Szukaj na tym blogu

wtorek, 24 czerwca 2014

Emerytura, czyli straszny sen belfra



Od kilku lat mnie dręczył na jawie i we śnie
ponury i straszliwy, niczym czarna dziura,
szczerzący wyszczerbione żółte kły obleśnie
- czas spoczynku, co dumnie zwą EMERYTURA.

Nagle z centrum wydarzeń wypaść na margines?
Dziś być jeszcze kimś ważnym, jutro stać się nikim?
Na monotonną, nudną, starczą dreptaninę
zamienić ten codzienny wyścig szczurów dziki?

Na korytarzu szkolnym uczniów nie spotykać?
Nie mówić z przekonaniem: "Kocham swoją pracę!" ?
Nie patrzyć jak z małego pociesznego smyka
powolutku wyrasta mądry silny facet?

Nie pisać wynikowych planów aż do świtu?
Nie podrywać się z krzesła na każdy dźwięk dzwonka?
Nie wlec do domu stosu uczniowskich zeszytów?
Nie pytać psychologa, czemu Krzyś się jąka?

Nigdy więcej nie święcić Dnia Nauczyciela?
Od wdzięcznych wychowanków kwiatów nie dostawać?
Nie zdzierać swego gardła na szkolnych apelach,
by choć na chwilę ścichła niemilknąca wrzawa?

Złotej polskiej jesieni brzydko nie kojarzyć
z pracowniczą depresją (tą pourlopową)?
Ust w biegu wrzącą kawą więcej nie poparzyć,
mknąc na niespodziewaną lekcję nadliczbową?

Już nigdy nie zaczynać  spotkań z rodzicami
starym dowcipem, że  "żebranie" rozpoczynam?
Nie błagać, by łaskawie wsparli dotacjami,
szkołę, którą tak kiepsko finansuje gmina?

Nie pędzić z wywieszonym do pasa ozorem,
eskortując na basen pierwszaków gromadę?
Nie wstawać świtem bladym a wracać wieczorem,
gdy dyrekcja zarządzi szkoleniową radę?

Pod toaletą nie tkwić co dzień na dyżurze
pośród hałasu, zgiełku, pisku, smrodu, tłoku?
Nie robić dekoracji na starej tekturze?
I w czerwcu nie świętować zakończenia roku?

Nie wyjaśniać już zasad pisowni "gżegżółki"?
Nie zmuszać do czytania powieści "Krzyżacy"?
Przekonać się, dla której wiernej przyjaciółki
byłaś tylko przelotną koleżanką z pracy?

Nie cieszyć się, że urlop ma dni aż tak wiele?
(Czego nam zresztą ciągle zazdrości świat cały.)
Nie udowadniać światu, że nauczyciele
umieją znacznie więcej niż stawianie pały?

Nie tłumaczyć się gęsto z powziętych wyborów?
Zapomnieć, że to szef ma monopol na rację?
Nie mieć nigdy nad sobą żadnych dyrektorów,
za to do końca życia mieć ciągle wakacje?

Nie rumienić się więcej za przełożonego,
co tylko z opowieści zna słowo "kultura"?
Mieć nieco niżej pleców złe humory jego?

Nie taka znowu straszna ta emerytura :-)



1 komentarz: