Szukaj na tym blogu

poniedziałek, 7 października 2013

Mamo, poczekaj na zielone!



       Wczoraj na ulicy zaobserwowałam dość typową scenkę, widzianą niejeden raz. Mama z dzieckiem na przejściu dla pieszych. Guzik wciśnięty, czas oczekiwania na zielone jakieś dziesięć sekund, ulica pusta. Co robi rodzicielka? Ciągnie dziecko za rękę na drugą stronę, bo przecież te dziesięć sekund to wieczność! 
      W kwestii formalnej: urodziłam się w Polsce, więc obchodzenie przepisów, zwłaszcza drogowych,  nie jest mi obce. W tej dziedzinie trudno u nas o bezgrzesznych. Bywało, że wieczorem śmignęłam przez pustą jezdnię na czerwonym, bo po co zatrzymywać ruch nielicznych o tej porze samochodów. Ale NIGDY nie zrobiłam tego w obecności jakiegokolwiek dziecka. Na miłość boską, tu przecież chodzi o ich życie! One nie umieją trafnie ocenić warunków drogowych, odległości czy szybkości nadjeżdżającego pojazdu. A przecież nie zawsze będziemy mogli im towarzyszyć. Dlatego trzeba dzieciom od najmłodszych lat kodować przepisy bezpiecznego poruszania się po ulicy, żeby korzystały z nich na zasadzie odruchu. Jak pies Pawłowa. Pasy pokonuje się na zielonym, a czerwone to absolutny zakaz i nie ma żadnych wyjątków! 
   Drodzy dorośli. Apeluję z całą powagą. W swoim towarzystwie "róbta co chceta". Ale jeśli jest z wami dziecko lub widzicie je w pobliżu, oderwijcie wzrok od własnego pępka i ruszcie głową. Nikogo nie zabije kilkanaście sekund oczekiwania, ale wasza niecierpliwość może doprowadzić do kalectwa lub śmierci jakiegoś małolata, może właśnie waszego syna lub wnuka.
   Kilka lat temu uczestniczyłam w półrocznym programie przystosowywania osób niepełnosprawnych umysłowo do życia wśród tzw. "normalnych". Podczas nauki przechodzenia przez jezdnię bardzo trudno było wyjaśnić moim podopiecznym, dlaczego jedni stoją na czerwonym, a inni nie. Nie mogli żadną miarą pojąć przyczyny łamania przepisów stworzonych przecież dla bezpieczeństwa ludzi. Wreszcie jeden zapytał z rozbrajającą szczerością: 
- I kto tu w końcu jest głupi? 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz