Szukaj na tym blogu

czwartek, 24 października 2013

Skrzydlaci goście


www.cyberfoto.pl
       O porze dokarmiania ptaków dość skutecznie przypomina mi Lidl, który w swojej ofercie właśnie w połowie października ma dla nich niedrogie i różnorodne przysmaki. Mniej więcej wtedy właśnie na mój balkon przylatują pierwsi zwiadowcy, żeby się upewnić, że ptasia stołówka nadal funkcjonuje. Gdyby nie szczelne okna, już od świtu budziłby mnie ten rejwach. Sikorki-bogatki przemieszczają się grupami i jest ich pełno nie tylko w karmniku, ale i na balustradzie, parapetach, skrzynkach z kwiatami. Czasem też pukają do okna. Niektóre czepiają się muru i coś zaciekle z niego wydziobują. Mam nadzieję, że jakieś minerały, a nie insekty, bo to by oznaczało, że moje ściany mają bogate życie wewnętrzne.  
      Nie zdjęłam jeszcze z drzwi balkonowych siatki przeciw owadom, mogę więc bezkarnie z nosem przy szybie prowadzić ornitologiczne obserwacje. Październik to najlepszy czas na oswojenie ptaków, bo właśnie teraz szukają źródeł pokarmu i napychają się na zimę. Kto wywiesi karmnik później, może nie doczekać się ani jednego gościa! Tym bardziej, że zimą sikorek jest znacznie mniej, bo przenoszą się do lasu z obawy przed miejskimi srokami, kawkami i mewami, które wtedy je atakują.
      Sporym minusem dokarmiania ptaków jest zaśmiecony i zafajdany balkon, ale wkrótce spadnie śnieg i problem się sam rozwiąże, a wiosną przecież i tak trzeba przeprowadzić gruntowne porządki. Za widok tych ruchliwych, wesołych, rozćwierkanych, puchatych kuleczek, grubszych z dnia na dzień, byłabym skłonna czyścić balkon łopatą. 
      Najmniej zainteresowana ornitologią jest ... moja kotka, gruba Matylda. Leniwe to niewyobrażalnie. Kiedy dostrzeże ruch za oknem, podnosi głowę, stawia uszy i delikatnie macha czubkiem ogona. Na tym z reguły kończy się jej wzmożona aktywność. Może gdyby drzwi balkonowe były otwarte... A tak, po co się wysilać? Znacznie bardziej podnieca ją pęk kolorowych piórek na patyku. Czasem siada na parapecie i bez śladu emocji przez parę minut przygląda się ptakom, które fruwają tuż przed jej nosem, po czym z powrotem udaje się na swoją kanapę. SWOJĄ - każdy kociarz wie, co to znaczy. Nie to, żeby nikt nie mógł tam usiąść, ale warto wtedy zobaczyć minę aktualnego właściciela...

    Jeśli ktoś lubi historie o zwierzętach, zapraszam do mojego bloga-powieści "NIESPIESZNE OPOWIEŚCI" Rozdział VII: Bracia mniejsi. Są tam opisane zabawne zdarzenia z psami, kotami, papużkami i innymi towarzyszami mojego życia :-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz