Kto chce tu znaleźć przepis, zapraszam. To ciasto mi się akurat udało :-)
Przed świętami wielkanocnymi los mnie zmusił do bezpośredniego kontaktu z Pocztą Polską. Chodzę tam tylko wtedy, gdy muszę, a zdarza się to, niestety często, bo przemiły listonosz każdą przesyłkę większą niż pudełko papierosów tylko awizuje, choćby miała nawet opłacone doręczenie. W końcu jest LISTOnoszem, nieprawdaż?
Stojąc bezczynnie w zakręconej siedem razy kolejce, obserwowałam panie w okienku. Poczta to jedna z polskich instytucji, która śmiało mogłaby zatrudniać leniwce, a niewykluczone, że i te byłyby zbyt szybkie na potrzeby tej szacownej placówki.
Z nudów zaczęłam studiować zawartość metalowych stojaków z pocztówkami i długopisami. No i wyczaiłam jakąś broszurkę pt. "Ciasta za grosik" za jedyne 1,30 PLN zawierającą 83 przepisy na różne wypieki. Tam własnie znalazłam przepis na powyższe ciasto. Jest prosty jak konstrukcja cepa i każdy śmiało może się za niego zabrać.
Niezbędne składniki: na formę prostokątną 30 x 35 cm) - ja wzięłam okrągłą i ciasta wyszło mi za dużo, więc z reszty zrobiłam babeczki.
10 dag margaryny (ja dałam masło - kto bogatemu zabroni!)
2 szklanki cukru
1 mała puszka plastrów ananasa (ja dałam dużą - ułożyłam plastry w dwóch warstwach)
20 dag orzechów włoskich (nie ważyłam, po prostu utkałam nimi wszystkie dziury)
4 jajka
2 szklanki mąki
łyżeczka proszku do pieczenia
Sposób wykonania:
Tłustym drukiem zaznaczyłam sugestie przepisu z broszurki, chudym - moje uwagi.
- Najpierw trzeba tłuszcz roztopić, a potem przestudzony wlać do formy.
- Posypać go szklanką cukru, oczywiście wyrównać malownicze górki.
- Ułożyć plastry ananasa ciasno obok siebie (nie wypijać zalewy!)
- Wolne miejsca wypełnić orzechami włoskimi bez skorupek:-)
- Jajka utrzeć z pozostałym cukrem na puszystą masę (oczywiście mikserem, kto by dziś katował się sprzętem po babci)
- Ciągle mieszając, dodawać po łyżce przesianej mąki i zalewy z ananasa. I tu znowu mamy wyższość miksera: jedną ręką ubijamy a drugą wsypujemy. A jak jeszcze mamy mikser na podstawce, to samo się robi!
- Na koniec dokładnie wmiksować proszek do pieczenia. A to durnota jakaś! Zawsze mnie uczyli, żeby zmieszać go z mąką i razem dodawać do ciasta.
- Ciasto wlać do blachy na te składniki, które już tam są.
- Piec ok. 60 min. w temperaturze 200 stopni. Tu bym nie była taka jednoznaczna - każdy ma inny piekarnik. Nie ma to jak dźganie wyrobu patyczkiem.
- Przestudzić w blasze, a gdy będzie ledwo ciepłe, obkroić brzegi i energicznie obrócić blachę, wyjmując ciasto na rozłożoną ściereczkę. W tym właśnie miejscu zaczęły się ciekawe doświadczenia. Ciasto urosło ładnie, zarumieniło się odpowiednio i gdy uznałam, że jest gotowe, wyjęłam je z piekarnika. Piekłam w formie silikonowej, więc brzegi same się odkleiły. Zaglądam nieśmiało do środka i widzę, że forma do połowy napełniona jest jakąś cieczą. Natychmiast przypomniały mi się moje piernikowe przygody W kuchni i w spiżarni, ale posłuchałam przepisu i jednym ruchem odwróciłam ciasto, pomijając ścierkę - prosto na talerz (wybrałam na wszelki wypadek taki głębszy). Wyobraźcie sobie, że ciecz natychmiast wsiąkła i moim zdumionym oczom ukazał się poniższy efekt.
Ciasto jest słodkie jak sto diabłów, ale i smaczne, rodzina wciągnęła go dziurką od nosa. Nieco przypomina desery tureckie. Po kilku dniach smakuje lepiej niż natychmiast po upieczeniu. Ponieważ nie lubię suchych wypieków, nawilżyłam go resztą soku z ananasa (przypominam, że miałam dużą puszkę) i to był naprawdę dobry pomysł!
SMACZNEGO!
Wlasnie robie to ciasto, przepis dostalam wczesniej, ale w poszukiwaniu odpowiedzi na pytanie odnosnie czasu i temp. pieczenia trafilam tutaj :P Jestem na etapie studzenia :P Zobaczymy, co z tego wyjdzie :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Angelika
Mam nadzieję, że się udało :-)
Usuń