat temu i żaden gołąb nie śmiał się zbliżyć do mojego balkonu. Kiedy "odeszła" gołębie powróciły i musiałam balkon zasłonić siatką.
    Była niesamowita. Kiedy któregoś dnia wróciłam do domu zastałam kotkę wpatrzoną nieruchomo w uchylone drzwi łazienki. Na kaloryferze siedział wystraszony gołąb a ona go pilnowała:)
    Następnym razem, zastałam mnóstwo piór gołębich w pokoju i zakrwawioną ścianę. Gołębia nie było, musiała mu nieźle dać popalić.

    Kolejnym razem wypadła mi z balkonu / 3 piętro / polując na gołębie. To była sobota, wczesny ranek a ja jeszcze wylegiwałam się w łóżku. Nagle usłyszałam bum...i przeraźliwe miauczenie. Kiedy wyskoczyłam na balkon i zerknęłam w dół, zauważyłam przerażone oczy kotki patrzące w górę.Leżała jak placek.
    Nie wiem jak ja się znalazłam na dole. Byłam w szlafroku i jednym kapciu.
    Przyniosłam ją na rękach do domu a nogi miałam całe rozdygotane.
    Natychmiast znalazłam się u pobliskiego weterynarza:) Nic jej nie było, całe szczęście, że spadła na trawę. Była poobijana, dochodziła do siebie przez tydzień.
    Narażając się nieświadomie, pogoniła wszystkie gołębie.
    Lekarz powiedział, że jeśli będzie mądra to już nigdy nie wejdzie na balustradę balkonu. Tak też było. Kiedy ją brałam na ręce i dochodziłam bliżej balustrady, wyrywała się i cała drżała.
    Póki co, koty dwa, ma moja córka. Czasami pod jej nieobecność jestem niańką:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dlatego właśnie opiekunka kotki miała wielkie obiekcje, bo mieszkam na trzecim piętrze. Błagała mnie, żebym w ogóle nie wypuszczała jej na balkon.
      Na razie się docieramy. Właśnie liżę rany, bo Matylda, przestraszona odkurzaczem samobieżnym, nieźle mnie podrapała. Wprawdzie potem mruczała i ocierała się jak zawsze, ale mam na ręce siedem dziur i jedną szramę :-)

      Usuń
  2. Na balkon powinnaś ją wypuszczać i obserwować, kiedy jesteś w domu.
    Być może ma jakieś wspomnienia z odkurzaczem albo podobnym sprzętem.
    Jeszcze nie raz będziesz podrapana:)
    Koty są bardzo mądre, ale nie da się ich wytresować, jak to jest w przypadku psów. Dlatego uważam, że mają nad nimi przewagę:).
    Kocham wszystkie zwierzaki, ale koty najbardziej!

    OdpowiedzUsuń