Szukaj na tym blogu

środa, 13 listopada 2013

Kapuściane kotleciki z sosem serowym



    Zainspirowana wegetariańskimi kotletami Olgi Smile przypomniałam sobie nasz domowy przepis na kotlety z kapusty. Czemu robię je tak rzadko? Przecież są naprawdę pyszne. Zaraz lecę po kapustę...

Składniki:
główka kapusty
2-3 jajka (zależy od wielkości kapusty)
drobno poszatkowana cebula zeszklona na oleju
sól, pieprz do smaku
tarta bułka, kasza manna
olej do smażenia

      W największym skrócie: robiliście kiedyś mielone? No to zamiast mięsa użyjcie kapusty sparzonej jak na gołąbki. Miękkie liście trzeba przepuścić przez maszynkę, odcisnąć nadmiar wody (np. na durszlaku), dodać cebulę, przyprawy, jajko i na koniec odrobinę tartej bułki lub kaszy manny, która wciągnie resztę wilgoci. Następnie formujemy niewielkie kotlety, obtaczamy je w tartej bułce, smażymy na oleju. Ot i cała filozofia. 
    Diabeł tkwi w szczegółach. Otóż im krócej parzymy kapustę, tym łatwiej ją zemleć i wyrobić kotlety, ale mogą one mieć wtedy za dużo goryczy. Z kolei z kapusty sparzonej "na miękko" kotlety będą pyszne, delikatne, ale trzeba się nieźle nawyginać, żeby się nie rozpadły w trakcie smażenia, no i konsystencja jest trochę nieciekawa, taka papkowata. Zatem drogą dedukcji i praktyki trzeba osiągnąć stan pośredni. Pocieszający jest fakt, że to naprawdę smaczne danie - zarówno na zimno, jak i na ciepło. A polane sosem serowym i posypane szczypiorkiem lub pietruszką to po prostu niebo w gębie! Ci, którzy jedzą potrawę pierwszy raz, zawsze pytają, z jakiego to mięsa :-)

   Oczywiście, można cudować w nieskończoność, dodawać do środka jakieś składniki typu pieczarki czy mięso,  ale, moim zdaniem, takie "gołe" kotlety są najlepsze. Zresztą im więcej składników, tym gorzej dla żołądka i podniebienia.

Sos serowy
   Z kopiastej łyżki masła i mąki robię złotą zasmażkę, którą następnie rozprowadzam na patelni mlekiem (mniej więcej 3/4 szklanki). Kiedy zawrze, wrzucam 2 duże serki topione najlepiej śmietankowe, czyli te bez żadnego konkretnego posmaku. Mieszam, aż wszystko osiągnie konsystencję gładkiego sosu. Przyprawiam solą i pieprzem, bo samo jest mało wyraziste. Ten sos nadaje się też do placków ziemniaczanych, smażonej cukinii oraz makaronu. Smacznego :-)

5 komentarzy:

  1. Dietetyczna katastrofa! Buła, ser topiony, zasmażka. Kuchnia PRL-u, zapchajdziura. Nie namawiam do ssania sałaty, ale trochę opamiętania, na boga!

    OdpowiedzUsuń
  2. Na którego boga, bo nie mam jasności? Ale masz rację! Idę się biczować, a od jutra przechodzę na torf ;-)

    OdpowiedzUsuń
  3. A już na poważnie - same kotlety też da się zjeść. Nie są szczególnie kaloryczne, zważywszy na składniki, a w wersji superlight można je upiec w piekarniku. Sos to przysłowiowa wisienka na torcie. Jeśli raz w roku zjesz dwie łyżeczki,na pewno ci nie zaszkodzi.
    PS. Zasmażka nie jest wymysłem PRL-u, jej genezy szukałabym raczej w kuchni francuskiej...

    OdpowiedzUsuń
  4. Przepis dość ciekawy, tym bardziej, że można go modyfikować na różne sposoby. Dla mnie byłaby najlepsza kapusta kiszona, niezbyt kwaśna pokrojona i przysmażona na patelni a do tego gotowane ziemniaki / odpowiednia ilość /, przyprawy i jajko do lepszego połączenia.Do tego sos z suszonych grzybów!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kotlety ze świeżej kapusty mają niepowtarzalny smak. Jeśli nie jadłaś, spróbuj, naprawdę polecam. A kiszoną też trzeba będzie się pobawić :-)

      Usuń