Szukaj na tym blogu

poniedziałek, 11 listopada 2013

Z pamiętnika Matyldy: W nowym domu



    Minął ponad miesiąc odkąd mieszkam w nowym domu. Na początku byłam trochę nieufna, ale już się przyzwyczaiłam.  Ogólnie rzecz biorąc, jest nieźle. Właśnie zjadłam pyszne śniadano. Odchudzają mnie przy pomocy suchej karmy Royal Canin Obesity, ale raz w tygodniu dostaję mięsko z galaretką z saszetki. Mrrrau, pychota!!! Siedzę sobie teraz na osobistej kanapie i rozprowadzam smakowite zapachy po łapkach i pyszczku, żeby na dłużej starczyło. Pani obserwuje mnie z fotela i już się czai do zabawy. Zaraz zacznie machać mi przed nosem kolorową kitką z piórek. Fakt, nie mogę się oprzeć i natychmiast rozpoczynam polowanie, a ona się śmieje. Ale najbardziej się cieszy, kiedy mruczę i miziam ją policzkami. Dlatego robię to każdego ranka, niech ma, zasłużyła sobie.
     Staram się nie sprawiać zbytniego kłopotu. Nie jestem kotem, który się narzuca. Nie robię bałaganu. Nie interesuje mnie ludzkie pożywienie, bo zdecydowanie wolę zapach mojego. Do kuchni wchodzę tylko razem z panią. Na balkon też. Pani założyła tam siatkę, żebym nie wypadła, ale na zewnątrz jest zimno i mokro, więc wciągam nosem haust świeżego powietrza i szybko uciekam do domu. Wiem, gdzie stoi i do czego służy kuweta. Jest w niej żwirek Cat's Best Eco Plus, który pachnie naturalnym drewnem i niczym więcej, nawet jeśli kryje wiadomą zawartość. Szybko nauczyłam domowników, że muszę mieć czystą ubikację, bo inaczej nasikam na dywanik. Po załatwieniu się tak długo drapię pazurkami kuwetę, aż ktoś przyjdzie i wyrzuci do sedesu efekty mojej działalności oraz wyrówna pagórki, które usypałam.
     Jeśli chodzi o drapanie, to też doszłyśmy do porozumienia. Muszę gdzieś ostrzyć pazury, to silniejsze ode mnie. A tu dookoła wyściełane krzesła, fotele, kanapa - no weź i nie skorzystaj! Ale pani pozwalała to robić tylko na wycieraczce w przedpokoju i ciągle podsuwała mi pod nos jakąś deseczkę owiniętą grubym sznurem. W końcu zajarzyłam. Drapak! Niezły, tylko za bardzo się rusza. Pani też to zrozumiała. Kiedy wskakuję na kanapę,  przytrzymuje drapak, a ja ostrzę sobie pazury, aż iskry lecą! Czasem się zapomnę i naruszę jakiś mebel, ale błądzić jest rzeczą kocią...
     Pani uwielbia mnie głaskać i czochrać. Robi to kilka razy dziennie. Początkowo pozwalałam jej dotykać tylko do łebka, bo najbardziej to lubię, ale teraz wystawiam również brzuszek i łapki. Niech i pani ma z głaskania jakąś przyjemność. Tym bardziej, że głupia nie jest i wie, kiedy przestać. Prawdopodobnie poznaje to po ruchu mojego ogona.  Pozwalam też wziąć się na ręce, choć naprawdę za tym nie przepadam, ale wieczorem tak bardzo nie chce mi się opuszczać kanapy, że bez protestu  daję się przenieść na moje nocne posłanie.
    Teraz opowiem wam o czymś niesamowitym. To się nazywa FURMINATOR. Wiem, w której szufladzie leży i kiedy tylko pani się tam zbliża, przeżywam ekstazę. Będzie mnie czesać!!! Mam tyle podszerstka, że nie jestem w stanie wydrzeć go językiem, zwłaszcza, kiedy linieję. Poza tym rzyganie kłakiem to żadna przyjemność. Metalowy grzebyczek jednym ruchem usuwa całe kłęby martwych włosów i masuje moją skórę. Mrrrau! Właśnie zbliża się do nasady ogona... Taaak!!!! Taaak!!! Taaak!!! Co, już koniec?
    Ostatnio w domu pojawił się transporter. Nienawidzę tego urządzenia. Kiedyś mnie w takim zamknęli, wsadzili do samochodu i cały mój bezpieczny świat się zmienił. Dwa tygodnie temu moja pani też próbowała mnie zniewolić. Transporter był za mały i pachniał obcymi kotami. Walczyłam jak lew, żeby nie dać się tam wsadzić i wygrałam. Podrapałam panią do krwi, ale ona się wcale nie gniewała... Ten nowy transporter jest bardzo duży, stoi sobie spokojnie na mojej kanapie, nie atakuje mnie. Wyściela go mięciutki kocyk. Czasami w środku pojawiają się różne pyszności.  W dodatku pachnie kocimiętką, a przy drzwiczkach ma piórko, które się rusza! Byłam wewnątrz już kilka razy, a wczoraj nawet się tam umyłam. I nic się nie stało. Może nie jest taki straszny? Dziś znowu tam zajrzę, a co...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz